Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski
167
BLOG

The Dead Game - remmanenti nei paradigmati

Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski Polityka Obserwuj notkę 4

panom: Sebastianowi Pitoniowi i Tomaszowi Sommerowi do - kajecika




...do tematu do ktorego w końcu popchnął mnie pan Sebastian Pitoń, zbieram się od początku pseudodemii, dużo wcześniej był on po części sygnalizowany tu:
Zagłada nadchodzi w ciszy - i bez pośpiechu - Andrzej Tokarski - NEon24.pl
i tu:
Nie CO2 nas zabije, lecz spadek masy Ziemi - Andrzej Tokarski - NEon24.pl
- jaki to ma związek z mienioną pseudodemią – wyjaśnię niżej. Żeby jednak nie tłumaczyć wszystkiego od Adama i Ewy, podpowiem tym, którzy nie czytali, że do operacji Covid odniosłem się pierwszy raz tu:
Wici! Wici! Wici! - Andrzej Tokarski - NEon24.pl
a potem wieokrotnie w cyklu The Dead Game – tu link do pierwszego z felietonów:
The Dead Game - Mason - Andrzej Tokarski - NEon24.pl
Teraz do rzeczy: do zrozumienia w całości tego, w czym zmuszeni jesteśmy uczestniczyć, bezwzględnie musimy zobaczyć – zwizualizować sobie całość zagadnienia – w tym najważniejszy aspekt.

Kilkuletnia już moja obecność w przestrzeni publicznej pozwala mi na postawienie tezy, że niewiele rzeczy jest tak absurdalnych i debilnie idiotycznych, jak – stosunek tzw prawicowych, narodowo-katolickich mediów i postaci publicznych do – ekologii. Do zagrożeń, jakie dla całego życia na Ziemi generuje nieprzytomnie realizowany dotąd paradygmat zysku, postępu, rozwoju, bogacenia się i ekspansji – oczywiście człowieka kosztem reszty przyrody. Nie pojawia się żaden cień zastanowienia, że to co uchodziło na sucho góra miliardowi ludzi jeżdżących konno i siłą rzeczy niezdolnych do szalonej ekspansji – wraz z rozwojem cywilizacji technicznej dla 8mld z ich samolotami, samochodami, statkami, przemysłem, odpadami, broniami, technologiami kosmicznymi – sucho nie ujdzie – a przekroczenie granicy wytrzymałości systemu, przyniesie skutki definitywne, nieodwracalne i ostateczne dla calości życia na Ziemi.

 Zostało to opisane w dwu zalinkowanych tekstach – i nie chodzi o emisję CO2 – choć oczywiście emisje gazów nie są bez znaczenia. Po prostu – tak dalej żyć się nie da – ten obłąkany paradygmat trzeba odrzucić i to bardzo szybko i definitywnie. Nie chcę wymieniać nazwisk tych ignorantów – poza jednym: muszę przyznać, że nikt nie zrobił na mnie takiego wrażenia jak redaktor naczelny Najwyższego Czasu Tomasz Sommer (doktor) – a ściślej jego poglądy - opowiadający w swojej telewizji, że cała ta ekologia to bzdura, bo skoro człowiek jest częścią natury, to wszystko, co wytworzy – też jest częścią natury, niezależnie, czy to plastik, toksyczna chemia, GMO, czy bomba atomowa. Doktor – znaczy  - do szkoły raczej chodził, nawet do kilku.  Trudno o lepszy przykład źle zainwestowanych w walkę z analfabetyzmem pieniędzy. Trzeba mieć poczucie wstydu, doktor...

Mamy więc tę para-demię. Mamy jasnypodział stron: rząd okupacyjny, co do którego nikt już nie powinien mieć złudzeń, że tylko Norymberga się należy. I mamy słuszny, sygnowany przez Sebastiana Pitonia, bunt przedsiębiorców. Otwieranie biznesów zagrożonych upadkiem i hurtowym przejęciem przez tych co mają nieograniczony dostęp do drukarek pieniędzy, czy odpowiednich serwerów.

Zostawiamy na boku, ile z tych lokali, dyskotek, klubów nocnych należy do gangusów, lub ich dzieci. Albo ludzi służb, lub ich dzieci. Że służą do rozpijania narodu (o ile taki jest), albo/i do handlu narkotykami, a czasem żywym towarem. Albo są tzw pralniami pieniędzy pochodzących z szarej strefy. Albo, że ich właściciele, to zwykli wyzyskiwacze – płacący pracownikom tak, by nie skonali z głodu i dali radę przyjść następnego dnia do pracy – ale ani grosza więcej. Że to ich, tych właścicieli, doprowadziła do wściekłości akcja 500+  - bo człowiek z trójką dzieci, ktory dotąd bez szemrania tyrał na ¾ etatu 12 godzin siedem dni w tygodniu za 900 zeta  - teraz mógł powiedzieć swemu wyzyskiwaczowi:  jerdol się, uju  – bo wreszcie zobaczył koniec miesiąca i miał czas i siły by sobie gdzieś dorobić…. No to się lament podniósł, że PIS niszczy rynek pracy… bo zarozumiały buc już nie mógł sobie co rok kupić nowego suva… i jeździć trzy razy rocznie na wakacje pod równikiem. Za pieniądze które powinien zapłacić swoim pracownikom. To zostawmy.

Postawmy inną kwestię: otworzymy, obronimy się przed sanepidem i milicją Asmodeusza  – i  co dalej. Co dalej, to zależy od perspektywy. Na pierwszym planie jest gitara: lokal się otwiera, stok, wyciąg się otwiera, Przychodzą ludzie, płacą, korzystają – interes się kręci. Ludzie są zadowoleni, właściciel też.
Zwizualizujmy to sobie jednak z szerszej perspektywy, jakbyśmy się wznieśli dobrym dronem i spojrzeli na rzecz z wysoka. Nie zobaczymy już tego lokalu i tych paru gości – zobaczymy – masy ludzkie. Bezprzytomne hordy tłumnie rzucające się by konsumować. Jest zima ze śniegiem – to dziesiątki tysięcy samochodów w dzikim amoku pchają się w góry, stoją w korkach, przeciskają się w miasteczkach. Masy ludzkie rozjeżdżają i rozdeptują góry – przez okrągły rok. Potem wracają w takich samych korkach, smrodzie, ścisku. Tak jest na całym świecie – zwizualizujmy sobie cały ruch turystyczny jednocześnie. Ten ruch jest wszędzie – góry, jeziora, parki narodowe, miasta, wyspy...wszędzie… nieustannie. I na deser – te hordy pod supermarketami...

Gdy wzniesiemy się jeszcze wyżej, być może zobaczymy  - ruch lotniczy. Tysiące spalających tony paliwa samolotów codziennie wożących ludzi usiłujących zapełnić podróżami bez sensu i potrzeby – pustkę wewnętrzną.
Tysiące statków nieustannie wożących rzeczy, bez których albo można się obejść, albo można je wytworzyć na miejscu. Nieprzeliczone mrowie pojazdów nieustannie wożących przedmioty konsumpcji – w większości jw.
Upiorny ruch turystyczny – coraz więcej miejscowości, wysp, czasem krajów ma serdecznie dość hord turystów, niezależnie czy są to pijani Brytyjczycy, Polacy, Rosjanie, upaleni Holendrzy  - czy grzeczni Japończycy. Te masy przewalają się nieustannie.  Popatrzmy na Wenecję – do której wpływa kolosalny wycieczkowiec za wycieczkowcem – samą falą niszcząc miasto.
Przemysł – gigantyczny, wszechobecny, dewastujący. Szaleństwo gazu słusznie zwanego głupkowym. Wszechobecny toksyczny plastikowy syf. Wszechobecny toksyczny elektromagnetyczny smog-syf  sieci bezprzewodowych.
Ogarnięcie całości tego obrazu może dać nam szansę na refleksję, z jakiego rzędu zagrożeniami musimy się zmierzyć, czy nam się podoba, czy nie. Nie ma możliwości powrotu do “będzie jak było” – bo to prosta droga do zagłady życia na Ziemi. A zanim to nastąpi  - do globalnych konfliktów na gigantyczną skalę spowodowanych migracjami ludzi z terenów gdzie z powodu upałów i/lub zanieczyszczenia - nie będzie dało się żyć. Nie będzie do tego potrzeba ani Kalergiego, ani Spinellego, Merkelowej, ani spisku illuminatów. Sami przyjdą, bo nie będą mieli wyjścia. I rozpocznie się walka na śmierć i życie. Generał Dukaczewski u jak zawsze uroczej Moniki Jaruzelskiej mówił o tym: od dziesięcioleci służby przewidują, wiedzą i ostrzegają przed masową migracją spowodowaną zmianami klimatycznymi – i ich skutkami. Ale do prawicowych główek to nie dociera – pani zwana Cesarzową mówi, że jest globalne oziębienie – bo jest tydzień mrozu od początku zimy… módlcie się – o rozum.

Zatem słusznie stawiając się bandyckiemu rządowi, musimy jednak mieć świadomość realności i skali zagrożenia. Nic nam nie da, jeżeli powiemy, że wina jest po stronie nasonów, satanistów, illuminatów, korporacji, Gatesa, Sorosa i ich mocodawców – a nawet – żydów. Jest – i  co z tego?

Realia są jakie są – można przypuszczać, że możliwe byłoby inne rozwiązanie: wyżej wymienieni uznawszy swoją winę posypaliby głowy popiołem, oddali władzę i majątki, a nawet w ramach depopulacji – sami się unicestwili. Skutek byłby zapewne taki, jak skutek wielu innych działań np masońskich: powszechnej damowej edukacji, darmowych bibliotek, dostępu do wiedzy, internetu – jakaś niewielka część społeczności korzysta z pożytkiem, edukuje się, podsuwa wiedzę innym…. A reszta? - Stanisław Lem coś mówił o zawartości internetu – większość szuka tam szamba i się w nim radośnie tapla…   - zatem i samoofiara winnych doprowadzenia do punktu w jakim świat się znalazł – nic by nie dała. Reszta ruszyłaby co prędzej zająć ich miejsce – i dalej sycić się konsumpcją bez granic i umiaru.

Jest mnóstwo zarzutów, jakie można siłom rządzącym tym światem postawić, tyle, że wszyscy uczymy się na błędach – rzeczy, które u zarania swego powstania miały często słuszne założenia, z czasem i patologizacją struktur globalej władzy – stały się swym przeciwieństwem. Henryk Pająk słusznie pisze o degneratach  u władzy – trzeba używać adekwatnych słów - zresztą kiedyś sam pisałem o pandemii technokratycznych dewiantów. Powiedzmy, że dzięki ruchowi Sebastiana Pitonia i podobnym inicjatywom – tu trzeba wskazać na znakomitą pracę Andrzeja Ponety i jego Głosu Obywatelskiego   - odsuniemy od władzy rząd okupacyjny.

Zostawimy na marginesie – ale tylko na chwilę, bo to element nie do pominięcia – globalność operacji Covid, ustawę 1066, obce wojska mundurowe i tajne na terenie Polski  - i co dalej?  Kogo wybierzemy na przywódców? Przecież może poza posłem Braunem  - z naciskiem na MOŻE - bo tu nieustannie przychodzi na myśl natręctwo autokreacji bez umiaru, oraz całkowity brak zaplecza politycznego – nie sposób wskazać polityka, nie mówiąc już o strukturze partyjnej, zdolnej wybory wygrać, dopilnowawszy wcześniej, by kto inny ich nie zbajdenił – a potem władzę utrzymać…. Czyli dalej mamy problem bandy czworga – a pominęliśmy wpływy globalne...ale one mogą nie chcieć da się pominąć.

Operacja Covid jest przeprowadzanym z absolutną premedytacją ( a nie jak sobie roi red. Sommer – z niewiedzy władz) i zamiarem zbrodniczym. Zatem trzeba mu się przeciwstawiać, również w razie potrzeby siłowo – ale, jak słusznie apeluje Andrzej Poneta – mądrze. Potrzebna jest solidarność, masowość.Nie trzeba i nie warto się bić ze swoimi np naszą policją – no, ale co by było, gdyby na warszawskich marszach byłoby nie pięćdziesiąt osób, a – np 300tysięcy… to kto kogo mógłby otoczyć i kazać się rozejść… pokojowo. I tak samo z lokalami najechanymi a la Rybnik.
 
Ale trzeba widzieć całokształt i umieć zarysować alternatywę – a potem ją zrealizować. Bo ludzi niekoniecznie jest za dużo – planeta może wyżywić więcej – ale muszą żyć inaczej: znacznie skromniej powściągliwiej, w zgodzie z przyrodą, lokalnie i ekologicznie. Trzeba odstąpić od paradygmatu rozwoju i ekspansji, tak jak trzeba ograniczyć zużycie energii. I trzeba rozumieć to właściwie, na przykład: nie: produkować masy bardzo energochłonnych w produkcji i uciążliwych jako odpady energooszczędnych żarówek, bo oprócz tego skutku, co wyżej, daje to taki efekt, że tam gdzie wisiala jedna żarówka – wisi 20 – albo więcej. Zmniejszyć zużycie energii, to znaczy brać pod uwagę rachunek całkowity, tzw ciągniony – obejmujący wszystko: pozyskanie surowca, produkcję, uzyskaną oszczędność, koszty utylizacji i transport na każdym etapie.
Podobnie sprawa ma się z elektromobilnością, którą nazywam elektrodebilnością – te eletro-samochody są bardzo drogie w produkcji, ogniwa są kosztowne i problematyczne w utylizacji – a prąd do darmowej, ekologicznej  jazdy jest – z węgla – więc ani darmowy, ani ekologiczny. Nie potrzebujemy takich samochodów – potrzebujemy masowego dostosowania aut istniejących do paliwa wodorowego, oraz produkcji nowych aut na to paliwo, ale w taki sposób, by jeździły po 30-40 lat – by nie ponosić co roku gigantycznych kosztów energetycznych z jednej strony produkcji, z drugiej utylizacji złomu sypiącego się po kilku latach.
Ale ważniejsze od tego jest przekształcenie modelu wytwarzania i transportu dóbr – radykalne ograniczenie konsumpcji – nawet przymusowe – i wytwarzanie rzeczy potrzebnych ze szczególnym wskazaniem na żywność, odzież etc – lokalnie, na miejscu.

Konieczne jest całkowite odejście od paliw kopalnych  - z przyczyn wskazanych pod pierwszymi linkami – czy to się komu podoba czy nie – ale pod jedym warunkiem koniecznym: ma to być odejście globalne i bez wyjątków – bo w przeciwnym razie mamy do czynienia jedynie z protekcjonizmem polityczno energetycznym, a nie walką o klimat.

Podsumowując, by nie zanudzić tym jakże mało ważnym tematem: trzeba się bronić, chronić miejsca pracy, biznesy, stawiać zdecydowany kategoryczny opór rzekomym, bo będącym w istocie eksperymentami medycznymi, podobnie zresztą jak testy -  szczepieniom, zwłaszcza obowiązkowym, unikać jak ognia testów (odsyłam do swoich felietonów na ten temat). Uniemożliwać inwigilację, walczyć o utrzymanie praw obywatelskich, walczyć z bezprawiem władz i służb – ale to za mało.
Nie wolno próbować wracać do tego, co było – trzeba  - nie godząc się dziś na operację COVID – wiedzieć co zrobić później.

Ludzi na świecie nie jest za dużo – ale ludzi tak żyjących jak dotąd – jest o wiele za dużo, więc – albo radykalna zmiana paradygmatów, albo całkowita zagłada w ciągu kilkudziesięciu lat – albo – depopulacja, czipy, zniewolenie i globalny gułag z internetem i prysznicem…

I już całkiem na koniec – wskazałem na konieczne zmiany społeczno gospodarcze o zasięgu globalnym – niezbędne moim zdaniem do zachowania populacji ludzi połączonej z ochroną przyrody (w rozumieniu: Ziemi, bo innej nie mamy – i żadne rojenia chorych umysłów o podboju kosmosu tego nie zmienią)  - dość jednoznacznie wynika z tego, że konieczne są działania o zasięgu globalnym… aż strach pomyśleć, ale chyba nie da się tego uzyskać bez globalnej koordynacji…. Ale nie trzeba tego zaraz nazywać – rządem światowym… ale z drugiej strony - bez takiej współpracy – nic się nie uda, zostaje czip, gułag i depopulacja….
..rządzą nami technokratyczne, technohumanidalne socjopatyczne szury, dewianci i degeneraci – zamiast lamentować zapytajmy: dlaczego tak jest? Kto na to zezwolił? Zapewne trzeba ich wyłapać razem z hordami sprzedajnych lekarzy, naukawców, genetyków, biotechnologów, pedagogów, dziennikarzy, całą tę Covid-mafię – i zapakować do tych obozów, co już są. Drzwi zaspawać, karmę podawać górą, widłami.

A rządy oddać tym lepszym i mądrzejszym – tylko jest pytanie: czy jakby ci lepsi i mądrzejsi ogłosili, że bardzo prosimy, że trzeba to, co wyżej powszechnie zrealizować i to już, niezwłocznie  - to ktokolwek by ich posłuchał….?



jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka