Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
2115
BLOG

Dziś polują na kiboli, jutro na opozycję

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 13

To, co dziś spotyka kibiców, jutro może dosięgnąć każdego przeciwnika obecnej władzy. Odcinanie się od „kiboli” w wykonaniu Beaty Kempy czy Piotra Semki to bardzo krótkowzroczna taktyka.

Wraz z końcem Euro 2012 znów słyszymy o kibolach, którzy są przeciwstawiani „wspaniałym, kolorowym i wesołym” uczestnikom zabawy w strefach kibica. W tym sporze o model kibicowania nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że pod płaszczykiem walki z „kibolstwem” forsuje się coraz to nowsze rozwiązania prawne, ograniczające swobody obywatelskie. Co dodatkowo smutne, już teraz widać, że niektórzy z „sojuszników” kibiców rzucają ich na pożarcie swoim dotychczasowym adwersarzom.

Kempa składa samokrytykę w TVN24

„Serdecznie przepraszam za poparcie dla pana Starucha” – ogłosiła na antenie TVN24 posłanka Solidarnej Polski Beata Kempa. Powiedziała to niedługo po tym, jak tenże „pan Staruch”, prowadzący doping na meczach warszawskiej Legii, usłyszał kuriozalne zarzuty dotyczące „sprzedaży narkotyków w bliżej nieokreślonym czasie”. Inni przedstawiciele ruchu kibicowskiego, wśród nich Wojciech Wiśniewski, członek Stałej Grupy Eksperckiej przy Radzie ds. Imprez Masowych, zostali oskarżeni o stosowanie przemocy na tle narodowościowym polegające na „podżeganiu do nienawiści” przez telefon. O tym brylująca w TVN24 Kempa już nie wspomniała, podobnie jak o fakcie, że jeden z aresztowanych bezskutecznie domaga się kontaktu ze swoim kilkumiesięcznym dzieckiem, które z powodu jego nieobecności ma objawy choroby sierocej i cofania w rozwoju. W ubiegły czwartek wszystkim zatrzymanym podtrzymano tymczasowy areszt, mimo że część z nich jest przetrzymywana tylko na podstawie pomówienia świadka koronnego.

Posłanka Solidarnej Polski była jednym z kilku polityków, którzy przed wyborami parlamentarnymi ochoczo angażowali się w zacieśnianie związków między politykami a kibicami. Wtedy zapewne wydawało się jej to opłacalne. Dziś, mimo że sytuacja ruchu kibicowskiego jest jeszcze gorsza niż wówczas, a rządzący wprowadzają rozwiązania znane tylko w krajach o fasadowej demokracji, woli kajać się na antenie TVN24, niż patrzeć władzy na ręce.

Wraz z exodusem z PiS, gdy okazało się, że Solidarna Polska nie ma co liczyć na poparcie większe niż granica progu wyborczego, Kempa wszystkimi siłami stara się zaistnieć w mainstreamowych mediach. Jej wyznania przypominają samokrytykę składaną przez chcących wrócić na łono partii komunistów. Daje im więc amunicję do walenia w odwiecznego wroga – zaangażowanych w patriotyczną działalność kibiców piłkarskich. Tymczasem to, co dziś spotyka kibiców, może za chwilę dosięgnąć każdego przeciwnika obecnej władzy.

Tym bardziej że niedawno sejm, głosami rządzącej koalicji, przyjął zmiany w ustawie o zgromadzeniach. A są one są drastyczne. Zgodnie z nowelizacją organizator zgromadzenia musi odpowiadać za jego przebieg. Do jego obowiązków należy pilnowanie porządku zgromadzenia i czuwanie nad tym, by uczestnicy oraz osoby postronne nie zakłócały przebiegu demonstracji. Organizator będzie mógł zostać ukarany grzywną do 7 tys. zł, jeśli nie będzie umiał zapewnić bezpieczeństwa, a uczestnik może zostać ukarany grzywną do 10 tys. zł za niepodporządkowanie się organizatorowi. Decyzje ws. zgromadzeń zgłoszonych w tym samym miejscu będą podejmowali urzędnicy. Będą oni mogli żądać zmiany trasy i miejsca manifestacji, a nawet jej zakazać. Co najbardziej bulwersujące, nowe przepisy wydłużają termin na zgłaszanie zgromadzenia z 3 do 6 dni przed jego planowaną datą. Uniemożliwia to spontaniczne reagowanie na wydarzenia w kraju. Obowiązkiem każdego z polityków opozycji jest więc bić na alarm, a nie pudrować rzeczywistość.

Kula u nogi Semki

Nie tylko Kempa zmienia front. Znany z eksperckiej wiedzy na wszystkie tematy Piotr Semka, publicysta „Uważam Rze”, w artykule pod wymownym tytułem: „Prawica, kibice, kibole”, poucza: „Dla prawicy kibice oraz kibole to bardzo ryzykowny sojusznik”. Zapomina przy tym, że to nie kibice pchali się na salony, lecz jedynie postanowili zaprotestować przeciwko ingerowaniu w ich tryb życia i robieniu z nich kozłów ofiarnych. Co stało się użyteczne dla polityków opozycji.

O tym, jak wszechwiedzący publicyści rozumieją subkulturę kibicowską, może świadczyć sposób podpisania zdjęcia będącego ilustracją do artykułu Semki. Fotkę z grupą kibiców dopingujących warszawską Legię przedstawiono jako „zamieszki w trakcie finału Pucharu Polski”. Do stwierdzenia wystarczył fakt, że w tle fanów Legii płoną „zakazane” race, a kilka osób (w tym dziewczyna i mężczyzna w okularach) ma twarze zasłonięte szalikami. Podczas tego meczu istotnie doszło do zamieszek (spowodowanych m.in. niewłaściwym zabezpieczeniem spotkania), które stały się pretekstem do wypowiedzenia przez Donalda Tuska wojny środowisku kibiców, ale na zdjęciu nie widać nic oprócz fanatycznego dopingu, stałego elementu piłkarskich widowisk na całym świecie.

Semka ubolewa, że poparcie udzielone kibicom przez PiS to błąd, bo stali się oni kulą u nogi. Sugeruje więc pozbycie się balastu i pisze o „lekkomyślnym wystąpieniu w obronie nie tylko kibiców, ale i kiboli”. Co dziwne, sam równocześnie zauważa, że środowiska ultrasów, czyli ludzi zaangażowanych w organizację widowiska i środowiska chuliganów przenikają się, co jednak nie stawia na równi jednych i drugich. Zresztą chuligani nigdy o poparcie polityków nie zabiegali. Skąd więc to uproszczenie?

Tłumaczyć może to fakt, że Semka nie oszczędza „Gazety Polskiej”, oskarżając ją, że „przesadziła w zapale do stworzenia sojuszu prawica–kibole”. Jego zdaniem nie zauważyliśmy, że niektóre zachowania kibiców mogą budzić sprzeciw i z hurraoptymizmem montowaliśmy sojusz Kaczyński–„Staruch”. W rzeczywistości w żadnym tekście zamieszczonym na łamach „GP” i „Codziennej” nie sposób znaleźć idealizowania chuliganów zrzeszonych w bojówkach.

Jedynym byłym bojówkarzem, który pojawił się na naszych łamach, był czarnoskóry Cass Pennant, autor książek o kibicach, z którym wywiad na łamach „Codziennej” zamieściliśmy tuż przed meczem otwarcia. Jak się okazało, był to jedyny opublikowany przed Euro 2012 tekst prasowy, który sprawdził się w 100 proc. Były szef bojówki West Ham United przewidział wszystko, łącznie z tym, że rosyjscy chuligani będą walczyć o prymat z polskimi, a cały turniej będzie popisem indywidualności w rodzaju Balotellego.

Być może więc chodzi o to, że jako jedyne medium w kraju zauważamy różnicę między poszczególnymi grupami kibiców i wiemy, że nie ma znaku równości między racą a maczetą.

