Maciej Eckardt Maciej Eckardt
1010
BLOG

Pomyje wymieszane z winem

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 22

Naczelny „Faktu” zrezygnował ze swojej funkcji. Tytuł weekendowego wydania „Ojciec wybrał politykę, a syn sznur", dotyczący samobójczej śmierci syna Leszka Millera, okazał się być ponad społeczną wrażliwość i dziennikarskie standardy. Obawiam się jednak, że mamy do czynienia z festiwalem obłudy, który ma przypudrować ekskrement, w którym od dawna się taplamy.

Przyznam, że nie czytam niemieckiej gazety für Polen, więc nie wiem, co było w rzeczonym tekście. Mogę się jedynie domyślać. Zastrzec od razu jednak muszę, że skandalem tym kompletnie nie czuję się zaskoczony, a nawet dziwię się, że w ogóle „wybuchł”. Tabloid, to czysty produkt. Od początku do końca. Dokładnie skrojony na miarę, z jasno wybraną grupą docelową. W przypadku „Faktu” jest to 255 tysięcy odbiorców każdego dnia, którzy lubią tego typu szlam, więc go dostają.

Dodam, że podobnie jak „Faktu”, także innych polskich mediów, poza wyjątkami, nie traktuję poważnie. W dużej mierze są one dziennikarskim fast foodem, skierowanym do odbiorcy intelektualnie rubasznego, oczekującego konkretnej strawy przyprawionej na ostro, najlepiej krwią i seksem, a w wersji lajtowej - łzawego harlekinu. Dlatego prasowy chłam puszczam mimo oczu, zaglądając jedynie tam, gdzie wiem co znajdę, podane na dodatek tak, jak lubię.

Odkąd dziennikarstwo stało się zakładnikiem klikalności, trudno mówić o jego tradycyjnej misji. To sprawia, że tytuły artykułów kompletnie nie odzwierciedlają treści, a leady dezinformują czytelnika od pierwszego wyrazu. Do tego infantylna treść, pisana językiem wprost ze „szkolnych zeszytów” oraz wrzaskliwość i przesadyzm, wypełniają to, co tak szumnie nazywane jest rynkiem mediów.

Klasyczne dziennikarstwo w zderzeniu z obowiązującymi gustami ma dla siebie coraz mniej miejsca. Tradycja dziennikarska dogorywa, o czym wiedzą sami dziennikarze. Już dzisiaj wiele redakcji wykorzystuje algorytmy piszące newsy. Za chwilę coraz mniej będzie potrzebny dziennikarz-człowiek. Materiał z terenu zbierze dron, tekst wypichci bot, a przed nasze oczy dostarczy go tablet. To nie fantasmagoria. To już się dzieje. A kiedy stanie się to do końca, to na co komu będą jeszcze potrzebni Dziennikarze?

Tymczasem „Fakt”, kiedy już otrzepie z siebie kurz potępienia, radośnie pogna za kolejną sensacją i ustawką, po raz kolejny wymiesza pomyje z winem, bo to tylko zwykły biznes jest, który nie wiedzieć czemu, szumnie nazywa się dziennikarstwem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura