Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski
71
BLOG

Nie ma rzeczy świętych

Arkadiusz Robaczewski Arkadiusz Robaczewski Polityka Obserwuj notkę 4

Pamiętam opowieśc przytaczaną w którymś z tekstów przez Annę Kamieńską: Chłop, niestary jeszcze, całe życie ciężko pracujący, miał raka na języku. Mieli mu ten język obciąć. I gdy już go do lekarza przywieźli, do zabiegu przygotowali, mówią: No, chłopie, powiedz sobie coś, coś ostatniego w zyciu, w całym życiu. A chłop zadumał się, po czym pewnym, zdecydowanym, acz nieco przyciszonym głosem, powiedział powoli: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus"

Często, gdy idę ulicą, jestem na poczcie, w banku, w autobusie, albo gdziekolwiek zresztą, gdzie są skupiska ludzi, mimowolnie słyszę jakieś części rozmów. Bywa, że ludzie rozmawiający, a jest to uderzające, w sposób zupełnie bezrefleksyjny używają wyrażeń, które w takiej rozmowie potocznej nie powinny padać. Zawołanie "Jezu", "Jezus Maria", "Rany Boskie" wplecione są w zwyczajne pogaduszki o sprawach błahych, nieważnych, czasem niesmacznych albo i nieprzyzwoitych.

Wiem, że wypowiadający je w takim kontekście nie zdają sobie sprawy, z tego, co robią. Dla nich Rzeczywistości, które kryją się za tymi wyrażeniami nie są żywe. "Rany Boskie" to po prostu wkrzyknik, a nie krynica naszego Zbawienia, oznaka Męki Zbawiciela, niegdyś (nie tak dawno jeszcze) przedmiot kultu i szczerej bojaźni. Podobnie Imię Jezusa nie jest już tym, na które zgina się każde kolano (jakże piękne i znaczące jest, gdy w obrządku trydenckim kapłan, ministarnci i wierni, gdy tylko Imię Jezusa jest wypowiadane w liturgicznym tekście robią skłon głową na znak czci i bojaźni). Używanie tych wyrażeń, jako wykrzykników w potocznych rozmowach jest niewątpliwie bluźnierstwem - może nie do końca zawinionym. Bluźniersto jednak takie jest też znakiem braku wiary. Wiara zanika. Nie razi nas to bluźniestwo, spowszedniało.

Może taki "drobiazg" stać się dobrym punktem wyjścia w pracy duszpasterskiej kapłanów? Skłonieniem do postawienia sobie pytania o wiarę tych, którzy chodzą do kościoła, ale tylko z usypiającego przyzwyczajenia lub przejętego w spadku obowiązku?

Warto powrócić do takiego "katechizmowego kaznodziejstwa", codzienność dostarcza tematów aż nadto wiele.

Nas,wiernych, zanadto przyzwyczajono, że wiarę ma się w sercu, nie zaś w gestach i słowach. O ile gesty i słowa, najbardziej nawet nabożne nie zastąpią wiary, o tyle ich używanie - miejsce, czas i sposób w jaki to robimy, może być nie tylko znakiem wiary, ale i do wiary pobudzać, (lub wiarę gasić) zarówno nas, jak innych. 

arob@hot.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka