Maciej Eckardt Maciej Eckardt
41
BLOG

No i pogonił Kiszczak agenturę

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 3

Rozdokazywał nam się ostatnio z oświadczeniami tow. gen. Czesław Kiszczak. Pod koniec ubiegłego roku, wszem i wobec, jak grom z jasnego nieba, w jednym z nich wypalił:

15 stycznia 1982 roku weszła w życie moja “Decyzja w sprawie ochrony dokumentów techniki operacyjnej wykonywanych w pionach “B”, “C”, “T”, “W” i wykorzystywanych w działaniach operacyjnych resortu spraw wewnętrznych”. Celem Decyzji było znaczne zwiększenie konspiracji form oraz metod działania pionów zajmujących się obserwacją (”B”), ewidencją kartoteczną spraw bieżących oraz archiwalnych (”C”), techniką operacyjną (”T”), prelustracją korespondencji (”W”).

W ramach kierowanego przeze mnie resortu, był to dokument najwyższej rangi. Dotyczył zasad działania Służby Bezpieczeństwa oraz wywiadu i kontrwywiadu MSW i stanowił podstawę wydania aktów prawnych niższego rzędu. Wynika to jednoznacznie z treści Decyzji, jej zakresu merytorycznego oraz zobowiązania, jakie nakładała na szefów poszczególnych pionów w ministerstwie oraz zastępców komendantów wojewódzkich do spraw SB. Mieli oni przeprowadzić analizę zarządzeń, instrukcji i przepisów resortowych pod kątem dostosowania ich do założeń Decyzji i przedłożyć kierownictwu resortu projekty odpowiednich zmian. (…) (czytaj całość)

Przyznają Państwo, że trudno piszącego tak szczegółowy raport uznać za niedojdę. Ba, założyć można, że z jego głową wszystko jest w najlepszym porządku, bo całość jest napisana logicznie, precyzyjnie i nie bez sensacyjnej predylekcji autora. Ową sensacyjność pochwyciły zaraz wszystkie pro-lustracyjne media, węsząc w tym stosowny przełom, mający pogrążyć IPN oraz wszelkiej maści prawicowych nienawistników, którzy z SB-eckich archiwów sukcesywnie wydłubują pochowanych tam agentów. Kiszczakowska „prawda” z miejsca urosła do prawdy objawionej. Nie bez kozery, wszak wyszła spod pióra i pamięci samego jej twórcy.

Atoli dzisiaj, tenże sam gen. Kiszczak, bestialsko targany przed sądowe oblicza, wziął się i dokonał – jak donosi czujna „Gazeta Wyborcza” – medycznego coming out’u (patrz tutaj). Niby to nic nadzwyczajnego, bo podobnych coming out’ów mieliśmy ostatnimi czasy całkiem sporo, wprawdzie tylko gejowskich, ale cóż począć – takie czasy. Ten jednak jest wyjątkowy. Wyjątkowy nie ze względu na choroby, bo te ma każdy, ale ze względu na intelektualne faux pas, które pan generał mimowolnie chyba popełnił. Otóż dzięki „Gazecie Wyborczej” możemy przeczytać między innymi takie słowa pana generała:

Niezależnie od ww. schorzeń, byłem i jestem leczony na:

- w 1997 roku na ostry udar mózgu, w wyniku którego utraciłem bezpowrotnie w 100% słuch w lewym uchu i ostatnio bardzo poważne ograniczenie słuchu w prawym uchu. Nie rozumiem prawie nic, co się mówi do mnie. Jestem w trakcie dopasowywania aparatu słuchowego,
- w 2005 r. na kolejny udar mózgu, z porażeniem twarzy, które ustąpiło w wyniku leczenia szpitalnego. Mam kłopoty z pamięcią, mową, koncentracją, formułowaniem myśli itp. (podkreśl. moje)

I jako człowiekowi można by panu generałowi współczuć, gdyby nie jedno ale… Tym „ale” jest wspomniane oświadczenie w sprawie agentury, które w założeniu miało być podstawą do wybielenia stad agentów, których – jak wiemy – pan generał z lubością hodował i pozyskiwał. Trudno im teraz będzie powoływać się na oświadczenie pana generała, w którym ten przytomnie rozwodzi się nad: “Decyzją w sprawie ochrony dokumentów techniki operacyjnej wykonywanych w pionach “B”, “C”, “T”, “W” i wykorzystywanych w działaniach operacyjnych resortu spraw wewnętrznych”, bo każdy teraz może spokojnie wyciągnąc ostatni kwit tow. Kiszczaka i wszystkim nabożnie powołującym się na jego słowa zacytować: Mam kłopoty z pamięcią, mową, koncentracją, formułowaniem myśli itp.

No i szlag trafił najnowszą linię obrony wyraźnie uradowanej ostatnio agentury. A było już tak pięknie…

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka