Apurimac Apurimac
229
BLOG

Szczyt klimatyczny - krótkowzroczne bicie piany

Apurimac Apurimac Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Jak wielkim trzeba być ślepcem, żeby nie dostrzec absurdu trwającej dyskusji o sposobach przeciwdziałania zmianom klimatu.

Szczyt w Katowicach uświadomił mi, że cała lub prawie cała uwaga ekspertów, aktywistów i zwykłych ludzi skierowana jest w złą stronę. Spowoduje to w przyszłości więcej szkody niż pożytku, bo okaże się, jak zwykle, że ludzie nie są przygotowani na nieuniknione, ponieważ po drodze tracili czas na jałowe dywagacje. Nie chodzi mi tu bynajmniej o kwestię fundamentalną, jaką jest sam fakt zachodzących zmian środowiska. Fakt ten jest niepodważalny. Środowisko się zmienia, a zmiany środowiska wpływają między innymi na zmiany klimatu. Sposob i dynamika tego wpływu może być wprawdzie przedmiotem dyskusji, nie zmienia to jednak zasadniczo samej istoty problemu przed jakim dzisiaj stanęła cała ludzkość. 

Niestety, elity tej ludzkości zabierają się do tematu w sposób o tyle nieskuteczny, co poczciwy (choć nie wykluczam, że za tą poczciwością czai się cynizm). Media codziennie bombardują nas doniesieniami o kolejnych pomysłach na ograniczenie emisji tego, zakazanie wycinki tamtego, kontroli produkcji owego... wszystko podlane sosem pandemicznej histerii, na kanwie opowieści o tym, jak to żyzne dotąd pola zamienią się w pustynię, wieczne lody ulegną stopieniu, a świat od Warszawy do Kapsztadu zasnuje mgła smogu. Rzesze mędrców i zwykłych głupków zastanawiają sie jak zapobiec zmianom cywilizacyjnym. Jak zachować dotychczasowe tempo rozwoju i nie wytępić turkucia podjadka oraz jak zapewnić obywatelom czyste powietrze i ptaszki śpiewające na gałęziach. Przy okazji tej globalnej histerii rozpętanej na nieprawdopodobną już skalę swoje interesy ugrać chcą najbardziej rozwinięte gospodarki forsując przepisy, którym sprostać mogą tylko nieliczne państwa, co w konsekwencji prowadzi do jeszcze większego osłabienia mniej rozwiniętych społeczeństw. Chętnie głoszona troska o klimat stała się pretekstem do cynicznej wojny ekonomicznej, gdzie klimat znajduje się na ostatnim miejscu i obchodzi co najwyżej lewicowe aktywistki.

Zupełnie mnie to nie dziwi. Cywilizacyjnej degradacji świata już nie da się powstrzymać. Jest ona wpisana w historię rozwoju ludzkości. Punkt bez powrotu już dawno został przekroczony. Można tylko kuglować różnymi obietnicami, programami i planami rozgrywając swoje bieżące interesy i utrzymując przy okazji rzeszę pasożytów, żyjących z dyskutowania o klimacie. Można oszukiwać siebie i innych, że świat pozostanie taki jak wcześniej, że "będzie tak, jak było" jeśli zakażemy emisji tych, czy innych gazów...

Otóż, nie. Już nigdy nie będzie tak, jak było... Trzeba sobie jasno powiedzieć: świat naszych przodków właśnie się skończył. 

Czy istnieje zatem jakieś wyjście awaryjne z tej pozornie beznadziejnej sytuacji? Oczywiście istnieje. Jest nim zwykła ucieczka do przodu. Ludzkość powinna przestać zastanawiać się jak zakonserwować świat jaki znała dotychczas i zrozumieć, że sporej części tego świata już nie ma, a reszty za chwilę nie będzie. Powinna skatalogować, opisać to co zostało, na pamiątkę po raju utraconym, a potem skierować swoją uwagę na zupełnie nowe tory.

Tą nową drogą jest dostosowanie się do zmodyfikowanego, innego świata, tak, aby żyło się w nim możliwie jak najlepiej. Zmiany klimatyczne (jakość powietrza, temperatura) prawdopodobnie uniemożliwią egzystencję pod gołym niebem. Ludzie powinni więc przygotować się do życia w zamkniętych pomieszczeniach. Z sawanny powinni przesiedlić się do termitier. Dużych, samowystarczalnych zamkniętych kompleksów. Nie ma w tym niczego nadzwyczajnego. Obecnie w Dubaju, czy Kuala Lumpur można całymi tygodniami praktycznie nie wychodzić na powierzchnię ziemi. Można żyć przemieszczając się pomiędzy zamkniętymi systemami mieszkalno-komunikacyjno-handlowymi, widzieć słońce tylko przez szklaną szybę i czuć we włosach powiew chłodnej klimatyzacji. Ludzie nie tylko nie narzekają na takie ograniczenia, ale są nimi zachwyceni. Czują się bezpiecznie, sterylnie i luksusowo. Przecież mieszkają w wielkich skupiskach pełnych bloków nie tylko z przyczyn ekonomicznych! Opanowanie efektywnej technologii budowy sztucznych przestrzeni z autonomicznymi systemami podtrzymywania życia jest kluczem dla naszej egzystencji w przyszłości i naszą przepustką do gwiazd. Dzięki niej skolonizujemy nie tylko najbliższe planety, Księżyc, dna oceanów, ale może i inne systemy słoneczne. Dzisiaj, cały nasz wysiłek powinien iść więc w kierunku uniezależnienia się od Ziemi jako naszego domu. Ludzkość nie wróci już na drzewa. Być może stworzy kiedyś rezerwat na podobieństwo naszej planety, żeby pokazać swoim dzieciom w jakich warunkach żyli ich przodkowie, ale sądzę, że zainteresowanie takim skansenem będzie mniej więcej takie jak dzisiaj Biskupinem. Będziemy mieli ciekawsze rzeczy na głowie. 


PS. Zatrzymanie się świata w niepewnym rozkroku pomiędzy postępem, a ratowaniem tego co jest już nie do uratowania stanowi ogromną szansą dla społeczeństw patrzących realnie w przyszłość. Gdybym mógł decydować o strategii gospodarczej Polski wystąpiłbym natychmiast ze wszystkich paktów klimatyczno-ekologicznych, rozpoczął eksploatację dostępnych złóż naturalnych, w tym węgla, na niespotykaną dotąd skalę, budował elektrownie jądrowe jedna za drugą i zalewał Polskę i jej sąsiadów tanim prądem. Rozwijałbym sieci komunikacyjne i tworzył ogromne samowystarczalne metropolie. Łowiłbym ryby, uprawiał genetycznie modyfikowaną żywność i hodował zwierzęta mutanty. Pieniądze inwestowałbym w technologie syntezy białka, informatykę, komunikację i recykling. Wyciąłbym lasy, sprzedał drewno, a na to miejsce postawił fabryki. Spalałbym w nich i przetwarzał śmieci z całej Europy. Może wreszcie Polska wyzwoliła by się wtedy z roli przydupasa Niemiec, Francji i USA. Obecnie nie ma na to szans, przy tym tępym naśladownictwie Zachodu.     

Apurimac
O mnie Apurimac

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo