Do świtu pozostało jeszcze wiele godzin, noc była ciemna, mglista i ciepła, jak cała zima tego roku. Do pociągu stojącego na stacji kolejowej Warszawa–Praga wskoczyła grupa mężczyzn z naczelnikiem stacji Leopoldem Plucińskim i inżynierem kolejowym Ignacym Mystkowskim. Maszynista Szwander rozpędził lokomotywę, a palacz Cyrc dorzucił pod kocioł. Po pięciu kilometrach stanęli i zerwali druty. Telegraf między Warszawą a Petersburgiem przestał działać.
Na następnych stacjach czekający już na sygnał kolejarze zaczęli toporami rąbać słupy telegraficzne i ciąć druty. Na moście na Liwcu rozkręcili tory, a już za dnia, po dotarciu do Małkini, używając beczek ze smołą, spalili most na Bugu. Podobnych zniszczeń dokonywała grupa jadąca od strony Białegostoku, jednocześnie robotnicy w Łapach zajęli stację. Jedyna linia kolejowa łącząca Rosję z Królestwem została przerwana.
Inż. Ignacy Mystkowski „Ojciec”, który do powstania wyruszył pociągiem, kilka miesięcy później dowodził 1200-osobowym oddziałem w Puszczy Białej, zadając duże straty Rosjanom i zwyciężając ich w jednej z największych bitew powstania, pod Stokiem, na początku maja 1863 r. Zdradzony, poległ kilka tygodni później, w zasadzce na rosyjski pociąg pancerny, a wraz z nim niedawny towarzysz kolejowej konspiracji Leopold Pluciński…
„Jednak się zaczęło…”
Tymczasem wcześnie rano na warszawski dworzec Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej przybiegł delegat Tymczasowego Rządu Narodowego Władysław Daniłowski w celu zdobycia jakiejś wiadomości i od naczelnika ruchu inż. Witolda Marczewskiego usłyszał: „Nie, nic mi nie wiadomo. Ale tej nocy wszystkie połączenia telegraficzne zostały przecięte”. Spojrzeli na siebie: „Więc jednak się zaczęło…”.
Długo nie było żadnych wiadomości, najgorsze było czekanie i niepewność. „Straszna to była noc. Od zmysłów odchodziłam z niepokoju i trwogi o los wszystkiego” – zapamiętała Jadwiga Prendowska, kurierka Mariana Langiewicza, naczelnika wojskowego województwa sandomierskiego, który dowodził nocnym atakiem na Szydłowiec…
W napięciu czekali członkowie Rządu Narodowego w Kutnie. Zdawali sobie sprawę, że termin rozpoczęcia powstania w nocy z 22 na 23 stycznia, wymuszony branką – brutalnym pojmaniem młodzieży do carskiej armii – jest zbyt wczesny. Nie zdążono przygotować broni, dowódców, planów, w niektórych regionach silne były wpływy białych niechętnych wybuchowi. W takich warunkach nie liczono na powszechny jego zasięg, ale zakładano, że „przynajmniej w wielu miejscach zwyciężymy, że z bronią w ręku prowadząc partyzantkę dociągniemy do wiosny, doczekamy się potrzebnej broni i zdołamy poruszyć masy do ogólnego powstania”, a w razie klęski „taki nieudały poryw mniejszą sprawi szkodę, przede wszystkiem moralną, niż gdyby tak sromotny gwałt poboru dokonała Moskwa bez oporu i protestu” – tłumaczył członek Rządu Narodowego Józef Janowski, oczekując wieści z pobliskiego Płocka, który po zdobyciu stałby się siedzibą powstańczych władz.
Cztery wesela… w Bodzentynie
W ataku miały uczestniczyć również grupy młodzieży zbiegłej z Warszawy przed branką. Jedna z nich, dowodzona przez Aleksandra Rogalińskiego, już w przeddzień natknęła się na rosyjską kompanię. Pod Ciołkowem – kilkanaście kilometrów od miasta – doszło do starcia. Polacy roznieśli na kosach połowę kompanii z dowódcą płk. Kozlaninowem, reszta Rosjan uciekła w popłochu. Tymczasem w Płocku, gdzie stacjonowało zaledwie 400 żołnierzy rosyjskich, już po południu zaczął się podejrzany ruch na ulicach (w niewielkim Bodzentynie w Świętokrzyskiem, aby uśpić czujność Rosjan, tego dnia zorganizowano cztery wesela, na które przyjechało bardzo dużo „gości”). Jeden z policjantów podsłuchał szept: „szturm o północy”, a gen. Eugeniusz Mengden zarządził natychmiast aresztowania w Płocku… Dźwięk sygnaturki, a potem bicie we wszystkie dzwony było sygnałem. Ulice zapełniły się powstańcami, wszędzie słychać było okrzyki „do broni!”, „do broni!”. Na białym koniu wjechał do miasta dowodzący w całym Płockiem Konrad Błaszczyński „Bończa”. Konspiracyjny komendant miasta adwokat Wojciech Zegrzda z grupą kleryków prowadził atak na odwach. Rosjanie już jednak czekali i odparli kolejne natarcia źle dowodzonych powstańców. Ranny Zegrzda ukrył się w swoim mieszkaniu przy ul. Narutowicza 8. Rosjanie wytropili go po śladach krwi. Nie chcąc się poddać, strzelił sobie w głowę. Płock nie został zdobyty, powstańcze oddziały rozproszyły się w okolicy.
Mierosławski z Czajkowskim idą na Warszawę…
Najsilniejszy okazał się wybuch buntu we wschodniej części Królestwa. Zdobyto leżący na granicy Suraż. W Podlaskiem, gdzie dowodził przybyły z emigracji Walenty Lewandowski, ruszyły się wszystkie powiaty. Władysław Cichorski „Zameczek” zdobył Suraż. W Łomazach uderzono na 200 ułanów pułku smoleńskiego. „Zostali tak nagle wśród ciemnej i dżdżystej nocy zaatakowani, że nie zdoławszy nawet osiodłać koni, zbiegli się w rynku. Tu powstańcy uderzyli na nich kosami, co taki wśród jazdy popłoch wywołało, że pędem w rozsypce wymknęli się z miasta i uciekli do Międzyrzecza”. Rosyjski historyk powstania Mikołaj Berg napisze: „Pierwsze starcia bezbronnych prawie powstańców z regularnym wojskiem, zaopatrzonym we wszystko, były nieraz nacechowane bohaterską pogardą śmierci lub iście szwoleżerską fantazją i odwagą…”.
W Lubelskiem oddziały powstańcze z lekarzem Neczajem na czele zajęły Hrubieszów. W Lubartowie zdobyto działa, ale powstańcy nie byli ich w stanie wziąć ze sobą. 19-letni Leon Frankowski, naczelnik lubelskiego, jeden z najgorętszych orędowników powstania, autor słów „pięściami zdobędziemy karabiny, a karabinami armaty”, zajął bez walki Kazimierz, dowodząc blisko 1000-osobowym oddziałem młodzieży z Instytutu Politechnicznego i Rolno-Leśnego w Puławach, która cała (wśród nich przyszły św. Brat Albert – Adam Chmielowski) poszła do powstania, ale bez broni… Tej nocy uderzono na Rosjan w 17 miasteczkach, w większości ze skutkiem podobnym jak w Płocku. Powodzenia nie było, ale…
Warszawę – wyłączoną z działań powstańczych – od samego rana obiegały najbardziej fantastyczne opowieści, wyrażające jednak nie tyle pragnienia, ile marzenia, że wyznaczony na dyktatora powstania gen. Ludwik Mierosławski na czele kilkudziesięciotysięcznej armii maszeruje od strony Włocławka na Warszawę, w Krakowskiem równie licznymi oddziałami dowodzi przybyły z Turcji Michał Czajkowski – Sadyk Pasza, a w samym mieście wkrótce wybuchnie powstanie. Podawano nawet daty, a niektórzy widzieli już barykady i tłumy zebrane na obrzeżach… Wieści te, oprócz meldunków o napadach na garnizony, przerwanej łączności, zerwanych torach kolejowych, docierały również do zaborczych władz. Upojeni sukcesem branki Rosjanie też byli zaskoczeni.
W takiej atmosferze, wśród wzajemnych intryg głównodowodzący rosyjską armią w Królestwie gen. Eduard Andriejewicz Ramsay wydał rozkaz koncentracji sił w największych garnizonach. Tym samym całe połacie kraju uwolnione zostały od zaborczej armii, zostawiając miejsce na organizację powstańczych władz i oddziałów.
„Najpotężniejsza armia umykała przed garstką…”
„Rozpoczęła się więc wojna, jedna z najdziwaczniejszych, jakie znają dzieje. Ogromna, bo 90 tysięcy ludzi z 176 działami, wynosząca armia najpotężniejszego w Europie mocarstwa, umykała niemal w popłochu przed garstką niespełna ośmiotysięczną, uzbrojoną w pałki, kosy, piki, rewolwery i strzelby myśliwskie” – pisał w 40. rocznicę powstania historyk Józef Dąbrowski.
W związku z wydanymi przez Rosjan rozkazami: „Po wszystkich drogach maszerowało wojsko, koncentrujące się w trzydziestu kilku wyznaczonych punktach, a opuszczone przez nie wsie i miasteczka wnet przybierały oryginalną i niewidzialną dotąd postać. Ni z tego, ni z owego, zaczynali zjawiać się zbrojni jeźdźcy, ubrani w konfederatki, wstępowali do miasteczek, zabierali broń, jaką się dało i znikali. To znów sformował się oddziałek kosynierów, zajął daną miejscowość, ogłosił Rząd Narodowy, zerwał orły rosyjskie, skonfiskował pieniądze w kasie i pociągnął dalej...”. Powstanie dopiero się zaczynało.
Jarosław Szarek/GPC
Jarosław Szarek, dr historii, publicysta, autor książek „Wojna z narodem”, „Czarne juwenalia”; współautor m.in.: „W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917–1956)”, „Droga do niepodległości. Solidarność 1980–2005”, serii książek historycznych dla dzieci „Kocham Polskę”.
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka