Czy wyobrażam sobie najważniejszego kapłana kościoła powszechnego, który bierze krzyż? Tak, nie tylko wyobrażam go sobie, ale nawet widziałem takiego kapłana. Był nim Karol Wojtyła, który niósł wiele krzyży. Najpierw krzyż sierocego życia, później – nowohucki, gdy innym brakowało odwagi by samemu stanąć w obronie wiary, wreszcie krzyż własnej ofiary i związanej z nią ciężkiej choroby.
Ojca Świętego nie ma już między nami, ale jego mężną postać pośród tłumów, która dziś kojarzy się bezpośrednio z postacią samego Mistrza, będziemy mieli przed oczami do końca naszych dni. Człowieka z krzyżem, z którym przekraczał granice środowisk, społeczności oraz państw. I jego nauczanie zakorzenione w tradycji, a przecież przemawiające do współczesnych.
Do napisania tego tekstu skłoniły mnie słowa samego papieża Franciszka, który w wywiadzie dla meksykańskiej stacji Televisa stwierdził, iż ma wrażenie, że jego pontyfikat będzie krótki. Papież, który rozważa kwestię obecności w Kościele „biskupów emeritusów (seniorów)”, powiedział, że być może potrwa on jeszcze „cztery, pięć lat”*. Świadomie skracam dystans w tym tekście, gdyż taka jest też cecha tego pontyfikatu. Papież, który koncentruje się na elementarnych dociekaniach nie unika zapewne równie prostych pytań adresowanych bezpośrednio do niego samego. Nie unikną ich również inni przedstawiciele hierarchii kościelnej.
Nie ukrywam, że towarzyszy mi lęk, gdy patrzę na widoczny wysiłek z jakimi papieże dwóch ostatnich pontyfikatów wypełniają swoją posługę. I zapewne nie jestem w tym odosobniony. W Triduum myślałem o Panu Jezusie, który w wieku 33 lat podejmował najwyższą ofiarę mówiąc w Jerozolimie z mocą:
„Zburzcie tę świątynię, a w trzy dni ją odbuduję".
Kościół potrzebuje przede wszystkim tej energii, która płynie bezpośrednio z Ewangelii i zawartego w niej Słowa. Nauczania adresowanego do ludzi wolnej woli, szukających dla siebie najwłaściwszej drogi. Nowoczesnego i otwartego od pierwszych chwil, czyli takiego jakie znamy od dwóch tysięcy lat.
Jacy kapłani mają nieść tę Nowinę? Wystarczy spojrzeć na wizerunek namalowany w Krakowie pod okiem siostry Faustyny, by dostrzec w nim wzór (ideał) nauczyciela, który jest nieustannie potrzebny. Żarliwego i kochającego.
W kościele pojawiają się od czasu do czasu kapłani, którzy przemawiają do nas z mocą Chrystusa. Rzadko jednak czynią to umocnieni formalnie przez autorytet Kościoła. To niebywałe szczęście, że w swoim czasie znalazł się ktoś taki jak, pośrednio, abp. Adam Sapieha, Książę Niezłomny oraz abp. Eugeniusz Baziak, którzy powierzyli sakrę biskupią Karolowi Wojtyle.
A dziś? Onegdaj młody, śpiewający z dziećmi biskup Antoni Długosz wiosny w Kościele nie czyni, raczej potwierdza regułę. Rzecz charakterystyczna: ksiądz Piotr Pawlukiewicz, należący do grona najbardziej utalentowanych i obdarzonych wielką charyzmą kapłanów, potrafiący mądrze rozmawiać z młodzieżą, ale przecież nie tylko z nią**, mówił podczas jednej z nauk, że w swoim macierzystym kościele pw. św. Anny przebył dystans od drzwi wejściowych do ołtarza i kazalnicy. To stwierdzenie można potraktować jako symboliczne.
Powie ktoś, że nie każdy musi być biskupem. Przecież ks. Skarga również nim nie był….
Rzeczywiście nie musi. Tylko dlaczego nie mógłby nim zostać? Tym bardziej, że tysiące (jak sądzę), chciałyby usłyszeć co nam, nieco starszym a nie tylko młodzieży, ma do powiedzenia Duch Święty ustami skromnego, bardzo mądrego kapłana Piotra Pawlukiewicza.
-----------------------------------------------------------------------------------
*http://en.radiovaticana.va/news/2015/03/13/pope_francis_on_his_pontificate_to_date/1129074
** Może taki mały fragment z x. Piotra (tzn. z jego kazania wygłoszonego w Świętej Lipce):
„Jest pytanie drugie, które nam się tutaj przedstawia: dlaczego Jezus odkupił świat dlaczego umarł na krzyżu? My, kochani chrześcijanie egoiści, zaraz byśmy mówili: „bo nas kocha, bo nas miłuje, bo Jezus miłował nas aż do końca...” Bo „my”, bo „ja”, bo „DLA NAS”... Kochani, pierwszy motyw śmierci Jezusa Chrystusa na Krzyżu jest taki, że On chciał uwielbić Ojca. Jest, w Ewangelii św. Jana (zanotujcie sobie) jedno zdanie, które jest NIESAMOWICIE ważne:
14 rozdział, 31: „Aby świat zobaczył, jak ja kocham Ojca”.
- Chodźmy – powiedział Jezus w Wieczerniku i poszedł na krzyż.” „Aby świat zobaczył, jak ja kocham Ojca”.
Chrześcijanin, który tego nie zrozumie, że nie on jest najważniejszy, tylko Bóg jest najważniejszy, nigdy nie stanie się chrześcijaninem. Będzie miał karykaturę chrześcijaństwa. A my ciągle myślimy, że to ‘ja’ jestem najważniejszy”.
Tylko prawda jest ciekawa.
Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii.
Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo