Maciej Eckardt Maciej Eckardt
34
BLOG

Ten cholerny IPN

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 6

– To, co robi Instytut Pamięci Narodowej, to efekt działań nie tylko prezesa Janusza Kurtyki, ale i jego politycznego zaplecza. IPN ma za zadanie niszczyć wszystko to, co jest związane z polską historią – stwierdził Wojciech Olejniczak. – Cała historia związana z opowieścią prezesa Kurtyki o prezydencie Aleksandrze Kwaśniewskim to historia absolutnie zmyślona. Gdy Kwaśniewski startował w wyborach na prezydenta RP, przeszedł pomyślnie proces lustracyjny – dodał, konkludując przy okazji – Powracanie do tego tematu i stawianie w złym świetle Aleksandra Kwaśniewskiego jest niepoważne i bardzo szkodliwe dla wizerunku Polski.

Długo szukał Aleksander Kwaśniewski momentu na wejście do gry. Niechciany w światowych instytucjach, po przedpokojach których się błąkał, dzisiaj postanowił nastawić żagle na kierunku IPN-owskim. Słusznie uznał, że istnieje szansa, by na tym odcinku zmontować szerszą koalicję, która wytworzy na tyle silne ciśnienie polityczne, że wyniesie ono „Alka” na czoło „spontanicznego” antylustracyjnego frontu, który – jak powszechnie wiadomo – rozciąga się bardzo szeroko, tyle że wciąż nie posiada wyraźnego przywództwa.

Kwaśniewski zmyślnie postanowił wykorzystać, a w zasadzie zinstrumentalizować, konflikt Wałęsy z IPN-em, rzucając hasło-klucz, że IPN to Instytut Kłamstwa Narodowego.  Szybko jednak wyszło szydło z worka, że wściekły atak Kwaśniewskiego ma zgoła pragmatyczne podłoże, gdyż – jak się okazuje – IPN planuje wydać już maju publikację na temat związków Kwaśniewskiego z SB. Kwaśniewski postanowił zatem przezornie uciec do przodu, w myśl zasady, że naskuteczniejszą obroną jest atak.

Nie wiedzieć tylko czemu Kwaśniewski poczuł się urażony supozycjami o swojej komitywie z SB. Związki działaczy PZPR-u (młodszym czytelnikom tego bloga przypomnę, że PZPR była antydemokratyczną partią, która wsadzała ludzi do więzień, wyrzucała z Polski Żydów, mordowała przeciwników politycznych i działała na szkodę NATO oraz Unii Europejskiej) są dla każdego orientującego się w meandrach PRL sprawą oczywistą i na swój sposób zrozumiałą.

Służba Bezpieczeństwa, wcześniej zwana Urzędem Bezpieczeństwa Publicznego, była bezpieczniackim ramieniem PZPR, działającym na odcinku polityczno-wyznaniowym, posiadającym nadane jej przez PZPR szerokie prerogatywy. Każdy szef SB był członkiem Polskiej Zjednoczonej Patrii Robotniczej, której wiernie służył. Wiernie jako towarzysz służył jej także Aleksander Kwaśniewski, czym on sam raczej się nie chwali. I nic dziwnego, bowiem bycie partyjnym kolegą Kiszczaka, Pietruszki, Moczara czy Siwaka, chluby dzisiaj nie przynosi.

O sprawach tych przypomni zapewne wzmiankowana publikacja IPN, w której znaleźć się mogą materiały, do których wglądu nie miał sąd lustracyjny, wystawiając onegdaj Kwaśniewskiemu certyfikat demokratycznego dziewictwa, jakoby Aleksander Kwaśniewski nie był współpracownikiem SB. Czy nim był w istocie, trudno dzisiaj przesądzać, trzeba poczekać na materiały, na których IPN oparł swoją publikację.

Przyznam, że publikacja o Kwaśniewskim w niewielkim tylko stopniu jest w stanie zmienić mój ogląd tego człowieka. Mam nadzieję, że książka pokaże zaangażowanie „Prezia” w służbę partii i czerpanie z tego konkretnych profitów, a także ukaże profil psychologiczny człowieka, który perfekcyjnie wykorzystał moment na zrzucenie PZPR-owskiego balastu i odcięcie grubą kreską sierioznych czasów partyjnych nasiadówek, gdzie przeciążone golenie potykały się jedna o drugą.

Może dowiemy się czegoś więcej o kulisach jego funkcjonowania w rządzie Messnera i przepływach finansowych, na które miał wpływ. Może dowiemy się czegoś, czego jeszcze nie wiemy na temat jego braterskich kontaktów z braterskimi służbami państw „demokracji ludowej” i to niekoniecznie uosabianych przez słynnego pana Ałganowa, z którym się nigdy podobno nie widział, choć fakty i dokumenty zdecydowanie temu przeczą.

Wściekły na Janusza Kurtykę, prezesa IPN, za nazwanie go „komunistycznym aparatczykiem”, pan towarzysz Aleksander Kwaśniewski wysmarował zadziwiające oświadczenie, w którym nie tylko odżegnał się od związków z SB, ale również od związków z PZPR, pisząc w te oto słowa:

Nie byłem komunistycznym aparatczykiem. Nie pełniłem nigdy jakichkolwiek funkcji w PZPR. Byłem działaczem Socjalistycznego Związku Studentów Polskich, nie byłem nigdy przywódcą tej, w moim przekonaniu, dobrej organizacji, co w oczach aparatczyka NZS, czyli p. Kurtyki, może jawić się inaczej.

Cóż, okazuje się, że wół nie tylko zpomniał jak cielęciem był, ale i to, że wciąż tym wołem jest. Ale kto wie, czy nie mamy tutaj do czynienia z sytauacją jak najbardziej naturalną i psychologicznie uzasadnioną, którą zwie się teorią wyparcia. Zakłada ona, że proces zapominania ma swoje umotywowanie i świadczy o uruchomieniu mechanizmu obronnego osobowości, którego zadaniem jest nie dopuszczanie do świadomości pewnych przeżyć, doznań, myśli, afektów, impulsów, wspomnień itp.

Dlatego też pewne nieprzyjemne lub potencjalnie nieprzyjemne wspomnienia mogą być wypierane, czyli usuwane ze świadomości i niemożliwe do przypomnienia. Faktycznie obecne są one nadal w pamięci, jednak są aktywnie tłumione, co skutkuje możliwością przywołania ich do świadomości (”zapomnieniem”). Subiektywnie mamy wrażenie, że te informacje po prostu nie istnieją.

I może tu właśnie jest pies pogrzebany, bo pan Kwaśniewski naprawdę może nie pamiętać, że był kiedykolwiek aparatczykiem PZPR. Może nie pamiętać także wielu innych istotnych rzeczy ze swojego bogatego życiorysu. Chłop może nawet nie pamiętać, że kiedykolwiek wziął do ust alkohol i twierdzić, że na widok wódeczki i śledzika dostaje obrzydzenia i świądu. Tak więc, Drodzy Państwo, może niesłusznie oburzamy się na pana Aleksandra Kwaśniewskiego, odsądzając go od czci i wiary.

Może jego ostatnie wypowiedzi, to krzyk rozpaczy – ludzie pomóżcie, ja nic nie pamiętam! Może pan Kwaśniewski przekazuje nam jakiś podprogowy komunikat, że mocuje się z pamięcią, która katuje go jakimiś – mordo ty moja! – urywkami niezrozumiałych wspomnień. Gdzie nasza empatia, zrozumienie i współczucie dla człowieka w potrzebie? Ludzie, przecież on już nigdy niczego nie będzie pamiętał, bo najzwyczajniej za siebie nie może. I kto wie, czy to nie jest właśnie klucz do zrozumienia postkomunistów, czego uparcie nie chce zrozumieć ten cholerny IPN.

www.eckardt.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Polityka