W lipcu 2013 opublikowałę notkę p.t. Duch czy przypadek?
Zaczynała się tak:
Stawiam na ducha. A było tak: od trzech dni nie działa mój telefon. No i nic dziwnego, bo po przeciwnej stronie szosy są dwa powalone słupy telefoniczne. Odcinek szosy niemal prostoliniowy. A jednak co i rusz w pobliżu bramy prowadzącej od szosy do naszego ogrodu zdarza się wypadek. Ostatni wypadek, który opisywałem zakończył się śmiertelnie przy moim płocie, w pobliżu bramy. W niedzielę rano zdarzył się wypadek kolejny...
Dziś ponownie stawiam na ducha. Rzecz zdarzyła się wczoraj późnym wieczorem. Znowu u naszej bramy. To samo miejsce. Fotka u góry.
Jechał drogą konwój specjalny. Pilot wjechał do rowu i zatrzymał sié, jak widać, u naszej bramy. Konwojował wagon metro wieziony od producenta w Hiszpanii do Istambułu.
Dziś rano samochód był nadal w rowie u naszej bramy.
Widać, że prosty odcinek drogi. Ten słup, to słup naszego płotu. To nie wypadek. To duch.
Przypomnę fotkę, którą zamieściłem w jednym z komentarzy 2-go lutego 2013, kiedy to miał tu miejsce wypadek śmiertelny. Punkt zatrzymania oznaczyłem wtedy strzałką czerwoną. Dodałem dziś drugą strzałkę żółtą – punkt zatrzymania z wczoraj. Oba dokładnie na wysokości naszego płotu.
Zwalanie winy na przypadek – oto co nam pozostaje gdy do sprawy chcemy podchodzić materialistycznie. No, można, czemu nie?
Zauważmy, że tym razem do gry dołączył się WAGON. Sądzę, że ma to wszystko znaczenie symbolicznie. O tym w jednak w następnej notce za parę dni. Po przerwie wracam bowiem do regularnego pisania.
P.S. Specjalnie dla Tichego: mój słup co straszy: