Maciej Eckardt Maciej Eckardt
66
BLOG

Był sobie Dorn

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 6

Prawo i Sprawiedliwość pozbyło się Ludwika Dorna. Czas pokaże, czy była to szczęśliwa decyzja dla PiS-u. W sumie pozostaje niesmak. Mimo wszystko. Poniżej, gwoli przypomnienia, przytaczam to, co o Dornie napisałem w sierpniu tego roku. Facet po prostu da się lubić. Ot, jak każdy interesujący człowiek. Zwłaszcza na prawicy, gdzie o takich coraz trudniej.

...................................... 

Ludwika Dorna słucham i czytam od dłuższego czasu coraz uważniej. Odkąd odkrył on Internet i zaczął blogować, stał się bardziej dostępny, a przez to jakby mocniej namacalny. Wysublimowany intelektualnie, co rusz zaskakujący zgrabnymi (ku uciesze jednych, a wściekłości drugich) bon-motami, strzelający celnymi puentami i niekonwencjonalnym osądem rzeczywistości, zaczyna się Dorn przeistaczać z marudnej partyjnej Kasandry w chłodnego i rzutkiego analityka, dającego przenikliwy ogląd sytuacji i wskazującego cele, które – oczywiste zdawałoby się dla prawicy – ze względu na partyjną mizerię, są poza jakimkolwiek zasięgiem.

I właśnie od krytyki partii wyszedł Dorn, celnie zauważając ("Wprost", VIII 2008 r.):

„Partie powinny przestać się ograniczać do roli wielkich aparatów wyborczych, a zacząć się zakorzeniać w konkretnych grupach społecznych oraz w procesie cywilizacyjnym i debacie. Od dwóch, trzech lat mamy przecież do czynienia z zupełnie nową sytuacją milczenia partii w debatach toczonych w sferze publicznej. (…) Partie stały się więc wielkimi publicznymi niemowami, które w ogóle nie odnoszą się do stawianych przed nimi problemów. PO nie odpowiada na ocenę, że jest partią, która administruje, a nie rządzi, zaś PiS nie odnosi się do ostrzeżeń, że zmierza do bycia partią mocną, ale trwale mniejszościową.”

To diagnoza, z którą nie sposób się nie zgodzić. Widać wyraźnie, że polityką polską rządzą sondażowe słupki, a więc najbardziej złudna i głupia forma uprawiania polityki „pstrego konia”, która skutecznie hamuje impet, jaki partie zwycięskie zyskują na starcie. To sprawia, że Polska zaczyna trwale okopywać się w niemocy cywilizacyjnego niedoczasu, bo to się partiom, a właściwie ich aparatom (bo przecież nie elektoratowi) opłaca.

Ten stan rzeczy galwanizują płytkie wojny i żenujące pyskówki panów i pań, określających siebie politykami, urastające za sprawą zidiocianych mediów do rangi „wydarzeń”. To sprawia, że zamiast postulowanej przez Dorna społecznej debaty, mamy do czynienia z przaśno-buraczaną potańcówką ze sztachetami w tle, a nie przedniej klasy zabawą, o którą warto się przecież pokusić.

Taki stan rzeczy jest par excellence odbiciem kondycji polskich elit, odpowiedzialnych, zdawałoby się, za jakość publicznego dyskursu i obowiązujących w nim  standardów. Kreowanie elit zdolnych odpowiedzialnie pokierować życiem państwowym po dziesiątkach lat prania mózgów jest zadaniem niewątpliwie trudnym, tym bardziej, że w każdym społeczeństwie tylko niewielka część populacji wykazuje właściwe predyspozycje intelektualne i moralne, by tymi elitami być. 

Dlatego trudno spotkać na niwie publicznej ludzi wybitnie uzdolnionych, posiadających polityczny talent, osadzonych w narodowej tradycji, a jednocześnie pozbawionych politycznego nawiedzenia i syndromu oszołomstwa. To po części wynik tego, że po przodkach odziedziczyliśmy charakterystyczne dla nas historyczne słabości, które sprawiają, że wolimy marzyć, a na poprawę swojego losu mamy tylko jedną receptę – narzekanie. Interesująco konstatuje to Dorn:

„Generalnie polska elita jest zdominowana przez przesądy i uprzedzenia łże-modernizacyjne, które sprawiają, że jest ona przeciwna projektowi całościowej modernizacji Polski. A jednocześnie mam wrażenie, że istnieją rozproszone zasoby ludzkie, które można skupić i nie tyle stworzyć, ile skrystalizować nową elitę. A zrobić to musi partia „nowoczesny książę”.

Coś w tym stwierdzeniu na rzeczy jest, tyle że partia typu „nowy książę”, w formule prawnej w jakiej funkcjonują dzisiaj formacje polityczne, nie powstanie z prostego powodu, gdyż wchodząc w orbitę ustawy o partiach politycznych, zakazi się prątkami obstrukcji, które skutkują tym, co z taką swadą piętnuje właśnie Dorn. Bo partia, to przede wszystkim aparat, który ma takie, a nie inne ciągoty.

Dlatego rozumiem postulat Ludwika Dorna, żeby spróbować wnieść w życie partyjne jakąś część rozwiązań obowiązujących w korporacjach, jeśli chodzi o kulturę organizacyjną. Nie do końca jest to najszczęśliwsze ze względu na różne cele, jakimi kierują się partie i korporacje, ale być może warto spróbować takiego wariantu, chociażby ze względu na przejrzystość i prakseologię w działaniu.

Przywołując ideę partii „nowoczesnego księcia” pojawia się w wywiadzie słowo „endecja”. W kontekście, jakże innym od tego, który znamy z wypowiedzi liderów lewicy, różowych mediów i salonów, a także części, niestety, tzw. niepodległościowej prawicy. Dorn w sposób prawdziwy i wyważony zauważa:

„Dokładnie tak jak Popławski, Balicki i Dmowski stworzyli wokół siebie narodowe elity. Endecja była zresztą takim niezrealizowanym projektem partyjnego nowego księcia, który ścierał się z drugim pomysłem na „nowoczesnego księcia”, czyli pierwszą kadrową. Trzeba mieć zresztą świadomość, że mimo wszystkich różnic znajdujemy się w trochę podobnej do tamtych czasów sytuacji”.

Konkretyzuje to Dorn, odpowiadając na klasyczne już pytanie stawiane w takich sytuacjach, czy nadal rządzą Polską „dwie trumny” – Dmowskiego i Piłsudskiego:

„Niezupełnie. Ale bez wątpienia wciąż stoją przed nami dwie propozycje modernizacji: Dmowskiego z „Myśli nowoczesnego Polaka” i Brzozowskiego z „Legendy Młodej Polski”. Obie są bardzo krytyczne wobec zastanej formy polskości i obie proponują pewien program naprawy i unowocześnienia. I taki program, dostosowany do naszej sytuacji, również obecnie jest potrzebny.”

Na prowokacyjne i dość obrazoburcze pytanie, co byłoby osnową „Myśli nowoczesnego Polska”, pisanych dzisiaj przez Ludwika Dorna, ten wskazuje w pewnym momencie na rzecz niezmiernie istotną:

„I wreszcie kwestia ostatnia, którą politycznie trzeba rozgrywać bardzo subtelnie: trzeba jasno przypomnieć, że polska wspólnota musi być wspólnotą wysiłku. Nie ma modernizacji bez wysiłku, ale i bez wymuszania przez państwo narodowe pewnych działań. To ono musi być „psem przewodnikiem” i stawiać przed ludźmi pytania o to, jakie wysiłki są skłonni podjąć dla zapewnienia nam bezpieczeństwa energetycznego czy społecznej stabilności”.

I właśnie wskazanie na ten „wysiłek” w modernizacji kraju uważam za niezwykle ważne. Wysiłek, który powinien być odczytaniem na nowo tego, czym był fenomen polskiej pracy organicznej, którą z pozytywnym skutkiem postulowała endecja i środowiska konserwatywne. By mogło się tak stać, trzeba dostrzec perspektywę i układ odniesienia, w którym Polska, będąca państwem o cechach narodowych, funkcjonuje. Na to w wywiadzie zwraca również uwagę Dorn:

„Dlatego trzeba się po prostu skupić na podtrzymywaniu zagrożonych przez globalizację integracyjnych funkcji narodu i państwa narodowego. A jednocześnie musimy wymyślać, trochę jak wcześniej Dmowski, takie sposoby bytowania, które wchodzą w dialog i twarde negocjacje z warunkami współczesnego świata i Europy. Z jednej strony, musimy się więc sprzeciwiać myśleniu zdecydowanej większości elit, uznających że spuścizna narodowa jest przeszkodą w modernizacji, a z drugiej – polemizować z tymi, którzy polskość chcą zamknąć w przeszłych, zastygłych formach obcych współczesnemu światu."

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka