W Wyrykach obiekt uderzył w dom mieszkalny, co skutkowało zerwaniem dachu i uszkodzeniem kondygnacji. W sieci od razu zaroiło się od komentarzy internetowych ekspertów, którzy przekonują, że był to albo ukraiński dron albo wręcz jedna, wielka mistyfikacja, bo Google wczytał zdjęcie budynku do artykułu na temat opadów na jednym z portali. W środku tekstu zdjęcie jest jednak inne.
Atak dronów na wschodnią Polskę
Sprawa uszkodzonego domu w Wyrykach (woj. lubelskie) stała się jednym z głównych tematów w internecie po ataku rosyjskich dronów, które wczoraj wleciały na terytorium Polski. W sieci pojawiły się tysiące spekulacji i teorii, jednak oficjalne śledztwo wskazuje, że w budynek uderzył "niezidentyfikowany obiekt latający”, a nie dron, jak początkowo zakładano.
Podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego prezydent Karol Nawrocki określił incydent jako test polskiej odporności. Twierdził, że miał on sprawdzić stabilność urzędów politycznych oraz zdolność reagowania armii polskiej i sojuszniczej. - Jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, że od czterech lat mamy wojnę hybrydową, to po tym zdarzeniu powinien je porzucić – mówił prezydent.
Z kolei rzecznik służb specjalnych Jacek Dobrzyński zaznaczył, że jednym z głównych celów takich działań jest zdestabilizowanie polskiego społeczeństwa i wywołanie niepewności.
"To tylko opady", "na pewno Ukraińcy"
W sieci szybko zaczęły pojawiać się zmanipulowane zdjęcia i wpisy sugerujące, że budynek w Wyrykach został uszkodzony przez burzę sprzed dwóch miesięcy albo że drony zostały podrzucone.

"Ludzie, włączcie myślenie"
Na dowód internauci pokazują wtopione zdjęcie do artykułu z Google'a domu w Wyrykach już po rosyjskiej prowokacji, który dotyczył opadów sprzed kilku tygodni. Problem w tym, że w środku tekstu na portalu Eski nie ma tego zdjęcia. Internetowe śledztwo ma dowieść, że żadnego nalotu dronów ze wschodu nie było, a politycy, wojsko, NATO i cała Europa celowo manipulują, by wciągnąć Polskę do wojny po stronie Ukrainy.

Prokuratura Okręgowa w Lublinie zdementowała teorie. - Zdarzenie w Wyrykach Woli w powiecie włodawskim dotyczy niezidentyfikowanego obiektu latającego, który spowodował zniszczenia m.in. domu mieszkalnego. Obiekt nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty – wyjaśniła prokurator Jolanta Dębiec. Śledczy są przekonani, że użyte przez Rosjan drony były lekkie i nie mogły spowodować tak poważnych zniszczeń.
Zdaniem Tomasza Kawiaka, pasjonata fotografii, który nocą obserwował rykowisko jeleni w pobliżu wybuchu, na niebie był nisko myśliwiec, a potem dostrzegł w lornetce dużego drona. W rozmowie z "Nowym Tygodniem" dodał, że polski samolot wojskowy wystrzelił w jego stronę rakietę, jednak pocisk prawdopodobnie chybił. Istnieje więc hipoteza, że to właśnie ten pocisk mógł uderzyć w budynek w Wyrykach.
Prokuratura bada, co spadło na dom w Wyrykach
Na oficjalne potwierdzenie tej wersji trzeba jednak poczekać. Prokuratura i wojsko prowadzą oględziny, a ostateczne wyniki mają zostać przedstawione po zakończeniu śledztwa. Jedno jest pewne - to nie wina opadów, ani ukraińskiego drona, który rzekomo spadł na dom w Wyrykach.
W mediach wypowiadali się na ten temat sami poszkodowani. - Oglądałem rano wiadomości i widziałem, że ostrzegają przed nalotem rosyjskich dronów. Ale pomyślałem, że to nic nowego. Już nieraz tak mówili. Słyszałem, że samoloty latają, ale nagle jakby jeden się zaczął zniżać. No i po tym jedno uderzenie. Huk. Dom się zatrząsł. Teraz właściwie nie mamy domu - mówił właściciel zniszczonej nieruchomości, pan Tomasz w rozmowie z Onetem. - Wybiegliśmy na zewnątrz i zobaczyliśmy gruzowisko. Wcześniej nic się nie działo. Poza tymi głośnymi samolotami to nic nie wskazywało, by coś się miało wydarzyć - relacjonował.
Istnieje też taka teoria w sieci, że właściele domu są "podstawieni" i celowo biorą udział w wielkiej "mistyfikacji". Część z tych spekulacji może być podsycana i wykorzystywana przez rosyjskie boty - po to, by odsunąć odpowiedzialność od Federacji Rosyjskiej za wywołanie kryzysu.
Fot. Dom w Wyrykach po prowokacji ze strony Rosjan/PAP
Red.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo