Artur Górski Artur Górski
144
BLOG

Ktoś tu nie myśli „po polsku”

Artur Górski Artur Górski Polityka Obserwuj notkę 0

- Elżbieta Jakubiak zawieszona, Marek Migalski wykluczony z grona członków delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim. O czym świadczą te decyzje? Czy - jak chce tego większość mediów - można je ze sobą łączyć?

- Jeśli chodzi o Marka Migalskiego, to chciałbym zwrócić uwagę, że nie była to inicjatywa ani prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, ani któregoś z członków Komitetu Politycznego, ale władz naszej delegacji w Parlamencie Europejskim. Po drugie, pan Migalski sam siebie stawiał w trochę dziwnej, można nawet powiedzieć - dwuznacznej sytuacji, ponieważ nie będąc członkiem PiS, a jedynie gościem partii, cenzurował ją i krytykował władze. Starał się w sposób istotny wpływać na politykę PiS, a zachowywał się bardziej jako celebryta, gwiazda medialna niż polityk. I jeśli nawet z niektórymi uwagami i spostrzeżeniami zawartymi w jego liście otwartym można się zgodzić, to forma ich przedstawienia była karygodna. Natomiast jeśli chodzi o Elżbietę Jakubiak, to jestem przekonany, że to nieporozumienie i że w najbliższym czasie sprawa się wyjaśni i zostanie zamknięta. Jestem jednocześnie pewien, że nie jest to jakaś zamierzona polityka, która zmierza do eliminacji liberalnego skrzydła w partii, jak sugerują niektóre media.

- Posługując się niezupełnie uczciwą retoryką, Marek Migalski zarzuca władzom partii, że odchodzą od spokojnej polityki liberalnej na rzecz prawicowego awanturnictwa. Czy ostatnie decyzje Komitetu Politycznego mogą prognozować marginalizację członków partii odpowiedzialnych za kampanię prezydencką?
 

- Nie łączyłbym wykluczenia pana Migalskiego ze sprawą pani Jakubiak, a tym bardziej z osobami prowadzącymi kampanię. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. To fakt, że kampania wyborcza była prowadzona przez osoby o poglądach zbliżonych do poglądów Migalskiego i miała na celu utrwalić wizerunek Prawa i Sprawiedliwości jako partii otwartej na poglądy bardziej liberalne. Należy jednak pamiętać, że jesteśmy już po kampanii wyborczej, która kieruje się własnymi prawami, a obecnie toczy się codzienne życie polityczne. Można dokonać w kampanii wyboru pewnej strategii postępowania, przesunąć akcenty programowe, ale należy pamiętać, że Prawo i Sprawiedliwość nie jest ugrupowaniem liberalnym, jak by zapewne chciał Marek Migalski, ale jest to partia neokonserwatywna, centroprawicowa o wielu nurtach. Jeżeli pan Migalski apeluje o pluralizm w PiS, to nie może mieć pretensji o to, że władze partii dopuszczają także inne głosy, nie tylko liberalne. Każdy z nurtów współtworzących PiS ma prawo zabiegać o swoją wizję partii i źle by było, gdyby inne nurty zostały wykluczone z wewnętrznej debaty na rzecz nurtu liberalnego. Ale też nurt liberalny nie może zniknąć, bo to by znacznie nas osłabiło.

- Jak interpretować słowa poseł Elżbiety Jakubiak, która po rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim relacjonowała, że prezesowi zależałoby, aby w Prawie i Sprawiedliwości była taka dyscyplina jak w Platformie Obywatelskiej?

- Prezes Kaczyński uważa, i ma całkowitą rację, że wewnętrzne spory w naszej partii powinny toczyć się za zamkniętymi drzwiami i nie wychodzić na zewnątrz. Oczekuje walki idei i koncepcji, a nie walki między osobami czy frakcjami. Proszę zauważyć, że w Platformie, gdzie toczy się rzeczywista, podskórna walka frakcji, nie wypływa to do mediów. Wszyscy się pilnują, w tym względzie jest dyscyplina milczenia. A jedyne głosy krytyczne - Gowina z prawej i Palikota z lewej - są wyraźnie koncesjonowane i zaplanowane. Nami kieruje spontaniczność, nimi - strach i wyrachowanie. Kaczyński nie oczekuje od nas wyrachowania czy strachu, ale wolałby, aby ta nasza spontaniczność nie stawała się pożywką dla nieprzychylnych mediów, które zajmują się wewnętrznymi sprawami PiS, a nie kontrowersyjnymi działaniami rządu. Ale raczej nie jest możliwe, byśmy mówili jednym głosem, bo nie da się jednym głosem mówić do wyborców o różnych poglądach. Ja mam poglądy prawicowo-katolickie i żadne lewicowe pomysły mnie nie interesują. I mówię to otwarcie.

- Media, jeśli chodzi zarówno o list Migalskiego, jego wykluczenie, jak i zawieszenie Jakubiak, wszystkie te sprawy przedstawiły jako starcie łagodnych posłów z twardym i nieugiętym prezesem, niemal jednogłośnie stając w obronie "pokrzywdzonych"...

- Poglądy pana Migalskiego i jego krytyka partii z oczywistych względów spotkały się z aprobatą lewicowo-liberalnych mediów, a jego wykluczenie stało się kolejną okazją, żeby pokazać PiS jako partię, która się rozpada, która nie słucha rad swoich działaczy i zamyka im usta. Z kolei zawieszenie Jakubiak przedstawiono jako chęć rozliczenia ludzi odpowiedzialnych za kampanię wyborczą. Wszystko to są bezpodstawne spekulacje mediów nastawionych na sensację, na podgrzewanie atmosfery wokół PiS i krytykę prezesa Kaczyńskiego. Tymczasem prezes Kaczyński w przypadku sprawy pani Jakubiak okazuje się nie stroną, ale arbitrem i instancją odwoławczą. To nie jest spór liberałów z Kaczyńskim. Prezes stoi ponad poszczególnymi nurtami partii i spaja je w jedną całość.

- Jak Pan, jako członek PiS, ocenia list prezesa Jarosława Kaczyńskiego skierowany do członków partii?

- Samą ideę pisania listów do członków partii przez prezesa oceniam bardzo pozytywnie, ponieważ jest to element rozmowy z działaczami i forma zaprezentowania aktualnego stanowiska, wyjaśniania polityki partyjnej. Prezes nie ma możliwości indywidualnych rozmów ze wszystkimi członkami. Jarosław Kaczyński prowadzi nieustanny dialog z parlamentarzystami PiS podczas posiedzeń Komitetu Politycznego czy Klubu Parlamentarnego, ale nic nie zastąpi jego bezpośredniego zwrócenia się do wszystkich członków partii. Będzie to miało pozytywny efekt pod warunkiem, że ten list dotrze do członków i zostanie przeczytany. Mam nadzieję, mimo niekorzystnego dla listu przekazu medialnego, że po zapoznaniu się z jego treścią członkowie PiS będą spokojniej patrzeć na pewne wydarzenia i dobrze przygotują się do kolejnych wyborów.

- W liście jest mowa o mobilizacji wewnątrz partii. Jak należy to rozumieć?

- Należy mieć świadomość, że przegrane wybory i wewnętrzne spory mają negatywny wpływ na każdą partię, że demobilizują część jej zwolenników. W czasie kampanii angażują się różne osoby, które często po przegranych wyborach, pod wpływem doświadczonego zawodu odchodzą. Można w takich wypadkach mówić o słabym przywiązaniu tych osób do partii, wyłącznie o emocjonalnym podejściu do naszej misji i walki. Mobilizacja zatem ma sprawić, aby przy PiS pozostały te liczne osoby, które przyszły do nas po tragedii smoleńskiej. Chodzi też o to, żeby siła zapału tych osób i ich energia zostały spożytkowane w kampanii samorządowej, która nas czeka. List prezesa miał być elementem integrującym członków i sympatyków naszej partii, przygotowującym ich do kolejnej bitwy o Polskę. Prezes daje wyraźny sygnał, że przeszłość jest ważna, ale należy myśleć o przyszłości.

- W puencie listu autor podkreślił, że tylko Prawo i Sprawiedliwość jest w stanie przeciwstawić się nihilizmowi. Jest?

- Są fakty, z którymi się nie dyskutuje. Prawo i Sprawiedliwość jest nie tylko jedyną liczącą się partią opozycyjną, ale również na centroprawicy jedyną formacją reprezentującą ten elektorat. Nie ma na obecną chwilę alternatywy dla PiS i prędko nie będzie. Taką świadomość ma prezes Kaczyński i większość posłów, ale powinni mieć taką świadomość także wyborcy. Możemy dyskutować, które elementy programowe należałoby bardziej akcentować, centrowe czy prawicowo-katolickie, ale nie ma wątpliwości, że dyskusja ta toczy się wyłącznie wokół Prawa i Sprawiedliwości. Chcemy zrobić wszystko, aby zjednoczyć i zmobilizować wokół PiS elektorat centroprawicowy. Osobiście chciałbym, aby z naszą partią identyfikowali się wyborcy konserwatywni i prawicowo-katoliccy, bo tylko z ludźmi o wyrazistych poglądach, ludźmi ideowymi i oddanymi Polsce, jak choćby czytelnicy "Naszego Dziennika", będzie można zatrzymać szerzący się nihilizm moralny.

- Ale pojawiają się też zarzuty, że PiS przywłaszcza sobie wartości narodowe i uważa się za jedynego reprezentanta patriotycznego elektoratu, uniemożliwiając rozwój innych partii prawicowych.

- Owszem, taki zarzut jest formułowany, ale to tak naprawdę jest pretensja o to, że PiS jest partią silną, przyciągającą przynajmniej jedną trzecią elektoratu. Niech ci, którzy taki zarzut stawiają, najpierw odpowiedzą na pytanie, dlaczego inne partie centroprawicowe czy prawicowe nie cieszą się tak dużym zaufaniem społecznym. To nie jest problem, że PiS jest partią świetnie zorganizowaną, tylko że inne partie nie potrafią przemóc swej słabości. To powinno być poddane krytyce, a nie fakt, że PiS jest silną, zakorzenioną w społeczeństwie formacją, ma olbrzymi potencjał oraz angażuje znaczną część energii społecznej.

- Niektórzy politolodzy i komentatorzy sceny politycznej mówią, że o pewnej przewadze PiS nad partią rządzącą świadczy to, że posiada ono elektorat „twardy”, to znaczy niezmienny od wielu lat.

- Wyższość PiS nad Platformą Obywatelską polega na tym, że jesteśmy partią zasad, która myśli o Polsce w kategoriach narodowych i patriotycznych, a o Polakach przez pryzmat dobra wspólnego. Platforma natomiast jest partią władzy, partią kumulującą konkretne interesy. My jesteśmy swoistym ruchem społecznym, który porusza ludzkie serca, a oni są projektem medialnym. My mówimy prawdę, choćby była bolesna i dla nas samych przykra, oni kłamią w żywe oczy, nam zarzucając kłamstwo. My staramy się zachowywać przyzwoicie, oni są brutalni i bezwzględni, nam zarzucając bezwzględność. To wszystko powoduje, że PiS wiernie popierają ludzie, którzy nam zaufali, a PO ci wyborcy, za których myślą TVN 24 i „Gazeta Wyborcza”. To oczywiście pewne uproszczenie i uogólnienie, ale jestem przekonany, że w wielu przypadkach tak właśnie jest.

- Jakie będą najważniejsze cele PiS w kampanii przed wyborami samorządowymi?

- Prawo i Sprawiedliwość w najbliższym czasie ma zamiar zająć się kilkoma najważniejszymi dla Polski sprawami. W pierwszej kolejności czeka nas dyskusja nad budżetem i ustawami okołobudżetowymi i ona będzie dotyczyła w ogóle finansów publicznych i sytuacji gospodarczej Polski. Nie zrezygnujemy w tych kwestiach z krytyki rządu, skoro uważamy jego politykę za błędną i szkodliwą. Szczególnie mocno będziemy piętnowali rząd za podnoszenie podatków i obciążenia, jakie w związku z tym spadną na zwykłych obywateli. Ponadto obecnie przygotowujemy i niebawem przedstawimy nasz program na wybory samorządowe, program dla gmin, miast i województw, i mam nadzieję, że wokół niego będzie się toczyła dyskusja w mediach, a nie wokół różnych tematów zastępczych.

- Tyle że silne konsorcjum medialne usiłuje przedstawiać jako temat zastępczy brak znaczących postępów w śledztwie smoleńskim... W piątek Kancelaria Prezydenta utrudniała delegacji parlamentarzystów z Jarosławem Kaczyńskim podejście do krzyża. Nic dziwnego, że tego dnia usłyszeliśmy bardzo stanowcze przemówienie o odpowiedzialności politycznej za 10 kwietnia.

- Utrudnienia ze strony straży miejskiej były małostkowe i niepotrzebne, a nawet miały znamiona prowokacji. Na pewno w takich sprawach wszystkie służby porządkowe powinny wykazać się delikatnością i wyrozumiałością. Nie można utrudniać komukolwiek złożenia kwiatów w miejscu upamiętniającym ofiary katastrofy smoleńskiej. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, to albo nie myśli „po polsku”, albo świadomie dąży do konfrontacji, oczywiście takie dążenie bezczelnie przypisując drugiej stronie, czyli osobom czuwającym przy krzyżu smoleńskim w imię godnego uczczenia ofiar, oraz oczywiście posłom PiS.

- Poseł Sławomir Neumann z PO skomentował złożenie kwiatów w tym konkretnym miejscu jako „podsycanie polityczne” i „dzielenie rodzin ofiar”.

- Pan poseł zapomniał, że składając co miesiąc kwiaty pod tym krzyżem, czcimy pamięć nie tylko pary prezydenckiej, ale wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej, również ofiar z legitymacjami Platformy Obywatelskiej. Dziwne jest to, że gdy posłowie PiS pamiętają o swoich kolegach z ław poselskich, którzy wówczas zginęli, i wyrażają tę pamięć w tradycyjnych gestach, posłowie partii rządzącej zapominają o parlamentarzystach z własnego klubu, którzy wówczas także zginęli. Aby zagłuszyć pamięć o naszych politykach, wolą zapomnieć o swoich. Nam przypisują złe intencje, którymi sami się kierują. Taka właśnie linia podziału, dzielenie rodzin ofiar w imię interesów rządzących, jest niedopuszczalna.

- Dziękuję za rozmowę.

 

Z Arturem Górskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Paulina Jarosińska („Nasz Dziennik”) 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka