- Nie obawia się Pan, że usunięcie Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Elżbiety Jakubiak z PiS wywoła efekt domina?
- Poglądy obu pań posłanek, ale także pewnej grupy innych naszych kolegów, nie pasują do wizerunku partii republikańskiej, którą ma być Prawo i Sprawiedliwość. One są lewicowo-liberalnymi demokratkami w stylu amerykańskiej Partii Demokratycznej, a my chcemy być prawicowymi republikanami. Oczywiście spór ideowy toczył się w PiS od dawna i ostatnio ujawił się choćby w głosowaniach nad projektami ustaw dotyczących in vitro, ale o wykluczeniu z partii zadecydowało co innego. W ocenie kierownictwa PiS, obie posłanki swoimi wypowiedziami, pełnymi dystansu wobec obecnej polityki partii, sprowadzały debatę publiczną na poziom dywagacji personalnych, zamiast mówić o kwestiach programowych. Obecnie toczymy bitwę o samorząd i w tej bitwie PiS nie może się rozjeżdżać. Musimy być monolitem, a ci, którzy tego nie rozumieją i uprawiają swoje prywatne, emocjonalne gry medialne, ten monolit naruszają, osłabiając partię.
- Jednak taki manewr przed wyborami samorządowymi to raczej mało zręczne zagranie.
- Zawsze, gdy partia traci posłów, robi to złe wrażenie na wyborcach. Jednak pierwsze reakcje były bardzo różne. Dotarły do mnie głosy naszych zwolenników, którzy stwierdzili, że już dawno należało to zrobić, ale też głosy przygnębienia i zwątpienia. Jedno jest pewne. Biorąc pod uwagę nieprzychylne nam media, które teraz przez kolejne dni będą mówiły wyłącznie o "sekciarskim" PiS i "złym" Kaczyńskim, to taka decyzja na dwa tygodnie przed wyborami była bardzo ryzykowna. Widocznie jednak komitet polityczny uznał, że trzeba pilnie rozwiązać ten problem i oczyścić atmosferę w partii.
- Kluzik i Jakubiak mogą „wyciągnąć” z partii inne osoby, pozbawiając PiS znanych polityków?
- Mam nadzieję, że to nie nastąpi, ale domyślam się, kto jeszcze może odejść z PiS. Tych kilku posłów wiążą nie tylko więzy ideowe, ale także relacje osobiste, często przyjacielskie. Lojalność wąskiego środowiska może okazać się silniejsza niż lojalność wobec partii, w której działają. Jeśli ci posłowie od dawna są psychicznie poza PiS, zapewne wnet opuszczą nasze szeregi. A czy będą to znani politycy? O tym, czy ktoś jest znanym politykiem, w znacznej mierze decydują media. To media do pewnego stopnia kreują polityków i wynoszą na szczyty popularności, i to przeważnie polityków, którzy mają podobne poglądy jak dziennikarze tych koncernów. Jeśli TVN 24 i "Gazeta Wyborcza" robią z kogoś bohatera i idola, to znaczy, że nie bardzo pasuje do PiS.
- Z czysto arytmetycznego punktu widzenia każde wyjście posłów czy ich usunięcie osłabia partię i klub parlamentarny.
- Ale ja bym widział problem w czym innym. Wyjście tych osób z PiS oznacza bankructwo koncepcji partii wielobiegunowej. Tylko że de facto ta koncepcja poległa w wyborach prezydenckich. Bo czasy się zmieniają i oczekiwania naszych wyborców są inne. Jeśli w partii jest zbyt wiele nurtów, to nie tylko może prowadzić to do wewnętrznych konfliktów, ale przede wszystkim rozmywa się ideowy przekaz. PiS bez skrzydła lewicowo-liberalnego ma szansę stać się partią bardziej wyrazistą ideowo i przez to bardziej wiarygodną dla elektoratu prawicowego, dla ludzi zdrowo myślących, opierających swoje życie na wartościach katolickich. Jeśli wykorzystamy tę szansę, która właśnie się rodzi, obecny kryzys nas nie osłabi, lecz zdecydowanie wzmocni.
- PiS chce zostać polską Tea Party?
- Popatrzmy na Stany Zjednoczone Ameryki. Tam w ostatnich wyborach demokratyczna ekipa Baracka Obamy otrzymała żółtą kartkę od obywateli, przegrywając wybory. Republikanie odnowieni przez konserwatywny ruch Partii Herbacianej odnieśli zdecydowane zwycięstwo nad Demokratami pod hasłami odrodzenia moralnego i powrotu do wartości religijnych z jednej strony oraz reformy gospodarki w duchu wolnorynkowym z drugiej. Jeśli PiS chce wygrać wybory parlamentarne, to musi być całkowitą alternatywą dla wyjałowionej z wszelkich wartości Platformy Obywatelskiej. Musimy być partią zasad nie tylko w górnolotnych deklaracjach, ale w programie i w codziennym działaniu. Koniec z małymi krokami. Trzeba zaproponować Polakom głębokie moralne odrodzenie i zdecydowaną reformę gospodarki właśnie w imię zasad wolnorynkowych. Czas na rewolucję konserwatywną w Polsce!
- A może PiS nie jest już formacją zdolną realnie przejąć władzę?
- Prawo i Sprawiedliwość ma ogromny potencjał i jest partią silnie zakorzenioną w społeczeństwie. Jeśli obudzimy obywateli z marazmu, w jaki popadli, jeśli będziemy potrafili zaproponować im autentyczną alternatywę dla PO, jeśli staniemy się odważną partią zasad, przygotowaną do rządzenia, do odnowy Polski w duchu wartości prawicowo-konserwatywnych, po następnych wyborach komentatorzy napiszą o totalnej masakrze Platformy Obywatelskiej, jak dziś piszą o totalnej masakrze Demokratów w USA. A gdy wygramy, to po prostu trzeba będzie wziąć się do pracy i zmieniać Polskę. I zrobimy to.
- Dziękuję za rozmowę.
Z posłem Arturem Górskim (PiS), członkiem sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, rozmawia Paweł Tunia. W „Naszym Dzienniku” rozmowa ukazała się pod tytułem „Koteria Kluzik nie jest duża”.
Inne tematy w dziale Polityka