Generalnie w Europie Zachodniej dominuje model w którym władzą wymieniają się dwie główne partie (socjalistyczna lub socjaldemokratyczna z jednej i chadecka lub konserwatywna z drugiej) a liberalne centrum, o ile w ogóle istnieje, sprowadzone zostaje do roli języczka u wagi. Tymczasem w Polsce od kilku lat mamy do czynienia z sytuacją, w której głównym konkurentem prawicy jest partia liberalna a rachityczna lewica walczy o przetrwanie. Z podobną asymetrią, aczkolwiek w drugą stronę, mieliśmy do czynienia w Sejmie kadencji 1993-97, który z kolej zdominowany był przez lewicę.
Wydaje mi się, iż główną przyczyną takich odchyleń od normy na polskiej scenie politycznej jest istnienie na niej silnego czynnika X, nieobecnego na zachodzie – czyli postkomunizmu.
W początkach istnienia trzeciej RP był to czynnik sprzyjający nadreprezentacji lewicy. Ugrupowanie postkomunistyczne, siłą materialną, medialną, powiązaniami itp. bijące na głowę rachityczne ugrupowania postsolidarnościowe zagospodarowało wszystko na lewo od centrum. A przecież Solidarność łączyła w sobie różne nurty od lewicy przez centrum do prawicy. Ponieważ jednak lewica była już zajęta przez postkomunistów solidarnościowa lewica znalazła się w centrum, centrum na prawicy a prawica w ogóle wypadła poza planszę.
Tymczasem jednak w coraz bardziej zmodernizowanym społeczeństwie postkomunistyczne powiązania – a przede wszystkim postkomunistyczna mentalność i sposób działania liderów stały się coraz większym kamieniem u szyi lewicy, prowadząc do jej implozji. Co więcej postkomuniści pociągnęli za sobą na dno lewicę solidarnościową (której niedobitki skupione są obecnie w UP i PD) zostawiając tym samym znacznie więcej miejsca na scenie politycznej. W połączeniu z destrukcją na własne życzenie LPR-u solidarnościowe centrum i prawica zaczęły mieć do swojej dyspozycji nagle nie 30 ale 80% tortu.
Jeżeli tylko PO uda się na trwale przywiązać do siebie elektorat centrolewicowy, mamy szansę na scenę polityczną na której główną osią sporu będzie różnica między konserwatyzmem a liberalizmem, a lewica pozostanie trwale sprowadzona do roli politycznego folkloru.
Niespecjalnie mnie to martwi.
Inne tematy w dziale Polityka