Staropolskie przysłowie mówi, że wśród najlepszych przyjaciół psy zająca zjadły. Takie właśnie wrażenie zrobiła na mnie dyskusja, która w TVP stanowiła komentarz do serialu ZDF „Nasze matki, nasi ojcowie”. Z pozoru wszystko było w porządku. Uczestniczący w niej dziennikarze i naukowcy, wśród nich Szewach Weiss, b. ambasador Izraela w Polsce, urodzony w Borysławiu, który przeżył okupację dzięki opiece udzielonej przez polskie rodziny, jednoznacznie kwitowali projekcję opiniami, że przyczynia się ona do utrwalenia stereotypu Polaków jako antysemitów.
Jak mogło dojść do tego, że w ogóle powstał taki film? I tu pojawiają się dość zagadkowe okoliczności. Konsultantem historycznym serialu był niemiecki historyk Juliusz H. Schoeps, który uważa, że obraz Armii Krajowej nie jest w tym filmie wypaczony. Badacz ten, co sam podkreśla, jest Żydem. Jego zdaniem prawicowe formacje wojskowe charakteryzował w czasie wojny antysemityzm.
A jakżeby inaczej, chciałoby się w tym miejscu dodać.
W dyskusji dotyczącej filmu, który rzekomo z przyczyn oszczędnościowych został okrojony, a polskie wątki wprowadzone w ostatniej chwili (!?), nie uczestniczyli jego realizatorzy. Zapewne widz nie zdziwiłby się, gdyby okazało się, że i wśród nich są Żydzi. Cały problem w tym, że Polacy mają oprawo oczekiwać, a nawet żądać, aby ofiary Holocaustu, cudownie ocalone przez naszych heroicznych rodaków, jednoznacznie świadczyły na ich korzyść i przeciwstawiały się takim zakłamanym, wrednym produkcjom. Szewach Weiss, postać niewątpliwie bardzo sympatyczna i dość sprawnie poruszająca się w meandrach polsko-żydowskich oraz prof. Julius H. Schoeps zachowują się w tym przypadku obłudnie, przechodząc do porządku dziennego nad karygodnymi fałszerstwami.
Przykro to powiedzieć, ale film prezentuje nie tyle niemiecką, co niemiecko-żydowską wersję historii II wojny światowej. Polacy grają w niej rolę antysemitów, a Żydzi i tzw. zwykli Niemcy, uwikłani w wojenną machinę – ofiar. Katami są Rosjanie, o czym podczas dyskusji nie wspomniano. O przypadku (a zwłaszcza wypadku przy pracy) mowy być nie może. Niemcy, którzy stroją się dzisiaj w poprawnościowe szaty - wszelka rozmowa z nimi na temat Zagłady oraz jej ofiar wywołuje lęk w oczach rozmówców - przykładają wielką wagę do kwestii związanych z obrazem Żydów we współczesnej sztuce.
Lichy serial jest jednym wielkim fałszerstwem. Zarówno w warstwie czysto filmowej (uniknięto w nim obrazów wojennej pożogi rozpalonej przez Niemców w naszej części Europy), jak i dźwiękowej (bohaterowie snują się na terenach przyfrontowych w sielankowym zielonym otoczeniu, do którego w ogóle nie dochodzą żadne odgłosy wojny). O postaciach wrednych Słowian (Polaków, Ukraińców i Rosjan), które zostały w nim przedstawione, mówili uczestnicy dyskusji.
Niemcy odreagowują serialem polską traumę w sposób chwilami komiczny. Jedno z dłuższych ujęć pokazuje wrak czołgu z numerem 102. Wbrew prawdzie historycznej batalia z Polakami została wygrana :).
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka