Maciej Eckardt Maciej Eckardt
58
BLOG

Kultura - oto jest pytanie

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Kultura Obserwuj notkę 4

Kwartalnik Mysl.pl zaprosił mnie do dyskusji o kulturze, pytając o jej znaczenie dla człowieka żyjącego w dzisiejszej Polsce? Temat rzeka, o którym można by dyskutować godzinami i rozpisywać się na dziesiątki stron. Zaproszenie do dyskusji przyjąłem z chęcią. Oto moja krótka odpowiedź, z konieczności - ze względów redakcyjnych - mocno syntetyczna.

Zmagając się z pytaniem postawionym przez redakcję Myśl.pl, należałoby zastanowić się, czym jest właściwie kultura, zwłaszcza w dobie dzisiejszej. Czy wiązać ją z wykształceniem, czy też uprzyjemnieniem życia? Czy kultura tkwi w nas, jako uświadomiona konieczność szukania czegoś poza samym jadłem i piciem? Czy też kultura, to człowiek cały, jego sposób życia, jego sposób mówienia, jego potrzeby, jego codzienna sfera myśli, jego naczelne dążenia duchowe – jak sugerował na początku ubiegłego wieku Artur Górski.

A może kulturą powinno nazywać się przetwarzanie pracy dziejowej ludzkości i jej dorobku na czyniące zadość aspiracjom indywidualnym subiektywne sny o życiu umysłów giętkich i wyrafinowanych – nad czym deliberował w „Legendzie młodej Polski” Stanisław Brzozowski? Czy raczej kultura to narastanie duchowe człowieka, a to co stwarza on poza nią, jako przedmiotowe dobro wszystkich – to cywilizacja, jak nie bez racji zauważał Zygmunt Wasilewski w swojej książce „Na wschodnim posterunku”.

Czy kultura i sztuka pełnią dziś funkcję ideotwórczą, czy biorą one udział w kształtowaniu myśli społecznej i politycznej, czy też ograniczają się głównie do egzystencjalnych problemów jednostki i jej funkcjonowaniu w dzisiejszym świecie? - dociekają autorzy ankiety.

I nie bez przyczyny, gdyż trudno wypatrzeć w dzisiejszych czasach jakąkolwiek ideę, która zapładniałaby umysły społeczeństwa, a miała swoje źródło w sztuce czy kulturze. Bo kultura nie jest tym, czym była kiedyś. Dzisiaj poczuć się człowiekiem „kulturalnym” może każdy nie wychodząc z domu. Za sprawą Internetu i telewizji mamy pod ręką dostęp do najważniejszych wydarzeń kulturalnych, dostęp do najlepszych galerii i muzeów, koncertów mistrzów i księgozbiorów światowej klasyki. Wszystko to jest na wyciągnięcie ręki, o ile w miarę sprawnie potrafimy posługiwać się komputerową myszką.

Ale przecież nie o to autorom ankiety chodzi. Drąży ich pytanie, czy państwo, jako swoisty mecenas, powinno mieć wpływ na lansowanie określonych postaw i kanonów w zakresie kultury, być owym arbirtrem elegantiarum, który sprawowałby funkcję przewodnika po społecznych gustach i oczekiwaniach? Taka pokusa oczywiście istnieje, bo jakaż władza nie chciałaby mieć wpływu na to, co zyskuje powszechną akceptację. Gdzieś tam między wierszami wyczuwam pewną tęsknotę autorów ankiety do czasów XX-lecia międzywojennego, kiedy literatura, kierunki w sztuce, modne stoliki literackie, oddziaływały społecznie (choć w daleko mniejszym wymiarze, niż się nam to dzisiaj wydaje), a państwo w arbitralny rozstrzygało, co jest właściwe, a co nie jest dla kondycji narodowego ducha.

Dzisiaj, dawne wielkie spory o literaturę, angażujące najprzedniejsze umysły i autorytety, zostały zastąpione co najwyżej kłótnią o kanon lektur, a sama literatura w kontekście odbioru społecznego, stała się wąską niszą, którą penetrują jedynie zatwardziałe i uparte intelektualnie jednostki, o czym świadczą cherlawe nakłady książek i tak zwany stopień czytelnictwa pośród Polaków. Nie inaczej jest ze sztuką, która wymaga od odbiorcy przygotowania i swoistej pasji. Tutaj, owszem, mamy zagorzałych uczestników ambitnych festiwali, przeglądów i koncertów, niemniej trudno uznać to za objaw ekspansji. Stąd rodzi się właśnie pytanie o zakres „polityki kulturalnej” państwa, o ile na jakąkolwiek politykę w tym zakresie państwo powinno się kusić.

Reasumując: polityka kulturalna państwa jednak tak, nawet ofensywna, z „flagowymi okrętami” z dziedziny opery, teatru, malarstwa i muzyki. Do tego uwrażliwianie od najmłodszych lat na zagadnienia szeroko rozumianej kultury i jej historii poprzez system edukacyjny, unikający jednak nachalnego i topornego wtłaczania wiedzy encyklopedycznej. Reszta, to już rola samorządów, które najlepiej rozpoznają potrzeby mieszkańców w tym zakresie.

Ale tak naprawdę, to kultura rozpoczyna się w domu. To tam dziecko spotyka się po raz pierwszy z malarstwem (jakże często nie doceniamy znaczenia tego, co wieszamy na ścianach), muzyką (płytoteka rodziców), śpiewem (kolędy i piosenki śpiewane i słuchane razem z rodzicami), literaturą (domowa biblioteczka), itp. To w rodzinnym domu dokonuje się wybór na całe życie, jeśli chodzi o gusta i wrażliwość. Polityka państwa w tym zakresie, może być jedynie sojusznikiem, ale na pewno nie zastąpi rodziców. Oni tak naprawdę są sprawcami tego, w jaki sposób smakować będziemy kulturę. Tak więc, najpierw dom. Potem cała reszta.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura