Jeszcze nie ucichł głos syren przypominających, że 63 lata temu nasi rodacy oddali życie za wolność swoją i swojej Ojczyzny oraz godność, upodlonego przez lata podwójnej okupacji, życia. Nie minęły jeszcze dwie pełne dekady od czasu, kiedy w tym kraju z zimna krwią mordowano duchownych a panowie urzędnicy ówczesnej administracji państwowej wykonywali swoje nudne obowiązki uczestnicząc w realnym złu.
Żyjemy w kraju, w którym każda piędź ziemi krzyczy głosem swoich ofiar. W którym podwórka stołecznych kamienic były niemymi świadkami tysięcy ofiar "kulturowej kolonizacji" naszych braci z zachodu. W kraju, który przetrwał, wykrwawiony, zalew zsowietyzowanych Hunów ze wschodu.
Żyjemy na pustyni. Albo przynajmniej wśród ruin. Tylko niektórzy o tym zapominają. Dlatego trzeba im to przypomnieć.
Mam w rękach 13 numer Krytyki Politycznej, "Wakacje z prawicą", w którym znajduje się płyta DVD z nagraniem wizyty Slavoja Żizka w Warszawie i REDakcji na Chmielnej. Obejrzałem kawałek. Na resztę nie starczyło mi dzisiaj sił. (Swoją drogą nie dziwię się jakoś estetycznemu obrzydzeniu prof. Markowskiego wobec słoweńskiego filozofa przez małe f).
Zanim Slavoj Żiżek wygłasza wyperfumowanej lewicowej młodzieży z dobrych domów homilię, autor filmu raczy nas scenkami ze spaceru tegoż ze Sławkiem Sierakowskim po Warszawie. Niewinny spacerek zamienia się w pochwałę stalinowskich pozostałości architektonicznych i śladów po 50 -letnim gwałceniu Polski przez Uncle Joe. W pewnym momencie Panowie przechodzą przez Plac Piłsudskiego obok tablicy poświęconej Janowi Pawłowi II. I Sierakowski tłumaczy swojemu guru, że to tablica poświęcona komuś takiemu jak on, tylko na prawicy. Do tego jeszcze obrazek, jak rozpalony Sierakowski oddaje mikrofon swojemu mistrzowi i mój żołądek odmawia posłuszeństwa. A potem zaczyna się jazda - czyli wykład "Lękaj się bliźniego swego jak siebie samego".
Swoboda, z jaką nowa lewica sięga po Lenina i Stalina powinna niepokoić. A zdaje się, że nie wszystkich to niepokoi. "Przecież to niepoważne", "to tylko estetyczna zagrywa", "to nie ma nic wspólnego z tym, że Lenin i Stalin byli ludobójcami", itd., itp".
Niestety ma. I to dużo. W sercu miasta, które na skutek wojny, jaką nam zafundowali Hitler i Stalin, zostało niemal starte z powierzchni ziemi, grupka młodych "zaangażowaych" lewaków gada sobie swobodnie o Stalinie, korzystając z jego mądrości jako recept na rozwiązanie dylematów, jakie niesie poźnokapitalistyczna rzeczywistość.
Trzeba wreszcie powiedzieć: stop! Kurwa w tym kraju mówi się ściszonym głosem o takich zwyrodnialcach jak Lenin i Stalin. Ze względu na pamięc o milionach ofiar ich zwyrodnienia.
Tu już nie chodzi o estetyczne obrzydzenie. Tu chodzi o coś znacznie ważniejszego. O umysły młodych studentów warszawskich i innych uczelni w tym kraju. Gdzie ich dziadkowie i babcie ginęli za to, żeby oni teraz mogli sobie gadać na Chmielnej.
"Prześladowania, które idą w zapomnienie - trwają." Dlatego będziemy wam zawsze przypominać, w jakim kraju żyjecie. Bo z przyjęciem tego faktu do wiadomości nowa lewica ma ewidentnie cholerny problem.
Ale my pomożemy.
Inne tematy w dziale Polityka