W tym roku minie 80. rocznica założenia Ligi Morskiej i Kolonialnej. Organizacja ta, powstała w 1930 r., była w okresie międzywojennym największą organizacją społeczną, liczącą prawie milion członków. To dzięki działaniom Ligi zawdzięczamy m.in. nasze osadnictwo na Madagaskarze, w Angoli, Portugalskiej Afryce Wschodniej, czy na styku Brazylii, Argentyny i Paragwaju, gdzie Polacy zakupili spore terytoria w stanie Parana. (Do dnia dzisiejszego stanowią tam znaczną mniejszość.) Należy pamiętać, że to członkowie Ligi ufundowali okręt podwodny ORP „Orzeł”. Jednak chyba najbardziej ciekawe było usadowienie się Polski w afrykańskiej Liberii, właśnie za sprawą Ligi Morskiej i Kolonialnej. Ten epizod, który pragnę przypomnieć, świadczący o tendencjach mocarstwowych w II Rzeczpospolitej i marzeniach o koloniach, które okazały się zupełnie nierealistyczne.
Sprawa kolonii dla Polski stała się sprawą oficjalną 28 lutego 1933 r., kiedy to Senat RP uchwalił rezolucję, w której wezwał rząd do ubiegania się o mandat kolonialny dla Polski. Od tego czasu datuje się wzmożone zainteresowanie władz II Rzeczypospolitej sprawami kolonialnymi. Cztery lata później, 16 czerwca 1937 r. z inicjatywy posła Emeryka Hutten-Czapskiego powstało w parlamencie Koło Emigracyjno-Kolonialne, z udziałem 50 posłów i senatorów, którzy bardzo mocno wspierali rząd w tej sprawie.
Przy czym należy pamiętać, że w tym okresie „tort kolonialny” był już niemal całkowicie podzielony. Gdy przystępowaliśmy do wyścigu kolonialnego, w Afryce istniały tylko dwa niepodległe państwo – Etiopia i Liberia. Sprawa Liberii wypłynęła na jesieni 1933 r. Przyjechał wtedy do Polski nieoficjalny przedstawiciel tego państwa dr Leo Sajous, który zwrócił się do Ligi z propozycją pośredniczenia w nawiązaniu z Polską ścisłych stosunków gospodarczych, politycznych i kulturalnych. Przez kilka miesięcy trwały konsultacje władz Ligi, polskiego ministra przemysłu i handlu Ferdynanda Zarzyckiego oraz przedstawicieli rządu liberyjskiego. 3 kwietnia 1934 r. wypłynęła do Liberii delegacja Ligi. Głównym rezultatem wizyty było zawarcie 28 kwietnia umowy gospodarczej między zarządem Ligi, a rządem liberyjskim. Umowa została ratyfikowana przez parlament liberyjski. Uzyskała też sankcję polskiego rządu.
Umowa przewidywała m.in. wydzierżawienie Polsce 50 plantacji, przyznanie naszemu państwu strefy wolnocłowej w porcie, prawo do zorganizowania żeglugi kabotażowej oraz poszukiwań geologicznych. W umowie stwierdzono także, że polski rząd będzie bronił interesów Liberii w Lidze Narodów, a ta nie będzie podejmowała żadnych inicjatyw bez konsultacji z Polakami.
Do jawnej umowy była dołączona tajna klauzula, dotycząca spraw wojskowych. Liberia powierzyła Polsce zmodernizowanie swoich wojsk granicznych. Jednocześnie Polska w przypadku wojny miała prawo przeprowadzić w Liberii rekrutację Murzynów do armii pomocniczej. (Tadeusz Białas podaje, że zgodnie z klauzulą Polska miała prawo do powołania pod broń i przerzucenia do Polski 100 tys. Murzynów, ale liczba ta wydaje się zawyżona.) Główny negocjator umowy z ramienia Ligi Janusz Makarczyk nie był jednak zadowolony. Treść umowy zawiodła również oczekiwania posłów, gdyż klauzul wojskowych nie można było ogłosić, a pozostałe postanowienia były zwyczajnie umową handlową. Tymczasem – wspomina Makarczyk – „w Warszawie chodziło o materiał propagandowy, o unaocznienie przed społeczeństwem naszej mocarstwowości, krótko mówiąc o protektorat”.
Jednym z pierwszych posunięć władz polskich i liberyjskich po podpisaniu porozumienia między rządem Liberii, a zarządem Ligi było otwarcie w stolicach obydwu państw konsulatów. Konsulem Polski w Monrovii został Rudolf Rathaus, a konsulem Liberii w Warszawie wspomniany już dr Sajous, który jednocześnie pełnił obowiązki konsula Haiti w naszym kraju.
W roku 1934 wyjechało do Liberii kilku rzeczoznawców i kilkunastu plantatorów, którym przewodził gen. Gustaw Orlicz-Dreszer. W końcu listopada zostały ostatecznie wybrane tereny pod przyszłe plantacje, zaś w grudniu wybór ten zaakceptował prezydent Liberii i polecił niezwłocznie załatwić wszystkie formalności związane z przejęciem ziemi przez Polaków. Plantatorzy przystąpili do pracy, ale w związku z problemami finansowymi Ligi i małym zainteresowaniem ze strony polskiego rządu, który odmówił udzielenia specjalnej subwencji, sprawy posuwały się dość opornie.
Jednak akcja liberyjska załamała się nie z powodów ekonomicznych, lecz politycznych - po interwencji państw zachodnich, zainteresowanych eksploatacją Liberii. Rosnącymi wpływami Polski w Liberii zaniepokoili się Anglicy, Holendrzy i Amerykanie. Ci ostatni byli szczególnie zainteresowani ograniczeniem wpływów Polski w Liberii, gdyż amerykański koncern Firestone’a posiadał „przez miedzę z Polakami” olbrzymie plantacje drzew kauczukowych. Do Monrovii przyjechał specjalny delegat rządu USA, który przelicytował w obietnicach Polaków. Jednocześnie w wyniku zakulisowych intryg sprawił, że rząd Liberii stracił zaufanie do Ligi. W 1936 r. rozpoczęła się w Liberii gwałtowna antypolska kampania prasowa, inspirowana przez Amerykanów. Głosząc potrzebę obrony niepodległości Liberii przed zakusami rządu polskiego, który oskarżono o chęć przekształcenia tego państwa w polską kolonię, rząd USA zmusił rząd w Monrovii do podpisania kilku traktatów wymierzonych w interesy Polski. Z drugiej strony Departament Stanu USA wielokrotnie przez ambasadora RP w Waszyngtonie naciskał na rząd polski, aby wycofał Ligę z Liberii. Ostatecznie dopiero po interwencji amerykańskiej w Lidze Narodów polskie MSZ podjęło decyzję o cofnięciu swego poparcia dla Ligi. Akcja osadnicza ostatecznie załamała się w 1938 r., kiedy Liberia po podpisaniu szeregu traktatów z USA stała się jej faktyczną kolonią.
Trzeba przyznać, że były to mrzonki kolonialne. Ówczesny Minister Spraw Zagranicznych Józef Beck tak pisał o nich po latach w swoim pamiętniku: „W dziedzinie spraw określanych jako „kolonialne” Polska przeszła nawet okres podniecenia, szczerze mówiąc zupełnie dziecinnego. Od razu powiedziałem naszym „kolonizatorom”, że moim zdaniem kolonie polskie zaczynają się już w Rembertowie”. A gdzie zaczynają się dzisiejsze polskie kolonie?
Artur Górski
Inne tematy w dziale Polityka