Asadow Asadow
184
BLOG

Obidiak - część większej całości

Asadow Asadow Kultura Obserwuj notkę 0

fragment opowiadania s.f.

cytat za zgodą Autora

 

 

OBIDIAK

Psycholog śledczy Idoe Lamma poprawił siedzenie i oparł łokcie o blat, dzielnie opierając się potrzebie zrobienia czegoś kreatywnego. Długo czekał, aż coś się wydarzy, jednak świat wokoło nawet nie drgnął. Zerknął na wskazówkę zegara, która leniwie pięła się w górę tarczy. Spojrzał drugi i trzeci raz, ale pomimo tego nic się nie zmieniło. Tak mijały kolejne minuty...
    Pozostawieni sobie w niezachwianym konflikcie, Idoe i jego świat, stanęli w kozim rogu. Był on niewygodny i ciasny dla każdego z nich, ale żaden nie miał zamiaru ustąpić. W końcu rozległo się miarowe pukanie.
–    Proszę. - Powiedział, oddychając z ulgą. Zawsze, gdy napięcie sięgało zenitu, pojawiała się panna Freud i zwalniała go z potrzeby opuszczenia gabinetu. W godzinach pracy kierował się jedną zasadą – nie ruszać się z miejsca, dopóki ono nie ruszy się do ciebie. Wszelki ruch jest oznaką słabości.
Długie nogi panny Freud minęły próg gabinetu, stukając o kamienną posadzkę wysokimi obcasami.
–    Pan Floyd. - Wyjaśniła uprzejmie, podając Idoe'owi tacę z miseczką trzęsącej się, różowej galarety.
–    Och, dziękuje. Miła niespodzianka. - Powiedział, tłumiąc w sobie olbrzymi entuzjazm spowodowany posiłkiem, który nie uciekał i za który nie trzeba było płacić. W tej całej euforii zabrakło mu tylko łyżeczki, o którą nie śmiał zapytać. W końcu miał własną.
Panna Freud pozwoliła sobie na delikatny uśmiech i opuściła gabinet, a Idoe oblizał wargi i wyjął z szuflady plastikową łyżeczkę, skonfiskowaną jako dowód rzeczowy ze sprawy kisielowego mordercy. Galaretka była żylasta i w ogóle smakowała raczej jak kotlet schabowy, albo suszone morele. W końcu zostały po niej tylko bezkrztałtne mazie na dnie miseczki.

*    *    *

Wkrótce potem drzwi otwarły się ponownie, tym razem z łomotem i bez zapowiedzi. Do gabinetu wdarł się główny inspektor Ozon, w towarzystwie dwóch uzbrojonych policjantów. Był to gruby, czarnoskóry nos, którego natura uzbroiła w dodatkowe usta i uszy, aby prezentować sobą coś więcej, niż tylko przewlekły katar. Jeżeli miał ze sobą jakieś dobre nowiny, to w samym końcu przewodu pokarmowego.
–    Boże... Ty... Ty... - Zaczął, cały czerwony, wymachując złowrogo palcem. - Czy w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego, co uczyniłeś?! - Policjanci wyminęli go, a jeden z nich wyjął obręcz soniczną.
–    Zabiłeś i... Zjadłeś naszego jedynego świadka w sprawie Obidiaka!
Idoe zdenerwował się, ale szybko i detalicznie wyjaśnił swoje postępowanie, przypominając sobie najważniejsze zasady z praktyk negocjatorskich. Niestety nic z tego nie zrozumieli, bo miał jeszcze usta pełne galarety. Policjanci podchodzili do niego z pewną rezerwą, ostrożnie zbliżając się doń jak do dzikiego zwierza.
–    Ty żałosny potworze! - Krzyknął, wymachując rozpaczliwie ramionami. - Jak mogłeś? - Jego niski,  ochrypnięty głos przechodził w tragiczny pisk.
–    Złałaz... Spokojnie... Nie wiedziałem. Zostałem okrutnie wrobiony w zjedzenie pana Floyda bo ktoś chce, abyście tak myśleli. Pamiętasz co mi kiedyś mówiłeś, Ozonie? Aby nie brać tego, co z wierzchu, bo nietknięte ukryte jest tam, gdzie najtrudniej się dostać.
–    Jedliśmy wtedy khlatoańskie kokosy. - Odpowiedział Ozon, zmieszany.
–    Czy czujesz we mnie swojego wroga, Ozonie? Co ci mówią twoje nozdrza?
–    Że jesteś... - Zaczął, przełykając głęboko ślinę - W porządku. Przynajmniej na razie, dopóki nie zrozumiemy, co się stało... Złóżcie broń, chłopaki.
–    Czy jest coś, co mogę zrobić? - Zapytał po chwili ciszy, wciąż zachowując kamienną twarz.
–    Wciąż cię potrzebujemy w sprawie Obidiaka. Jeżeli chcesz oczyścić swoje sumienie, to zacznij od krzywd, które wyrządzono tobie. Bo widzisz, panie Lammo, ta sprawa dotyczy nas wszystkich. - Swoją zapowiedź zakończył głośnym kichnięciem.

*    *    *

 

 

Asadow
O mnie Asadow

„Jesteśmy żadnym społeczeństwem. Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym. Może powieszą mię kiedyś ludzie serdeczni za te prawdy, których istotę powtarzam lat około dwanaście, ale gdybym miał dziś na szyi powróz, to jeszcze gardłem przywartym hrypiałbym, że Polska jest ostatnie na ziemi społeczeństwo, a pierwszy na planecie naród. Kto zaś jedną nogę ma długą jak oś globowa, a drugiej wcale nie ma, ten - o! jakże ułomny kaleka jest. Gdyby Ojczyzna nasza była tak dzielnym społeczeństwem we wszystkich człowieka obowiązkach, jak znakomitym jest narodem we wszystkich Polaka poczuciach, tedy bylibyśmy na nogach dwóch, osoby całe i poważne - monumentalnie znakomite. Ale tak, jak dziś jest, to Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł - i jesteśmy karykatury, i jesteśmy tragiczna nicość i śmiech olbrzymi ... Słońce nad Polakiem wstawa, ale zasłania swe oczy nad człowiekiem...”

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura