Podzielam opinię, że niektóre medialne fakty wytwarzane są tylko po to, żeby nakarmić nimi odbiorców za granicą i przy okazji paru głupców w kraju. Informacja o zdemontowaniu siatki szpiegowskiej w Polsce przywodzi mi na myśl dowcip, z gatunku poliszdżoksów, w którym miłosierny Stwórca stawia zadanie mogące otworzyć przed trzema grzesznikami bramę niebios.
– Macie tu po dwie kulki. Który mnie zadziwi, tego czeka wielkie szczęście.
Amerykanin zachwycił Stwórcę żonglerką, był Niemiec pionową konstrukcją z kulek. Przebił wszystkich Polak, który jedną kulkę zgubił, a drugą zepsuł.
Bez trudu można sobie wyobrazić, że dowcip ten powstał np. w jakiejś polskojęzycznej gazecie wychodzącej w naszym kraju. Jej wydawcami mogą być choćby Niemcy, którzy mają już w swoich rękach ponad 90 proc. tytułów prasowych.
Żeby było śmieszniej w swoim kraju wprowadzili oni ustawodawstwo, które nie pozwala na przyjęcie więcej niż 10 proc. tytułów. Ruscy oligarchowie polskich gazet nie kupują. Ale mają za to carte blanche jeśli chodzi o energetykę.
Szczęśliwie tak Niemcy, jak i Rosjanie, wykonują wszystkie manewry bez udziału wywiadowców i wywiadu.
Polski czytelnik łapie w lot każdą podrzuconą mu głupotę jak kameleon muchę, więc i nasz ostatni szpieg powinien być odpowiednio opakowany. Kanieczno w gazety, to się samo przez się rozumie. Mam na myśli tego gościa, który trzymał w domu listę z wykazem kandydatów na współpracowników ruskiego wywiadu. Za niedługo w świat pójdzie informacja, że lista była z kopią. W domu miał tylko oryginał, gdyż kopię wysyłał do Putina zapominając wypisać na kopercie nazwisko adresata. Oryginał postanowil zjeść, tylko nie zdążył, gdyż wywiadowcy nawiedzili go przed lunchem.
Taki profil polskiego szpiega na ruskim żołdzie pasuje jak ulał do wizerunku Polaka w zagranicznych mediach.
To oczywiście nie jest żaden wymysł. Nieco wcześniej nasz wywiad odniósł wielki sukces w Krakowie. Tu z oczywistych względów nie postawił na zamachowca, mimo że tytuł doktora nauk technicznych nakazywałby więcej zaufania, i wziął sprawy w swoje ręce udzielając Brunonowi K. wszechstronnej pomocy aż do szczęśliwego finału - tj. do zapuszkowania delikwenta. Można sobie wyobrazić, że dla uwiarygodnienia podsuwanej publice historii niektóre wywiady, oczywiście nie nasz, są w stanie poprowadzić grę wywiadowczą jeszcze dalej.
Na przykład do wielkiego bum.
Poza tym polska wieś zaciszna i spokojna. Od lat czytam informacje na różnistych, rzekomo prawicowych portalach i, dziwota, aż mnie skręca. Wylewane są w nich hektolitry pomyj na polskiego Papieża o którym pisze się najczęściej jako o Wojtyle-Katzu (wiadomo jakiej krwi), któremu kudy tam do metropolity moskiewskiego, tego jedynego, prawdziwego depozytariusza chrześcijaństwa.
Ruskie, jak wynika z tych publikacji maja najwspanialszego przywódcę na świecie, największą gospodarkę i najbardziej bitną, a przy tym najbardziej pokojowo nastawioną armię. Wszystko to oczywiście publikuje się bez opamiętania w Polsce, która brnie w nieporozumienie, jakim jest opcja prozachodnia.
Agentom obcych wywiadów wtórują ochoczo, i zapewne zupełnie przypadkowo, politycy różnej maści, od prawa do lewa.
Polski kontrwywiadowco interesujesz się takimi sprawami?
Nie? To błąd. Wielki błąd.
*Jestżem (staropol. - przyp. AL)
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo