Maciej Eckardt Maciej Eckardt
26
BLOG

Zaduszki

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 3
2 listopada. Dzień Zaduszny. To dzień niezwykłej łączności z tymi, którzy żyją w naszych wspomnieniach. Dzisiaj ze szczególną siłą wracają sobą, pukają do naszej pamięci. Jeśli nie oglądają jeszcze Pana Boga, to wyczekują naszej pomocy. Modlitwy. Życzliwej myśli. Westchnienia miłości. Delikatnie szarpią strunę nostalgii i tęsknoty. Wierzymy przecież w Świętych obcowanie.

Ich nieme, ciche i zimne zazwyczaj groby, dzisiaj ogrzewamy lampkami naszej pamięci, otulamy wiązankami kwiatów, spowijamy cichą modlitwą i wzruszeniem. Inaczej krążą nasze myśli, jakoś tak wolniej i dostojniej, pokorniej. Powracają pożółkłe od patyny niepamięci twarze ciotek z czasów dzieciństwa, które umilały nam szczenięce lata cukierkami, powracają dostojne i pełne ciepła spojrzenia prababć i pradziadków, którzy odeszli, zanim mogliśmy ich lepiej poznać i zadać mądrzejsze pytania.

Przewijają się twarze i postacie towarzyszy dziecięcych zabaw, którzy nie doczekali dorosłości, a z którymi smakowaliśmy świat cukrowej waty, niedojrzałych jabłek z ogrodu sąsiada, majowych kąpieli, solidarnie podartych spodni na płocie i rowerowych wypraw. Oni wszyscy odeszli. Do świata ciszy i spokoju. Dyskretnie i po cichu ulotnili się z naszego życia zasiawszy w nas ziarno pamięci, które ciągle wzrasta. Tak jak dzisiaj.

Wracają wspomnienia chwytające za serce, szarpiące strunę jakiegoś niespełnienia i tęsknoty za tymi, do których chcielibyśmy się znowu przytulić, posłuchać ich głosu, popatrzeć na nich, po prostu być z nimi… Zamieszkują w naszej pamięci, przysypywani kurzem niepamięci dnia codziennego. Nie narzucają się nam, bo wiedzą więcej niż my, wiedzą jak „tam” jest i czekają na nas. Czasami proszą dyskretnie modlitwę, bo jest ona dla nich pomocą i wsparciem, ciepłem jakie możemy im ofiarować, nienazwaną formą miłości, która przenika przez śmierć.

Na co dzień rzadko kto myśli o tym, że zegar naszego życia zaczął odmierzać czas od chwili naszych narodzin. W dobie niezwykłych osiągnięć techniki, kiedy komputer zaczyna regulować nasze życie, a zdrowie i zadowolenie z życia są atrybutami szczęścia, śmierć ze swoją nieuchronnością, nierozpoznana przez dostępne człowiekowi instrumenty, uwiera. Zbanalizowana przez kulturę masową, wzbudza obawę i niepewność, zwłaszcza kiedy człowiek zostaje sam na sam z myślami znanymi tylko jemu, pośród pytań, od których nie sposób uciec.

W jakimś sensie życie samo przygotowuje nas na ostateczność. Wraz z wiekiem staje się to pełniejsze i wyraźniejsze. I być może dlatego natura starzenia się polega właśnie na psychicznym wyciszeniu się, refleksyjności i w końcu na pogodzeniu z nieuchronnością. To ludzie starsi najlepiej wiedzą, co oznaczają noce spędzone na rozmyślaniach, samotności i czuwaniu, kiedy dynamika życia zostaje zastąpiona dynamiką przeczuwania, wyostrzającą te zmysły, które u młodych zagłusza hałaśliwa codzienność, ich tężyzna i witalność.

A gdy jeszcze choroba, często nieuleczalna, podcina ostanie lata życia, wtedy dogasające życie nabiera, jakby na przekór, owego niesamowitego blasku, widocznego jedynie dla tych, którzy widzą człowieczeństwo w pełnym wymiarze, jako odbicie tego co nas czeka za bramą wielkiej ciszy. Za rok znowu będzie listopad, a w miesiącach go poprzedzających odejdzie na zawsze ktoś z naszych bliskich, jakiś wielki mędrzec i wielki przywódca. Nie wezmą nic z tego świata. W proch się obrócą…

W tym roku odszedł mój wujek. Strasznie cierpiał wyniszczany chorobą nowotworową. Gasł w oczach zbliżając się do tej wielkiej Tajemnicy. Starał się bronić, odwlekać odejście, ale Pan Bóg chciał inaczej. Jest teraz z Nim, tam gdzie nie ma chorób i cierpienia. Czeka cierpliwie u boku swoich bliskich zmarłych na rodzinę, która kiedyś do niego dołączy, bo taka jest nieuchronna kolej rzeczy.

Tego roku odszedł także Sebastian Malinowski. Nagle, w sile wieku. Niestrudzony badacz dziejów Bydgoszczy i Kujaw. Druh i Przyjaciel. Kipiał pomysłami i planami. Snuliśmy je razem, jeśli chodzi o przywracanie pamięci dawnej Bydgoszczy. Był nauczycielem historii, niestrudzonym poszukiwaczem pamiątek i tropicielem ludzkich losów. Należał do niezwykle rzadkiego gatunku gawędziarzy, pełnych pasji i zaangażowania. Założył Muzeum Wolności i Solidarności, a także Muzeum Kanału Bydgoskiego. Wszędzie Go było pełno. Bardzo Go dzisiaj brakuje. Z jego stratą tak naprawdę nie pogodziłem się do dzisiaj. Miał zaledwie 38 lat.

I kiedy o Nim myślę, sięgam po słowa niezwykle mądrej inskrypcji, jaką wyryli na zboczach Alp najbliżsi przyjaciele alpinisty, który tam zginął:

„Nie pytamy dlaczego nam go zabrałeś, ale dziękujemy Ci, że nam go dałeś”

Dlatego dziękujmy za tych, których Opatrzność nam dała na różnych etapach naszego życia. Kiedyś i tak się nimi spotkamy. A dzisiaj śpieszmy Im z ulgą i pomocą. Śpieszmy z modlitwą.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka