Maciej Eckardt Maciej Eckardt
38
BLOG

Na Bliskim Wschodzie bez zmian

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 4

– Ku naszemu wielkiemu ubolewaniu są ofiary cywilne, jakkolwiek nieliczne. Nie chcemy uderzać w kobiety, dzieci, mężczyzn; nie będziemy też wstrzymywać pomocy humanitarnej – oświadczył Ehud Barak, minister obrony Izraela. Niestety, ofiary są liczne, zwłaszcza wśród cywilów.

Runął kruchy spokój w strefie Gazy. Izraelskie samoloty w perzynę obracają obiekty uznane za hamasowskie, grzebiąc w ruinach dziesiątki ofiar, które akurat z Hamasem mają niewiele wspólnego, bo w myśl wykładni stosowanej przez sterników państwa żydowskiego, każdy nieizraelaski obiekt jest potencjalnie związany z Hamasem z definicji. Optyka w sumie zrozumiała dla każdego, kto zna historię państwa Izrael.

Problem w Gazie polega na tym, że jedyną siłą zdolną skutecznie zawiadywać Palestyńczykami tam żyjącymi jest właśnie Hamas, będący organizacją nie tylko militarną (dla wielu terrorystyczną), ale przede wszystkim  opiekuńczą i wychowawczą, prowadzącą cały system szkół, przytułków i szpitali oraz szeroko zakrojoną opiekę społeczną, obejmującą m.in. wdowy i dzieci po zamordowanych bojownikach Hamasu, choć nie tylko po nich. Tym zyskał sobie uznanie, skutecznie dystansując skorumpowany i przegniły Fatah, związany z byłym przywódcą Palestyńczyków Jaserem Arafatem.

Nie ma dzisiaj w strefie Gazy żadnej innej siły poza Hamasem, z którą można by rozmawiać o pokoju. To paradoks, ale tak właśnie jest. Zdaje sobie z tego sprawę Izrael, bo od dawna wiele spraw z Hamasem uzgadniał i to z pozytywnym skutkiem. Dzisiaj, realizując strategię obliczoną na konfrontację z Iranem, Izrael rozpoczął szeroko zakrojoną operację polityczną, której elementem jest obserwowana właśnie konfrontacja z Hamasem, której powodów z pewnością nie można upatrywać w niecelnym ostrzeliwaniu rakietami terenów Izraela z terytorium Gazy.

Eskalacja konfliktu odpowiada obydwu stronom, bo radykalizuje ich zaplecze społeczne i daje przyzwolenie na użycie środków, których w warunkach pokoju stosować nie mogły. I Izraelowi i Hamasowi zależy na umiędzynarodowieniu konfliktu, bo to jedyna dla nich szansa na całościowe rozstrzygnięcia swoich kwestii. Pokój dla obu stron na tym etapie nie jest żadnym celem, wręcz przeciwnie, stanowi balast. Bliski Wschód wymaga bowiem nieustannego resetowania swoich pozycji, gdyż taka jest natura egzystujących tam fundamentalizmów: żydowskiego i muzułmańskiego.

Dlatego też obrazy serwowane przez media, ukazujące stosy trupów, ranne dzieci, płaczące kobiety, nie dają żadnej odpowiedzi na to, co się na Bliskim Wschodzie dzieje i o co toczy się gra. Żadne manifestacje w tej sytuacji wzywające do zaprzestania walk nie mają znaczenia. Stanowią co najwyżej swoisty „prozac”, mający zniwelować moralny wyrzut sumienia Zachodu, który z uporem lepszej sprawy, na siłę próbuje implantować na Bliskim Wschodzie demokrację, która żadną miarą zakorzenić się tam nie chce, poza – nomen omen – Izraelem.

Podsumowując, powiedzieć można – na Bliskim Wschodzie bez zmian. Żydzi mordują Arabów, a Arabowie Żydów. Rosną zastępy nowych męczenników, a kolejne szykują się na swoją misję. Giną jak zawsze przy tego typu okazjach dzieci, kobiety i Bogu ducha winni cywile. Szpitale mają pełne ręce roboty, a dziennikarze pożywkę. Stacje telewizyjne zbijają kokosy, razem z producentami broni. Robotę mają negocjatorzy i szmuglerzy. Bliski Wschód kipi i bulgocze. Znaczy się norma. Bo czy było tam kiedyś inaczej? Taka kraina. Smutna w sumie.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka