W ostatnich latach rzadko zgadzałem się z publicznymi wypowiedziami Lecha Wałesy, ale z jego słowami wygłoszonymi 10 kwietnia 2010 r. przed godziną 11 w rozmowie telefonicznej z TVN zgodzę się całkowicie. Powiedział wówczas między innymi:
"To jest nieszczęście drugie po Katyniu, tam nam próbowano głowę odciąć i teraz też zginęła elita naszego kraju. Uzupełnić to, to trochę potrwa. Strata wielka niezaleznie od różnic, strata intelektualna wielka dla narodu. Wyrwa, wyrwa tak jak Katyń, wyrwano nam po raz drugi elitę tego kraju".
Wyrwano nam po raz drugi elitę tego kraju.
Taki sposób rozumowania był zupelnie naturalny, właściwy dla dużej części Polaków. Upoważniała do tego historia oraz sytuacja bieżąca. Rosja była postrzegana jako agresywny sąsiad o zapędach imperialnych, kraj rządzony przez oligarchię, tłamszący swobody demokratyczne i mordujący niewygodnych obywateli. Ale w ciągu 2 godzin stał się wiarygodnym gwarantem uczciwego sledztwa dotyczącego katastrofy, której przebieg zmieniał się niemal z minuty na minutę Wkrótce ten sam mędrzec bez zastrzeżeń podawał przyczynę katastrofy, bez jakichkolwiek przesłanek wskazaną przez Rosjan. Wieczorem przecierałem oczy ze zdumienia dla wręcz bolesnego uwielbienia Rosji.
Nie byłem wnikliwym obserwatorem życia politycznego, ani gospodarczego. Nie jestem też wybitnie inteligentny ani spostrzegawczy, ale jeśli wbrew racjonalnym przesłankom narracja zmienia się w ciągu kilku godzin o 180 stopni, to nie sposób tego nie zauważyć i nie wyciągnąć oczywistych wniosków.
Stykam się z bardzo wieloma osobami. Po blisko roku od tragedii trudno spotkać człowieka akceptującego medialną wersję zdarzeń. Jedynie osoby ułomne intelektualnie lub wykazujące nadmiar nienawiści nad rozsądkiem wierzą w bezpodstawne insynuacje i wersję katastrofy wg MAK. Skoro zwykli, mniej poinformowani ludzie posiadają świadomość zamachu, to z pewnością jest ona powszechna wśród polityków dziennikarzy, ludzi życia publicznego kształtujących oblicze współczesnej Polski. Dlatego dzisiaj do nich kieruje słowa, których jestem pewien.
Ludzie bedący solą polskiej ziemi nie wierzą w oficjalny przekaz medialny dotyczący Smoleńska.
Wyrażę to jeszcze inaczej:
Świadomość zamachu jest powszechna wśród ludzi, dla których Polska nie jest pustym słowem oraz tych, którzy wykazują zainteresowanie tematem tragedii.
Nie musicie dalej upadlać siebie i Polski. Cały ten wysiłek agentury wszelkiej maści, kanalii dziennikarskich, pseudoekspertów i polityków starających się kształtować wirtualną rzezywistość odnosi coraz mniejszy skutek. Krąg odbiorców ich przekazów stale maleje i jest to proces NIEODWRACALNY. Gołym okiem widać niemal śmieszność kolejnych wrzutek. Wszyscy, którzy sądzą, że kłamstwo będzie trwało długo odejdą w niebyt wcześniej niż sądzą. Obecna Polska nie jest krajem z 1944 roku, gdzie ruskie sołdaty i czołgi były gwarantem utrwalania władzy, a słuchanie zagranicznego radia było represjonowane. .
Ochłonęliśmy z rozpaczy, że znów Rosja nas upokorzyła. że zadała cios w samo serce. Barbarzyńskie kraje kierują się barbarzyńskimi zasadami. Ich prawo. Natomiast na naszej ziemi, tu w kraju bezkarnie działaja polskojęzyczni obywatele, którzy zdeptali majestat Rzeczypospolitej przyjmując z wyboru lub ze strachu dyktat obcych państw. To oni wciąż próbują narzucić nam obcy kaganiec, naprzemian strasząc potęgą i obiecując ciepła wodę w kranie w zamian za głupotę i uległość. Ale już obudzli się ludzie sumienia i czynu. Będzie ich więcej i więcej. Rzeczy zaczną być nazywane po imieniu Zbrodnię nazwiemy zbrodnią, zdradę zdradą, kradzież kradzieżą, a nienormalność nienormalnością. Jest nas dużo i mamy ogromny potencjał. Miejmy tego świadomość. Powoli, bardzo powoli, ale nadchodzą czasy honoru.
Kontynuujmy tok rozumowania Wałesy, gdy czuł jescze jak Polak. .Skoro Ruscy znów wymordowali naszą elitę, jak w 1941 w Katyniu, tak teraz również zechcą zastąpic ją nową drużyną na smyczy, biegle władającą naszym językiem. Nie trzeba być politologiem, by dostrzec namiestników cara na najwyższych szczeblach władzy.RP juz dzisiaj. Ale w przeciwieństwie do 1944 roku nie mają tu swoich czołgów i sołdatów, a i wybory nie muszą być takie jak wtedy. Zapewne dlatego "na wsjakij słuczaj" lokowali swą agenturę wśród opozycji. Nawet jeśli nie udało się tego zrobić wcześniej (w co wątpię), przygotowanie wizyty i dzień zamachu mogły stanowić doskonałą sposobność uwikłania kolejnych osób, nawet wbrew ich woli..