Przypominając słowa Cassa Pennanta, warto wrócić jeszcze na moment do sytuacji sprzed meczu Polska–Rosja, kiedy wyżej podpisany poczuł na sobie pięści chuliganów moskiewskiego Spartaka. Co bowiem interesujące, w mediach głównego nurtu próżno szukać informacji, by którakolwiek z redakcji, zawsze ochoczo reagujących w takich przypadkach, złożyła zawiadomienie o pobiciu swoich pracowników. A przecież już sekundy po zajściu Wojciech Czuchnowski mówił o pobitym dziennikarzu Polskiego Radia. Na wspomnianym przeze mnie filmie widać, jak fotoreporterka bita jest w twarz pałką od bębna. „Pobito między innymi naszego kamerzystę” – czytamy w relacji plotkarskiego serwisu Pudelek.pl. Na filmie zamieszczonym na stronie TVN Warszawa widać ataki na kolejnych dziennikarzy. Gdy jakiś czas temu związkowcy z Solidarności rzucili petardę, ranny w nogę reporter Polsatu domagał się wysokiego odszkodowania. Łatwo sobie wyobrazić reakcję mediów, gdyby podobne incydenty miały miejsce podczas przemarszu jakiejkolwiek grupy polskich kibiców. W tym wypadku reakcji brak. Czy dlatego, że chodzi o Rosjan? Czy niezwykłą bierność polskiej policji można tłumaczyć tym, że była to grupa rosyjskich kibiców? Kilka chwil później ta sama policja z niezwykłym zapałem użyła wobec polskich chuliganów broni gładkolufowej. Brak reakcji większości mediów na ten fakt jest jeszcze jednym dowodem na hipokryzję w postrzeganiu piłkarskich kibiców i chuliganów. Świadczy też o tym reakcja na teksty odbiegające od „politycznej poprawności”.

Sympatyczny antynazista v. kibol ze środowiska

Zamieszczony przed czterema tygodniami na łamach „GP” mój tekst „Modern Football, czyli śmierć piłki nożnej” spotkał się z szerokim odzewem ze strony publicystów. „Gazeta Wyborcza” uznała go za „symptomatyczny”, a mnie samego przedstawiono jako „związanego ze środowiskiem kibolskim”. To również pokazuje, jak giętka dla środowiska „Wyborczej” jest rzeczywistość. Oto dowód:

Gdy przed Mistrzostwami Świata w 2006 r. zaprojektowałem i wykonałem t-shirty, które były odpowiedzią na wypuszczone przez niemieckich neonazistów, obraźliwe dla Polaków koszulki, „Gazeta Wyborcza” napisała o tym na prestiżowej drugiej stronie. Przedstawiono mnie jako „Wojtka, sympatyka Cracovii, zdeklarowanego przeciwnika nazizmu”, który humorem walczy z neonazizmem. Dziś dla red. Wielowieyskiej i red. Wrońskiego jestem „związany ze środowiskiem kibolskim”, mimo że niewiele się od tamtego czasu zmieniło. No, może poza tym, że nie prowadzę już jak wtedy dopingu na meczach Cracovii, pracuję za to w „Gazecie Polskiej Codziennie”. Ale nie, nie sądzę, żeby akurat ten fakt był na tyle istotny, aby mógł o czymkolwiek świadczyć. To na pewno teoria spiskowa.

W internecie popularność bije powiedzenie-przechwałka: „robiłem coś, nim stało się to modne”. I tak Janusz Korwin-Mikke należał do subkultury hipsterów, nim było to modne, a Bronisław Komorowski nosił wąsy, zanim zaczęły rządzić wśród wielkomiejskich modnisiów.

„Gazeta Polska” broniła kibiców od zawsze, niezależnie od zmieniającej się mody. Dziś też warto przyjrzeć się, kto rzetelnie opisuje środowisko kibiców piłkarskich w chwili, gdy nie niesie to ze sobą splendoru, wyborczych głosów i uznania wpływowych publicystów. Warto też pamiętać, kto przed wyborami ochoczo fotografował się na sektorach zajmowanych przez fanów polskich drużyn. Skoro tak łatwo przychodzi im „przepraszanie” w tym przypadku, nie będą się wahać zmienić skóry w innych sprawach, być może poważniejszych od piłkarskiej subkultury.

Wojciech Mucha

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka