Przepraszam, że może mało politycznie, ale wróciwszy z zajęć ok. godziny 20 było już po maratonie Wydarzenia-Fakty-Wiadomości, co jakoś nie nastawiło mnie politycznie na wieczór. Tak więc w sumie przypadkowo zainteresowałem się rozdaniem nagród "Orły 2007". Oczywiście śmietanka polskiej kinematografii etc., etc...
I niestety po raz kolejny okazało się, że aby przygotować imprezę na dobrym poziomie musimy sie jeszcze dużo uczyć. Po pierwsze zupełnie nie przekonała mnie dosyć marna oprawa, irytujący prowadzący (skądinąd są to panowie (Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat), których osobiście bardzo lubię i cenię jako aktorów), którzy co chwilę retorycznie zaczynali każdy wstęp do kolejnych nominacji wyrażeniem: "Czy wiedzą państwo, że... ", oraz prowadzili mało interesujące dysputy typu: "Czy wyobrażasz sobie film, bez reżysera?". Głównym niewypałem wieczoru było jednak wręczanie nagród paniom za role główną i rolę drugoplanową. Koperty zostały pomylone z wynikami pani Ewy Wencel (drugoplanowa rola kobieca) i pani Jowity Budnik (główna rola kobieca), co spowodowało ogólną wesołość na sali, która udzielała się wszystkim już do końca ceremonii. Pewnie ja też śmiałbym się, gdyby nie przykre wspomnienia z pewnego konkursu Miss Polonia (jeśli to była Miss Polski to poprawcie), na którym Robert Gonera musiał stepować, by umilić wszystkim czas, ponieważ nigdzie nie było koperty z wynikami. Irytuję się tak dlatego, że chcę, aby takie imprezy wypadały jak najlepiej, bez tych niepotrzebnych nieporozumień.
Nie byłem też zadowolony, kiedy kolejni laureaci okazywali się nieobecni i w odbieraniu nagród musieli wyręczać ich np. producenci. Rozumiem, wakacje w Rwandzie państwa Krauze, rozumiem inne obiektywne powody, ale miałem wrażenie totalnego lekceważenia tej uroczystości.
Sprawą nieco smutną jest zdominowanie uroczystości przez praktycznie cztery filmy: Plac Zbawiciela, Wszyscy jesteśmy Chrystusami, Jasminum i Statyści. To pokazuje, że nasz przemysł filmowy jest w stanie wymagającym po prostu więcej pieniędzy, bo o to głównie się rozchodzi. Zdolnych ludzi moim zdaniem nam nie brakuje.
Nagrody osobiście nie odebrał także pan Janusz Gajos, który jednak swoją nieobecność zdążył już mi wynagrodzić świetną rolą w spektaklu "Norymberga", który był emitowany po opisywanej przeze mnie uroczystości. Bardzo mi się podobała bezpośredniość w określaniu komunizmu, historia agenta granego przez pana Gajosa, idea Norymbergi użyta przez głównego bohatera, oraz rozwiązanie fabuły, które daje do myślenia.
Post może mało polityczny, ale jej mały kawałeczek musi się tu znaleźć. Otóż wręczenie statuetek "Orłów" (a właściwie samych skrzydeł) wykorzystał nieco pan minister Ujazdowski, któremu nie zarzucam niczego złego, ale jednak pewnie zamysłem było to, żeby pokazać, że ministerstwo kultury działa. Mam głęboką nadzieję, że działa dobrze, bo nie znam spektakularnych dokonań tego ministerstwa, trudno mi się doszukać także tych mniejszych,co może wynikać z mojej nieuwagi, ale chyba bardziej z braku tego, czym można by się pochwalić.
Wieczorem skusiłem się jeszcze na program "Z refleksem", w którym pan Marek Borowski skomentował ostatnie wystąpienie ministra Giertycha (o którym napisali już prawie wszyscy) jako zawierające rasistowskie treści oraz po prostu bzdurne. Nie będę tego komentował. Bo i po co komentować takie bzdury?
Sangwinik. Optymista. Z zamiłowaniem do piłkarskich doświadczeń, sympatyk gitarowych solówek, rosyjskich kryminałów i codziennych newsów o blaskach i cieniach demokracji. Podobno szybko się uczy. Zrażony do socrealistycznej architektury i mentalności. W polityce i życiu oprócz powszednich oczywistych obrzydliwości nie cierpi, gdy ktoś zakłada z góry, że posiada monopol na prawdę.
"To nieprawda, że wszyscy politycy to złodzieje. Zawsze są tacy, którzy mniej nakłamią, mniej nakradną i w konsekwencji mniej rozczarują. Jeśli chodzisz głosować, masz prawo głośno wytykać im wszystkie błędy. Jeśli nie bierzesz udziału w wyborach, powinieneś milczeć." - nie żaden filozof, a Bogdan Rymanowski
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka