Do niedawna byłem skłonny wierzyć, że samolot Tu-154 nb 101, o ile istnial, miał rozkład foteli jak na schemacie rysowanym przez ekspertów GW.

Zaznaczyłem, o ile istniał, bo trudności z ustalaniem faktycznej liczby miejsc w samolocie przez ponad rok poddają w wątpliwość istnienie realnego samolotu. Według schematu tupolew miał 4 wydzielone pomieszczenia o podwyższonym standardzie mieszczące 4 +2+ 8 + 8 osób. Co prawda na rysynku nie widać dokładnie układu foteli w salonce prezydenckiej, ale ze zdjęć umieszczonych w notce http://arturb.salon24.pl/308271,drobne-szczegoly wynika, że naprzeciw trzyosobowej kanapy, znajdował się pojedynczy fotel. Coraz liczniejsze fotografie "prezydenckiego samolotu" zdawały sie potwierdzać ten układ.
Ale wczoraj, FYM powołująć się na specjalny nr "Lotnictwa" napisał:
"Wnętrze kabiny pasażerskiej samolotu Tu-154M o numerze bocznym "101" mieści 90 pasażerów. Wraz z miejscami w dwóch luksusowych salonkach, polskie Tu-154M są przystosowane do przewozu 112 pasażerów (STU DWUNASTU - podkr. F.Y.M.), w tym 22 w salonkach o podwyższonym standardzie."
http://freeyourmind.salon24.pl/314130,fotosynteza-2#comment_4512035
Zatem salonek nie było czterech, ani trzech, lecz dwie. Któż może wiedzieć lepiej, niż redaktorzy "Lotnictwa". Ale w głowie prostego oszołoma rodzi się natychmiast pytanie. Skoro od początku przewidywano lot tylko jednego samolotu, to dlaczego pierwsza lista członków delegacji http://freeyourmind.salon24.pl/314130,fotosynteza-2#comment_4509550 liczyła 129 osób. Czy 17 osób miało dojechać rowerami, czy przylecieć na miotłach, a może kobiety miały siedzieć na kolanach u panów? Pytanie to prawdopodobnie pozostanie bez odpowiedzi, podobnie jak tysiące innych pytań oszołomów analizujących krętactwa dziennikarzy i polityków w sprawie zamachu na elitę Polski.
Aby rozwiać wątpliwości dotyczące liczby miejsc w salonce zacytuję człowieka, który z pewnością dokładnie wiedział jak ta salonka wyglądała. Jako były premier i brat prezydenta z pewnością wielokrotnie w niej podróżował. Poza tym rozmawiał z prezydentem w czasie jego lotu.
Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, w piątek późnym wieczorem, Leszek był zadowolony ze swojego przygotowania. W samolocie na pewno nie pracował nad tekstem. Miał taki zwyczaj, że często zapraszał kobiety do swojego saloniku, by mogły porozmawiać z Marylką, a sam przesiadał się dalej i tam rozmawiał z towarzyszami podróży. Leciała z nim Marylka, z bezpośredniego otoczenia pani Tomaszewska, pani Mamińska, na pewno też Anna Walentynowicz, którą brat ogromnie cenił. Sądzę, że te panie były w tym saloniku. Choć to nie jest najlepsza nazwa. Raczej możemy mówić o niewielkim przedziale ze stołem. Jest w nim sześć miejsc. Ale w miarę wygodnie da się podróżować w cztery-pięć osób.
http://www.popieramjk.pl/main.php?page=news&action=read&cat=opinion&id=63
Powtórzę,
Niewielki przedział ze stołem. Jest w nim sześć miejsc, ale w miarę wygodnie da się podróżować w cztery - pięć osób.
Czy pan prezes myślał o takim niewielkim przedziale?

W saloniku Jaka-40 wersja VIP przewidziano miejsca dla 6 osób, co dokładnie widać po pasach bezpieczeństwa na zdjęciu innego samolotu wykonanego dla osoby ze złym gustem i zamiłowaniem do przepychu.

W salonce tupolewa, jak nas przekonują, jest stolik, pojedynczy fotel i kanapa, a na kanapie pięć osób to tylko w wieku przedszkolnym się zmieści.


Inne tematy w dziale Polityka