Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
1569
BLOG

Wyklęci i wyklinacze. Propaganda i historia

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Marian Sołtysiak urodził się w roku 1918. Był harcerzem i uzdolnionym uczniem kieleckiego gimnazjum. Od 1936 r. wraz z Gustawem Herlingiem-Grudzińskim redagował miesięcznik „Gołoborze”. Po zdaniu matury powołany został do odbycia służby wojskowej

Hej, wy szwabskie mordy, juchy,
Przy cywilach wyście zuchy.
Ale rzedną miny wasze,
Gdy przed wami „Barabasze”.

Piosenka napisana przez podporucznika Piotra Rzewuskiego ps. Kotwica dowódcę plutonu w oddziale Mariana Sołtysiaka „Barabasza”.

Wyklęty po raz drugi

W słynnej jednostce „Czwartaków” – kieleckim 4. Pułku Piechoty Legionów – ukończył podchorążówkę. Nie zdążył rozpocząć studiów dziennikarskich. Wybuchła wojna. Wrześniowy szlak bojowy Sołtysiak przebył wraz z rodzimym pułkiem. Pod Zamościem dostał się do niemieckiej niewoli, z której wkrótce zbiegł. Po powrocie na tereny rodzinnej Kielecczyzny już 11 listopada 1939 r. zaprzysiężony został w szeregach Służby Zwycięstwu Polski – późniejszym ZWZ–AK. W konspiracji przyjął pseudonim „Barabasz”. Gdy w lutym 1943 r. w uznaniu kwalifikacji dowódczych przez przełożonych mianowany został szefem obwodowego Kierownictwa Dywersji (KEDYW), rozpoczął organizowanie oddziału partyzanckiego. Ludzi do swojej jednostki wybierał niezwykle starannie, stawiając na uczciwość i patriotyczną postawę kandydatów. Z tego powodu oddział, który stworzył w maju 1943 r., przyjął nazwę „Wybranieccy”. Zapewne zadziałało w tym przypadku również odniesienie historyczne do słynnej piechoty wybranieckiej króla Stefana Batorego. W ciągu dwóch lat oddział „Wybranieckich” rozbudował się do jednostki w sile 300 dobrze uzbrojonych i wyszkolonych żołnierzy. Jako jedyne zgrupowanie w Świętokrzyskiem nie podlegał demobilizacji w okresie zimowym. Codzienną praktyką bojową oddziału były akcje dywersyjno-sabotażowe i likwidacyjne. Partyzanci „Barabasza” chronili również miejscową ludność przed niemieckimi represjami. Dbałość o podległych mu żołnierzy i ludność terenu, na którym działał, zapewniła mu ich szacunek i zaufanie. Największymi sukcesami „Wybranieckich” było opanowanie Daleszyc i Chmielnika, rozbicie niemieckich magazynów w Jędrzejowie czy spektakularne zajęcie Chęcin, którego dokonano zaledwie w miesiąc po sformowaniu oddziału. W sumie „Wybranieccy” przeprowadzili blisko setkę akcji bojowych. Podczas Akcji „Burza” wraz z 4. Pułkiem Piechoty Legionów Armii Krajowej „Barabasz”, będący dowódcą 1 kompanii tegoż pułku, szedł na odsiecz Powstaniu Warszawskiemu, gdzie brał udział w wielu bojach i potyczkach. W październiku 1944 r. awansowany został na stanowisko dowódcy I batalionu. „Barabasz” dowodził swoim batalionem do stycznia 1945 r., kiedy to oficjalnie rozwiązano Armię Krajową. Opanowanie polskich terenów przez armię sowiecką i bezpardonowa walka, jaką z polskim podziemiem patriotycznym podjęły jednostki NKWD oraz wspierane przez nie polskojęzyczne oddziały bezpieczeństwa, zmusiły dowódców wielu leśnych zgrupowań partyzanckich do ich rozformowania. Tak też się stało z „Wybranieckimi”. Ściganemu przez Urząd Bezpieczeństwa „Barabaszowi” udało się zbiec na Zachód. Powrócił jednak do okupowanego przez sowietów kraju, ponieważ w Paryżu i Londynie nie znalazł wystarczającego wsparcia. Powodem powrotu były również narodziny jego syna. Przez dłuższy czas skutecznie ukrywał się przed bezpieką. Rozpoczął nawet we Wrocławiu studia prawnicze. We wrześniu 1949 r. został aresztowany. Przez dwa lata śledztwa wielokrotnie poddawany był najcięższym torturom. W wyniku sfingowanego procesu, jaki wytoczono mu w 1951 r. w Kielcach, skazany został na siedem lat więzienia. Na wolność wyszedł w roku 1954 ze względu na dramatycznie ciężki stan zdrowia. Po wyrokach stalinowskiego sądu zrehabilitowany został dwukrotnie. Zmarł 18 grudnia 1995 r. w kieleckim szpitalu.

Przyjaciel do samej śmierci

„Barabasz” miał w partyzantce towarzysza broni, przyjaciela, a zarazem podwładnego. Był nim Henryk Pawelec ps. Andrzej. Pawelec dowodził zwiadem konnym w oddziale „Barabasza”. Był dobrym partyzantem. Pod koniec 1945 r., jak sam wspomina w niedawno udzielonym „Gazecie Wyborczej” wywiadzie, sowieckim pociągiem wojskowym wraz z grupą towarzyszy dojechał do strefy demarkacyjnej na terenie Niemiec, skąd udało mu się przedrzeć na zachodnią stronę i wstąpić w szeregi II Korpusu.

W roku 1950 w nr 14. resortowego tygodnika wojsk Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego „Na Straży” ukazał się artykuł pt. „Po to bandy my bijemy, by przyspieszyć szczęścia czas”. Autor, kpr. Jerzy Bagrowski, pisał w nim: „Bandyci wycofują się, skierowując się jednocześnie w inną stronę. Ale wszędzie czeka ich zdecydowany i skuteczny ogień kabewiaków. Czeka ich kara, na jaką każdy z nich zasłużył. – Nie przejdziecie dranie! – krzyczy ile sił strzelec Górski, prując seriami w zdezorientowanych faszystów. – Śmierć wam łotry! – wtóruje mu strzelec Fiuk, dzielnie wspierając kolegę ogniem. Bandyci padają martwi na ziemię. Kapral Kęsicki i strzelec Ziółek celnym ogniem kładą kres ich zbrodniczemu życiu. Wracali do koszar zadowoleni. Byli dumni, że przypadł im w udziale zaszczytny obowiązek walki z wrogiem klasowym o socjalizm. Walki przeciwko sługusom imperialistycznym, którzy przy pomocy swych dolarowych mocodawców chcą obalić nasz ustrój ludowy. Im wszystkim damy godną odpowiedź! Taką, jaką otrzymali dziś sługusi dolara od żołnierzy, którzy w inspekcji wiosennej pokazali wysoką sprawność bojową i fizyczną, wysokie wyszkolenie polityczne i uświadomienie klasowe. Po powrocie do koszar wszyscy dzielili się doświadczeniami, jakie wynieśli z akcji, i własnymi spostrzeżeniami. Starszy strzelec Drohomerecki mówił: – Obowiązkiem żołnierzy KBW jest walczyć z wrogiem klasowym. My to zadanie wykonamy. Wróg, gdzie by on nie był, nie ujdzie nam. Bo my wiemy, że walczymy o słuszną sprawę: o szczęście mas pracujących, o lepsze jutro”.

Gdy kpr. Bagrowski z KBW pisał ten tekst dotyczący akcji rozbicia bliżej nieokreślonego oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, nazywając w nim żołnierzy patriotycznego podziemia niepodległościowego bandytami, zbrodniarzami i faszystami, Henryk Pawelec przebywał w bezpiecznym miejscu na zachodzie Europy. W tym samym czasie ubecy we wrocławskim więzieniu śledczym zrywali paznokcie Marianowi Sołtysiakowi. Do Polski pan Henryk Pawelec powrócił na początku lat 90. ub. wieku. Jak sam twierdzi, swojego byłego dowódcę „Barabasza” traktował jak przyjaciela do końca jego dni, pomagając mu nawet wtedy, gdy ten leżał w szpitalu. W wolnej Polsce Henryk Pawelec angażował się w różne akcje mające na celu upamiętnianie bohaterskich czynów polskiego podziemia. Tak było aż do roku 2011, gdy przeczytał nieopublikowaną jeszcze wtedy pracę prof. Joanny Tokarskiej-Bakir i dr Aliny Skibińskiej, w której to autorki na podstawie akt sfingowanego procesu kieleckiego i zeznań kilku świadków w bezpardonowy sposób oskarżają nieżyjących już partyzantów z oddziału „Wybranieckich”, w tym „Barabasza”, o dokonywanie podczas okupacji niemieckiej mordów na Żydach, mających podłoże rabunkowe i rasowe. Uwiedziony, jak sam o tym wspomina w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, rzetelnością i wybitnym warsztatem historycznym pań Tokarskiej-Bakir i Skibińskiej, latem ubiegłego roku na łamach „Tygodnika Powszechnego” w rozmowie z Zuzanną Radzik obciążył swojego byłego dowódcę i przyjaciela odpowiedzialnością za wykonanie kilku bezpodstawnych wyroków na Żydach i nazwał go... zbrodniarzem, którego upamiętnienie byłoby zbrodnią. W ostatnich dniach sąd koleżeński oddziału kieleckiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej wykluczył Henryka Pawelca ze swoich szeregów. Jak zapowiadają członkowie rodziny śp. Mariana Sołtysiaka, czeka go jeszcze proces o zniesławienie legendarnego dowódcy „Wybranieckich”. Henryk Pawelec we wspomnianym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej”, komentując wyrok sądu koleżeńskiego, stwierdził: – Na całym świecie są ludzie wspaniali i tacy, którzy się skundlili.

Święta prawda panie Henryku.

Piotr Ferenc-Chudy

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura