Gdyby nie oni, bardzo dziś duże elektoraty wspierające wielokadencyjnych prezydentów i burmistrzów nie mogłyby – mimo wszystko - liczyć na zwycięstwo swoich kandydatów. Wyniku dopełnili niemłodzi i ,,wykształceni” przez TVN, a wcześniej przez GW, ludzie, którzy delikatnie mówiąc nie przepadają za ,,pisiorami” i napędzani są strachem przed (dobrą) zmianą. Już cztery lata temu okazało się, że największym poparciem urzędujący w Krakowie prezydent cieszy się wśród osób starszych, w wieku powyżej 61 lat (66,8 proc.)*.
Z moich doświadczeń wynika, że przeciw zmianie głosują ludzie, którzy całą wiedzą na temat otaczającego ich świata, głównie polityki, czerpią z TVN-u. Osoby te najczęściej kompletnie nic nie wiedzą o Bożym świecie, nie mają potrzeby analizowania czegokolwiek i posiadają wszczepioną im przez opozycyjne media, a także środowiska, pogardę dla PiS i przekonanie o własnej wyższości.
Oczywiście nie byłoby zwycięstwa w wielkich miastach, gdyby nie zdeterminowana mniejszość, która czerpie konkretne profity z funkcjonowania od dekad w orbicie wielkomiejskiej władzy. W Krakowie to cały aparat urzędniczy, osoby zatrudnione w miejskich spółkach, straży miejskiej, zajmujące się edukacją, szkolnictwem wyższym i realizujące w rozmaitych organizacjach społecznych. Dochodzą do tego liczne firmy świadczące usługi na rzecz tego środowiska.
W sumie dziesiątki tysięcy osób. Nie można zapominać, że dziś gminy w Polsce są w istocie potężnymi podmiotami gospodarczymi, przypominającymi spółki z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością. Co ciekawe, wspierający wielkomiejską władzę - mam na myśli ,,wykształconych" przez TVN - nic z tego nie mają, a nawet są świadomi, że przykładają palec do pogłębienia się rozmaitych negatywnych zjawisk. Zaszczepiona im niechęć do PiS jest jednak dużo mocniejsza.
Zaniechania w polityce mszczą się szybko. Wynik wyborów w dużych miastach to między innymi efekt rezygnacji z repolonizacji mediów i tworzenia własnych gazet oraz telewizji (mówią o tym od dawna m.in. bracia Karnowscy), a także nieprzyjrzenia się takim walcom propagandowym jak TVN, które to medium przez lata skutecznie demolowało debatę publiczną w Polsce odgrywając antydemokratyczną rolę.
Potwierdziły się niestety moje przypuszczenia, że wybory w Krakowie będą miały formę plebiscytu. PiS, licząc na cudowne przebudzenie się elektoratu i wolę zmiany, nie weszło w mieście w ostre starcie z Majchrowskim, choć stolica Małopolski nie jest wolna od wielu negatywnych zjawisk. W efekcie leciwy prezydent dobiegł na metę z lekką zadyszką, choć w tym biegu terenowym na orientację mógł spodziewać się poważnego uszczerbku.
Mam obawę, że taka decyzja może dobrą zmianę sporo kosztować i przyczyni się do wykreowania legendy Majchrowskiego, zapewniając mu jeszcze długie rządzenie miastem. Co się za tym kryje? Otóż dobra zmiana realizuje potężne programy w dziedzinie infrastruktury i rozwoju, które obejmują Małopolskę (plany dotyczą m.in. budowy obwodnicy północnej miasta, a także trasy S7, która połączy południe Polski ze stolica i wybrzeżem). Sukces w tej dziedzinie jest PiS potrzebny w perspektywie wyborów do europarlamentu, Sejmu oraz kolejnych wyborów samorządowych. Sukces ten, jak łatwo się domyślić, chętnie wykorzysta również Majchrowski, który – o czym doskonale wiedzą krakowskie władze Prawa i Sprawiedliwości – chętnie dokłada własną cegiełkę pod duże projekty budujące jego wizerunek.
Pytanie tylko, czy nie jest to zbyt wysoka cena, jaką poniosą mieszkańcy miasta, których świadomość utrzymywana jest na poziomie informacji i wiedzy płynących z TVN oraz innych mediów opozycyjnych? Czy porozumienia, to znaczy rozmaite układy, zawierane z lewacką ekipą prezydenta Krakowa, nie okażą się toksyczne dla samego środowiska PiS w mieście?
*https://gazetakrakowska.pl/wyniki-wyborow-samorzadowych-2014-krakow-wybory-prezydenta-ii-tura-exit-poll/ar/3666438