Na szczęście część osób z delegacji pozostała przy życiu. Ludzie Ci dziś świadczą o tym, co przeżyli w tamtych chwilach w Rosji. Świadectwa te są głeboko emocjonalne i chwilami wstrząsające, ale niestety, nie niosą niemal żadnych wartości informacyjnych. A przecież w końcowych scenach "Mgły" słyszałem apel o poszukiwanie prawdy. Bardzo wielu z nas, dotarcie do prawdy smoleńskiej potraktowało jako wyzwanie życia. Pragnąłbym, aby bohaterowie tego filmu równie poważnie potraktowali nas, widzów - Polaków, którzy poświęcamy znaczący kawałek życia na zrozumienie tego, co stało się gdzieś, tam. Czy taka treść przekazu była ich świadomym wyborem, czy była uwarunkowania zewnętrzne? Z pewnością dzieją się sprawy, których nie rozumiem, o których nic nie wiem. .Dlatego przychodzi wątpliwość: czy kłamstwo może być sposobem dotarcia do prawdy?
Pytam dlatego, ponieważ od chwili opublikowania przez Tomasza Sakiewicza tekstu "Poznamy prawdę o Smoleńsku" odnoszę nieodparte wrażenie, że oto mamy przygotowaną następną wersję prawdy dla Polaków. Prawdy, wygodniejszej dla KOGOŚ i mniej bolesnej dla wszystkich. Ale czy ta prawda pozwoli nam spokojnie spać? .
Dociekliwy czytelnik odnalazł w domowych zasobach GW datowaną 11 kwietnia 2010. Ku jego zdziwieniu, na pierwszej stronie widniało znacznych rozmiarów zdjęcie Tu-154. Podczas gdy większość gazet codziennych uznało umieszczenie zdjęcia pary prezydenckiej za naturalne, ten organ zaserwował swoim czytelnikom skojarzenie z "prezydenckim tupolewem" jako nadrzędną prawdę. Wkrótce również TVN24 upublicznił film startującego Tu-154 w ostatni lot do Smoleńska, chociaż przez wiele minut red. Kuźniar podawal potwierdzoną informację o katastrofie Jaka-40. Czyżby reporterzy filmujący wylot z Okęcia nie pracowali w tej stacji, by sprostować tę fatalną pomyłkę?
Może mijam się z prawdą, ale moim zdaniem przez 9 miesięcy nie pokazano wiarygonego potwierdzenia wylotu pana prezydenta wraz z członkami delegacji 10 kwietnia 2010 samolotem Tu-154. Gdy wśród internautów zaczęły pojawiać się głosy kwestionujące wylot delegacji właśnie tym samolotem, pojawili się świadkowie owego wylotu. Na ten temat napisałem krótką notke. Również komentujący potwierdzali moje spostrzeżenia. co do niewiarygodności relacji. Teraz ujawniono kolejnego świadka wylotu delegacji Tu-154. Znów, żadnego zdjęcia, fimu - nic. A ja jestem jak niewierny Tomasz, jak nie zobaczę WIARYGODNEGO materiału, nie uwierzę. Zbyt dużo kłamst słyszałem w swym życiu.
Znów wspomnę jeden z komentarzy, przywołujący znany artykuł Łażącego Łazarza "Gruppenführer KAT". W żadnym dokumencie cytowanym przez ŁŁ nie wspomniano o dwóch samolotach. Planowany był jedynie lot jednego samolotu specjalnego, w którym wedle słów ówczesnego marszałka miały znaleźć się miejsca dla 12 przedstawicieli parlamentu. Znam wyjaśnienie ministra Sasina w sprawie zapotrzebowania dwóch samolotów Tu-154 i Jaka-40, ale nie widziałem żadnego dokumentu, z którego wynikałoby zadysponowanie tych dwóch maszyn z 36 pułku na dzień 10 kwietnia.
Po wielu miesiącach ustalono, że funkcjonariusze BOR jednak oczekiwali na przylot prezydenta na Siewiernym. Po dziewięciu miesiącach nastąpił wysyp świadków wylotu delegacji Tupolewem -154 z Okęcia. Ani jedno ustalenie ani drugie nie wzbudza mojego zaufania.
Gdyby okazało się prawdą, że ani delegacja, ani prezydent nie polecieli Tu-154, wówczas cała nachalna agenturalna propaganda oraz ruskie "dowody katastrofy" ległyby w gruzach. Jest to najprostrzy sposób udowodnienia zamachu. Dlatego warto poszukiwać informacji o ewntualnym locie cywilnego samolotu, tym bardziej, że istnieją wskazania do podjęcia takich poszukiwań. Podałem je w kilku poprzednich tekstach.
Świadome zaniedbanie jakiegokolwiek wątku w śledztwie to dalsze upokorzenie Polski, nie mające nic wspólnego z obroną resztek majestatu Rzeczypospolitej. Czymże byłoby np. skonstatowanie, że pan prezydent miał dotrzeć do Smoleńska wozem drabiniastym w zestawieniu z obrazem nagiego ciała prezydenta RP w krawacie.
Inne tematy w dziale Polityka