Szum wokół bojkotu igrzysk olimpijskich lub pomysłów na demonstrację poparcia dla Tybetańczyków robi się coraz większy. Wypowiadają się dziennikarze, politycy, eksperci... i wszystkim z wyjątkiem prezesa MKOl Piotra Nurowskiego, który
radykalnie zmienił poglądy wszyscy podpowiadają i zachęcają do politycznej demonstracji na igrzyskach zwłaszcza sportowców (ciekawe dlaczego dziennikarze nie mieliby demonstrować, np. w wywiadach pytać sportowców o Tybet).
Tomasz Lis: "Wyobrażam sobie reprezentacje Polski, która przechodzi podczas otwarcia igrzysk ze spuszczonymi głowami". Lis snuje także opowieść o sportowcu, który podczas wykonywania hymnu rozpina dres, i prezentuje koszulkę z napisem "Free Tibet", nie chcę już cytować wielu innych... wszyscy zapominają, a może świadomie zamykają oczy na to, że dzisiaj, na długo przed igrzyskami jesteśmy świadkami takiej demonstracji:
- 19.03 - Serb Milorad Cavic, który pobił rekord Europy na 50 m stylem motylkowym na uroczystość dekoracji założył koszulkę z napisem "Kosowo je Srbija".
- 21.03 - Komisja Dyscyplinarna Europejskiej Federacji Pływackiej (LEN) wykluczyła z pływackich mistrzostw Europy w Eindhoven serbskiego zawodnika Milorada Cavicia.
i cisza!
Nikt nie protestuje, że sportowiec mógł protestować. Nikt nie oburza się na natychmiastową reakcję europejskiej federacji, Milorad Cavic nie będzie startował w wyścigu na 100 m, gdzie miał kolejną szansę na złoty medal, (pobił właśnie dwukrotnie rekord Europy na 50 m). Nikt nawet nie wspomina o Serbie, poza lakonicznymi notkami o
proteście i
karze. I nikt nie wiąże obu faktów, demonstracji Serba i nadchodzących igrzysk w Pekinie. Dlaczego? Przecież demonstracja Serba w stu procentach spełnia wyobrażenia Tomasza Lisa o wspaniałym, odważnym, wręcz mitologicznym sportowcu, który odrażającemu czerwonemu reżimowi na podium ukazuje koszulkę z napisem Free Tibet.
O przepraszam, faktycznie Serb nie wystąpił przeciwko czerwonemu reżimowi, jaki kolor będzie lepiej oddawał grozę? Błękitny?