Maciej Eckardt Maciej Eckardt
43
BLOG

Tęczowe mózgi

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 9

“Homoseksualiści wychowywali, wychowują i będą wychowywać dzieci. Społeczeństwo jest różnorodne, trzeba mówić o zachodzących w nim zmianach i uczyć się tolerancji. Głównie dla dobra dzieci” – wypalił na łamach „Dziennika” Robert Biedroń, lider środowisk homoseksualnych.

Rzecz dotyczy mającego odbyć się za dwa tygodnie w Warszawie tzw. Festiwalu Tęczowych Rodzin, które jako związki jednopłciowe wychowują dzieci. Temat ten, jak zawsze przy tego typu okazjach, znajduje stosowne zainteresowanie mediów, które łapczywie przekazują, co też geje i lesbijki mają do powiedzenia. A ci łżą jak zawsze, epatując, że 50.000 polskich dzieci wychowują rodzice „kochający inaczej”. Państwo są zdziwieni? Ja nie. W końcu geje to 10 proc. populacji, jak sami podają, więc czemu się dziwimy?

W tym wszystkim wcale już nie chodzi o tolerancję, akceptację odmienności i tym podobne banialuki. Tu chodzi o narzucanie, krok po kroku, homoseksualnej optyki, która z politycznej poprawności uczyniła taran do łamania porządku naturalnego i zasad przyzwoitości. Grupy owładnięte obsesją rozporka i rozpasanej chuci wychodzą dzisiaj z cienia i wrzeszczą – kto nie z nimi ten przeciw nim. I żeby wrzeszczeli sami, pal licho, ale wciągają w to dzieci, bo jak podaje a propos tęczowego festiwalu „Dziennik” – Po raz pierwszy mają się ujawnić tam publicznie pary homoseksualne z dziećmi.

Póki co mamy w Polsce ustawodawstwo ograniczającego gejowskie i lesbijskie zapędy, ale kto wie, czy środowiska te nie skorzystają z doświadczeń pewnego jednopłciowego związku ze Szwecji, w którym dwie lesbijki postanowiły, że biologiczną matką będzie ta, której na macierzyństwie najbardziej zależy. A wyglądało to tak:

– Tessa o mały włos nie straciła życia pędząc na rowerze ze słoiczkiem, w którym znajdowało się zmieszane nasienie dwóch znajomych homoseksualistów (…). Który z nich jest biologicznym ojcem kilkuletniej dziś Hanny, nie wiadomo i nie będzie wiadomo, bowiem obydwie lesbijki utrzymują, że to one i tylko one są rodzicami dziewczynki.

Prawda jakie to proste. Tym oto sposobem potrzeba okazała się matką kolejnego wynalazku, a w zasadzie patentu na homofobiczne ustawodawstwo.

Bo też czego się nie dotkniemy w dzisiejszych czasach, to gejostwem trąci. Wiadomo, że geje nie byliby sobą, gdyby nie wypomnieli heteryckiemu ciemnogrodowi, że wszystko co najpiękniejsze w sztuce, filozofii, modzie i polityce, ma swoje źródła w homoseksualizmie. Padają nazwiska Platona, Williama Szekspira, Leonarda da Vinci, Oscara Wilde’a, Tomasza Manna, Jarosława Iwaszkiewicza, Gianni Versace, Freddiego Mercury, Edwarda Stachury, Juliana Stryjkowskiego, Jerzego Waldorffa, czy o zgrozo – Adolfa Hitlera i Martina Bormana. Wprawdzie tych dwóch ostatnich dżentelmenów gejowska międzynarodówka skwapliwie pomija, ale cóż, skoro geje są wszędzie, to i wśród nazistów być musieli.

A czy wiedzą Państwo, że na przykład taki Georg-Friedrich Haendel, kompozytor słynnego oratorium „Mesjasz”, został wytropiony jako gej. Otóż niejaka Ellen Harris w książce „Heandel jako Orfeusz” przeprowadziła dowód, że słynne oratorium jest homoseksualne, podobnie jak wiele innych dzieł znakomitego kompozytora. I co? Prawda jak człowiek niewiele wie o życiu. Idąc tokiem rozumowania wytyczonym przez czcicieli uciech wszetecznych, bez pudła można zaryzykować tezę, że Kopernik też był gejem, gdyż w gwiazdy namolnie może wpatrywać się tylko romantyk, a wiadomo, od romantyka do czułego geja już tylko krok.
 
Jako Polacy nie wiemy, że jesteśmy homofobami. A to straszna przypadłość. Odkrył ją już w 1972 roku przez niejaki George Weinberg i oznacza ona lęk przed zetknięciem ze światem osób zorientowanych homoseksualnie. Choróbsko to wykazuje podobno większe nasilenie w przypadku mężczyzn niż kobiet, co objawia się tym, że normalni faceci powstrzymują się od obejmowania i całowania siebie nawzajem i nie okazują tego nawet jeśli bardzo się lubią.

To oznacza, że jestem klasycznym homofobem, bo całować i obejmować moich kumpli nie zamierzam, ani oni mnie. Podejrzewam nawet, że jestem przypadkiem nieuleczalnym, nadto leczyć się z tego nie zamierzam, ani innych to tego namawiać.

Lewica tradycyjnie wszelkie dziwactwa i aberracje traktuje optymistycznie, dlatego też ustami Katarzyny Piekarskiej podsumowała zapowiadany tęczowy spęd nadzwyczaj miło – “Jeśli festiwal nie przyjmie formy prowokacji, to może przynieść pozytywny skutek”. Ze smutkiem uzupełniła jednak, że na razie nie ma klimatu nawet na zalegalizowanie związków osób o tej samej płci, których sama jest zwolenniczką. To przykre, naprawdę.

Dla ścisłości warto jednak oddać sprawiedliwość lewicy, że w dziele przezwyciężania seksualnych uprzedzeń ma swoich historycznych bohaterów, bo wszak nie kto inny, jak towarzysze Gierek i Breżniew, bez żadnej gry wstępnej, o ile tylko na siebie wpadli, od razu całowali się w usta, chlupocząc długo i namiętnie, na tyle ekstatycznie, że w ślad za nimi szły całe bratnie delegacje, co widać na filmach i zdjęciach z epoki. Czy był to pierwszy, jakże proroczy zwiastun kampanii przeciw homofobii, czy też zwykła czujność socjalistyczna, nikt dzisiaj nie dociecze, choć bardziej leciwi posłowie lewicy mogliby tutaj uchylić rąbka z co bardziej pikantnych tajemnic partyjnej alkowy. Pani Katarzyno, Pani popyta w klubie.

Faktem jednak jest, że czerwonym gejom adopcja się wówczas nie śniła. Ale co tam, postęp jest najważniejszy, a za nim towarzysze podążali jak pies za kiełbasą. Pądażąją zatem i teraz.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka