Rzeczą wprost niewyobrażalną jest, jak można było dopuścić do szerokiego rozkolportowania w mediach makabrycznych zdjęć ofiar smoleńskiej tragedii? Jak można było nie przeszkodzić w kolejnym poniżeniu Polski i Polaków przez obce mocarstwo, z którym wedle oficjalnej wersji rządu Donalda Tuska, łączą nas bliskie i serdeczne relacje?
Państwo po raz kolejny okazało się całkowicie niesprawne i niewydolne. W koronie bezradności niczym dwa klejnoty błyszczą niezmiennie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i prokuratura.
Nie zdążyły jeszcze przebrzmieć echa ich kompromitacji w związku z aferą Amber Gold, gdy mamy do czynienia z kolejnym skandalem. Niepomiernie większym i o znaczeniu międzynarodowym. Drastyczne zdjęcia smoleńskich ofiar, które znalazły się na jednym z rosyjskich portali, przenikną błyskawicznie do mediów na całym świecie. Nie łudźmy się, że będzie inaczej. Rosjanie dają kolejny przykład, któryż to z kolei, lekceważenia interesów i zarazem fundamentalnych potrzeb polskiej strony w sprawie Smoleńska. Czują się panami sytuacji i ani im w głowie jakiekolwiek skrupuły, gdy ignorują polskie prośby. Z polskiej strony dotąd nie padło choćby jedno twarde żądanie dotyczące spraw smoleńskich. Postawa wiszącego u klamki petenta, i to najczęściej na kolanach, co prezentują w relacjach z Moskwą polskie instytucje pod rządami PO, ma swoje konsekwencje.
Pustosłowie premiera
Nie dajmy się zwieść pierwszej reakcji Donalda Tuska, który jak zwykle w podobnych sytuacjach, marszczy brew i, niby zdecydowany walczyć o należne nam prawa, mówi: „Będziemy chcieli szczegółowych informacji, jak mogło do tego dojść”. To tylko PR. Rosjanie znają pustosłowie Donalda Tuska równie dobrze jak my. Pamiętają, z jaką stanowczością po ogłoszeniu raportu MAK premier oświadczył, że raport jest nie do przyjęcia przez stronę polską i że będzie się domagał odpowiednich sprostowań, poprawek i aneksów. Już po kilku dniach jego zapał do walki o prawdę w sprawie Smoleńska ostygł. Nie zrobił nic nawet w tak bulwersującej sprawie jak obraz rzekomo pijanego gen. Andrzeja Błasika, rozpartego w kokpicie przy sterach tupolewa.
Teraz nie musieliśmy czekać kilku dni, żeby usłyszeć złagodzoną wersję pierwszej reakcji naszego premiera. „Może w przyszłości będziemy mieli okazję dowiedzieć się całej prawdy także o tym przedsięwzięciu”. Można rzec, szef rządu zmitygował się natychmiast. Rosyjscy analitycy przygotowujący codzienny raport dla Władimira Putina mogli napisać: „mołodiec, odłożył sprawę ad acta”.
Bezradność i opieszałość
Jedna trzeźwa uwaga Tuska o możliwej prowokacji, która ma na nowo rozpalić smoleńskie emocje, nie jest w stanie zatrzeć innych niedostatków w traktowaniu przez premiera sprawy drastycznych zdjęć. Najważniejszy z tych braków to ten, że w ogóle nie przychodzi mu do głowy myśl, iż te zdjęcia nie powinny nigdy znaleźć się w polskich mediach. I że ktoś za to odpowiada, iż krążą w naszych portalach. A nie ulega wątpliwości, że odpowiadają za to pospołu ABW i prokuratura.Ciekawe, że obydwie pod rządami PO w sprawach istotnych dla państwa okazują się zupełnie bezradne bądź opieszałe. W sprawie zdjęć jest to widoczne aż nadto. Wpis rosyjskiego blogera, sugerujący zamach na tupolewa pod Smoleńskiem, z załączonymi zdjęciami ukazał się 21 września. Jak od środy zgodnie twierdzą m.in. Donald Tusk i szef MSW Jacek Cichocki oraz szef MSZ Radosław Sikorski, polskie służby, czyli ABW, tydzień później wiedziały o przecieku zdjęć. Agencja tego samego dnia powiadomiła o zdjęciach prokuraturę wojskową. I już. Na tym poprzestaje, bo jak tłumaczy Jacek Cichocki, „kanałem służb specjalnych zostało zadane kategoryczne pytanie, dlaczego te zdjęcia się pojawiły, z żądaniem, żeby służby dołożyły starań, by tych zdjęć nie było”. Nic więcej. Po prostu dramat. W takiej sprawie państwo nie jest choćby w stanie wysłać do Rosji szefa ABW, żeby na miejscu przycisnął swojego odpowiednika, aby powstrzymać zalew tych zdjęć.
Inne sprawy na głowie
Kto jednak w ABW ma czas zajmować się zdjęciami krążącymi po rosyjskim internecie, skoro trzeba zrobić dokładne sprawozdanie z przebiegu marszu z 29 września w obronie wolnych mediów, manifestacji największej w III RP? Sprawdzić nazwiska z czołówki pochodu, przynajmniej pierwszych dziesięć rzędów, idących bezpośrednio za Jarosławem Kaczyńskim, nazwiska sprzed namiotu „Solidarni 2010” przed telewizją na pl. Powstańców. Opracować materiał fotograficzny i wideo, osobno przygotować nagrania dźwiękowe, uporządkować to wszystko i dokonać wielostronnej analizy – jakie zagrożenia dla państwa i rządu wynikają z tej demonstracji. A tu w dodatku premier wściekły za niedopilnowanie sprawy Amber Gold rękami gen. Krzysztofa Bondaryka robi czystkę w firmie. Sam Bondaryk, walcząc o utrzymanie się na stanowisku, wyciska ze wszystkich ostatnie siły, żeby szybko sporządzić dokładną analizę prognozy politycznej dla premiera w związku z ofensywą PiS. Na zwolnionych obrotach pracują już faktycznie odwołani, choć formalnie odchodzący z ABW na własną prośbę, dwaj zastępcy Bondaryka – płk Zdzisław Skorża i płk Jacek Mąka. Odejście Skorży jest małym odwetem Tuska wobec Waldemara Pawlaka za taśmy Serafina, obnażające nepotyzm i kolesiostwo rozplenione w PSL, które posłuży do rozprawienia się z byłym ministrem rolnictwa Markiem Sawickim. Tusk nie może Pawlakowi tej rozgrywki zapomnieć, bo od afery Serafina rozpoczął się powolny zjazd w dół poparcia dla rządu i Tuska. Płk Skorża przez cały czas był człowiekiem Pawlaka w ABW.Pod pozorem reformy ABW, realizowanej przez Jacka Cichockiego, pozbyto się „wtyki” ludowców. Odtąd szef ABW będzie miał tylko jednego zastępcę. I nie będzie to nikt delegowany przez PSL.
Krótko mówiąc, w ostatnich bez mała trzech tygodniach ABW miała inne zmartwienia na głowie niż rosyjskie zdjęcia.Cichocki znajduje więc proste usprawiedliwienie: „Jak coś się pojawia w internecie, to pojawia się w wielu miejscach naraz i trudno to zablokować”.
Lęk władzy
W tym samym czasie prokuratura nie robi nic. Dopiero w ostatni wtorek, 16 października, kiedy zszokowane polskie media zaczęły huczeć o zdjęciach, prokurator generalny Andrzej Seremet zadeklarował, że następnego dnia wyśle w sprawie zdjęć zapytanie do prokuratury rosyjskiej. Skąd ta opieszałość? On też przez te trzy tygodnie zajęty był szukaniem wyjścia z własnych kłopotów, po tym jak „Gazeta Polska” ujawniła umorzenie przez prokuraturę śledztwa w sprawie korupcji sędziów Sądu Najwyższego, z których jeden to dobry znajomy Andrzeja Seremeta.Tymczasem Rosjanie odpowiedzieli mu, zanim zdążył do nich napisać. Mając w nosie reguły korespondencji dyplomatycznej, udzielili Polakom odpowiedzi na stronach internetowych Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej. „Ależ skąd! – oświadczyli. – Zdjęcia nie pochodzą z materiałów rosyjskiego śledztwa w sprawie katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem. Nie robił ich też żaden przedstawiciel prokuratury”. Komitet zapewnia też, że podejmie kroki, by ustalić autora zdjęć i motywy publikacji. Pierwszy sygnał Rosjan za pośrednictwem wczorajszej „Rossijskoj Gaziety”, będącej w kręgu wpływów Putina, jest typowy: „Zdjęcia prawdopodobnie pochodzą z polskiej komisji Jerzego Millera”. Teraz już Radosław Sikorski będzie naprawdę przestraszony. Wpis rosyjskiego blogera, twierdzącego, że to był zamach, oraz sugestia moskiewskiej gazety umocni w nim przekonanie, że ktoś „chce skłócić Polaków i doprowadzić do wojny domowej w Polsce”. W rzeczywistości minister i jego koledzy z rządu rozumieją zapewne, że Rosjanie dają czytelny sygnał polskim władzom: mamy wiele materiałów i nie zawahamy się ich użyć.
Jerzy Jachowicz/GPC
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka