90. lat temu „wybuchła Polska”. Wysiłkiem myśli i czynem Polaków, ale i niespodziewanym zbiegiem okoliczności. Spełniły się marzenia i modły wielu pokoleń Polaków. Polska wróciła do życia po 123 latach zaborów. Z tego powodu Święto Niepodległości jest świętem radosnym. Jako Polacy możemy cieszyć się niepoślednimi postaciami, które jak równy z równym, negocjowały na ówczesnych europejskich salonach formalny powrót Polski do rodziny wolnych narodów europejskich. Opatrzność dała wówczas Polsce postacie wybitne, które na trwałe weszły do polskiego panteonu.
Na wierzch życia politycznego i społecznego wypłynęły postacie nietuzinkowe, z gorącymi patriotycznymi sercami, bijącymi w takt Mazurka Dąbrowskiego. Odradzało się państwo polskie, zdewastowane wojną, zszywane z trzech części. Na przekór okolicznościom i biedzie, od której się wówczas roiło. Rodziło się nowe polskie życie, które za chwilę musiało stawać do walki z bezbożną bolszewicką nawałą. Rodziła się II Rzeczpospolita. Nasza, polska, długo wyczekiwana, wywalczona i wymodlona. Miała swoich mężów opatrznościowych. Warto o nich pamiętać. O wszystkich, nawet jeśli nie reprezentują „naszej” opcji politycznej.
Dla mnie Święto Niepodległości to przede wszystkim zwycięstwo myśli i koncepcji politycznej Romana Dmowskiego, głównego stratega i negocjatora powrotu Polski na mapę Europy. Dzięki jego przemyślności, zaangażowaniu, znajomości spraw i stosunków europejskich, wreszcie determinacji, sprawa „polska” stanęła na forum Europy. Przygotowywał się do swojego najważniejszego zadania latami, budując środowisko i zaplecze intelektualne, zaszczepiając Polakom zręby myślenia państwowego i narodowego. We właściwym momencie wszedł do gry i rozegrał ją tak, jak rozgrywa się partię życia. To właśnie jego podpis, obok Jana Ignacego Paderewskiego, widnieje pod Traktatem Wersalskim, dokumencie konstruującym ówczesną nową Europę.
Niepodległość to zadanie. Nieustanne. Na każdym odcinku, nie tylko politycznym. Niepodległość to pojęcie mocno uniwersalne, wymykające się definicjom nauk o polityce. Niepodległym można być na wielu płaszczyznach i w wielu sferach: intelektualnej, moralnej, etycznej, estetycznej… Na każdym z tych obszarów można toczyć batalię o swoją małą niepodległość, wolną od toksycznych wpływów intelektualnych, tandety dnia codziennego, jednowymiarowości, głupoty czy politycznej poprawności. I na tym polega według mnie właściwy sens tego słowa, niechybnie związanego z myślą narodową.
Świetnie wychwycił wymiar tego słowa w okresie międzywojennym arcybiskup Józef Teodorowicz w jednym ze swoich kazań:
Myśl narodowa jest tem dla duszy ojczystej, czem są warownie i twierdze dla jej ciała. One to bronią wstępu do wnętrza świętości narodowych myślom obcym, złym i szkodliwym, bronią ich przed najazdem ducha obcego. Skoro zaś zapukają do drzwi narodu jakie nowe myśli z zewnątrz, to przyjmuje się je nie na ślepo, ale wprzód się je odważy na szalach narodowej mądrości i odłącza wtedy pszenicę od plewy. Czyż to świadomość narodowej mądrości nie broniła nas przed anarchią rosyjskiej literatury, albo przed racjonalizmem niemieckiej? Myśl narodowa jest i drogowskazem dla przyszłości, nieraz drogo okupionym przez smutne doświadczenia. Ojczyzna jest czemś jednem; dlatego w jednem zamykasz ją słowie. Jej dzieje, jej język, jej sztuka i kultura zbiegają się w jeden zbiornik, jak potoki rzek w morze. Tym zbiornikiem jest dusza narodowa; ona żyła w historii, ona przemawia przez język narodowy, ona się odziewa w szatę śliczną poezji i sztuki, ale sama jest niepodzielną – jest jednością.
Doskonała kwintesencja a propos dnia dzisiejszego.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka