Oświadczenia prokuratorów badających katastrofę smoleńską coraz bardziej przypominają komunikaty Radia Erewań. „Czy to prawda, że w Moskwie rozdają samochody? Tak, to prawda, ale nie samochody, tylko rowery i nie dają, a kradną”.Nie było żadnego trotylu, ale tak, stwierdzono jego obecność. Owszem: brzoza urwała skrzydło samolotu na wysokości pięciu metrów nad ziemią, ale złamała się na blisko ośmiu… Kłamstwo nie dba o jakiekolwiek pozory wiarygodności. A mimo to egzystuje w przestrzeni publicznej, wylewa się z telewizorów i szpalt poczytnych tygodników, których odbiorcy akceptują je bez sprzeciwu. Wierzą? Dla wygody zamykają oczy na prawdę? A może po prostu tolerują jego obecność w przekonaniu, że kłamstwo jest trwałym i uznanym sposobem komunikacji społecznej? Niezbywalnym elementem debaty publicznej?
Opresja od zawsze
Gdy zastanawiam się, od kiedy postrzegam sferę publiczną jako nacechowaną kłamstwem, dochodzę do wniosku, że od zawsze. Ledwie stanęłam u jej progu, gdy jako siedmioletniego brzdąca wysłano mnie do szkoły, już zostałam w tej kwestii pouczona: wtedy właśnie dowiedziałam się, że mój ojciec spędził 12 lat w łagrach Workuty i że o tym fakcie, tak jak i o innych z historii mojej AK-owskiej rodziny nie wolno mi w szkole opowiadać. Ani też popisywać się na lekcjach wiadomościami o Katyniu czy Powstaniu Warszawskim.
Nie minął rok, gdy nad Polską rozpętało się kłamstwo marcowe, a potem kolejne – o bratniej pomocy udzielonej Czechosłowacji. Nie rozumiałam oczywiście, w czym rzecz, ale dotkliwie odczuwałam opresję płynącą z telewizora, gdy moja pogodna i opanowana matka, w trakcie jakiegoś przemówienia Gomułki, nieoczekiwanie rąbnęła rurą od odkurzacza w podłogę – było to zachowanie tak szokujące, że charakterystyczna melodia przemówień towarzysza „Wiesława” zapadła mi w pamięć na resztę życia, na zawsze już skojarzona z uczuciem bezsilnego gniewu i niewykrzyczanego protestu.
Potem był grudzień 70 r. – w domu przerażone napięcie wobec niemożliwości telefonicznego porozumienia z rodziną w Gdańsku (odcięto łączność). I niezachwiane przekonanie, że oficjalne komunikaty są z gruntu kłamliwe, a te prawdziwe – z Radia Wolna Europa – skutecznie zagłusza nieznośny hurgot. Dalej była epoka gierkowska, kiedy na lekcjach geografii uczono nas, że Polska jest dziewiątą potęgą przemysłową świata, tymczasem, żeby zdobyć lodówkę czy żałosną meblościankę z dykty, trzeba było zapisać się na listę w kolejce koczującej przed sklepem przez wiele dni, a czasem tygodni. Następnie przeżyliśmy posierpniowe uniesienie otwartego wypowiadania własnych poglądów, poczucia swobody i życzliwości, które ogarnęły sferę publiczną, prostując pochylone plecy rodaków i rozjaśniając ich twarze. Na zaledwie 16 miesięcy, po których nastąpił wstrząs stanu wojennego z jego aroganckim, nienawistnym i bezczelnym kłamstwem chichoczącym szyderczo w trakcie konferencji prasowych Jerzego Urbana.
Dziesięciolecia doświadczeń
W 1989 r. wydawało się, że całe to upokarzające doświadczenie zakłamania odchodzi w przeszłość wraz z komunizmem. Że prawda na dobre zadomowiła się w naszym życiu publicznym i nie da się jej już stamtąd usunąć. Jej trybuną stała się wówczas „Gazeta Wyborcza”, po której pierwsze numery ustawiały się tasiemcowe kolejki wzdłuż Marszałkowskiej. Bezmierną gorycz zawiedzionych nadziei najlepiej chyba ilustruje to, że właśnie ten „pierwszy niekomunistyczny dziennik” w bloku sowieckim z czasem stał się najpotężniejszym instrumentem oszustwa III RP, którego ukoronowaniem jest kłamstwo smoleńskie. Przygotowane trwającą latami kampanią „przemysłu pogardy”.
Co najmniej od chwili wybuchu II wojny kolejne roczniki i generacje Polaków postrzegały życie publiczne jako domenę fałszu, wrogą przestrzeń obelg i kalumni rzucanych na bliskie ich sercu dokonania i wartości. Czy można się dziwić, że po dziesięcioleciach takich doświadczeń ich dzieci i wnuki próbują tę nieprzyjazną rzeczywistość jakoś oswoić i uzgodnić z własnymi wyobrażeniami o świecie? Że szukają sposobu, by sobie w niej zapewnić znośne trwanie, wyzbyte ambicji jej przekształcania, skoro od pokoleń wiedzą, że wszelkie takie starania skazane są na klęskę? Czy można się dziwić, że nie chcą słuchać o Smoleńsku ani analizować kolejnych komunikatów Radia Erewań? Że pragną zatrzasnąć się w swojej prywatności, separując się od sfery publicznej tak skutecznie, jak to tylko możliwe? Może wręcz pcha ich do tego wewnętrzna uczciwość, która da się ocalić – jak sądzą – tylko w ścianach własnego domu, za cenę głuchoty i ślepoty na wszystko, co dzieje się na zewnątrz?
„Zwyczajne człowieczeństwo”
To oczywiście złudzenie. Przyzwolenie na wszechobecność kłamstwa i opresji w przestrzeni publicznej wypacza wszystkie aspekty egzystencji, także te najbardziej prywatne, bo nigdy nie udaje się ich bez reszty wypreparować z interakcji społecznych. W rezultacie rośnie poczucie bezradności wobec losu, pogłębia się frustracja, szerzy apatia. Filozofia „grillowania” nie przynosi szczęścia.
I też Polska nie wydaje się krajem ludzi szczęśliwych. Według danych Komendy Głównej Policji w ub.r. statystyki samobójstw wzrosły u nas o 20 proc. Jak twierdzi prof. Janusz Heitzman, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego: milion Polaków zażywa leki antydepresyjne, 45 proc. obawia się o swoją psychiczną równowagę, a 85 proc. ocenia warunki życia w naszym kraju jako szkodliwe dla zdrowia psychicznego.
„Naród, który na kłamstwie buduje swoje myśli, idzie do pewnej zguby” – twierdził Józef Piłsudski. I tłumaczył, dlaczego podjął walkę z nieznośną rzeczywistością: „proszę tylko, byś nie robił ze mnie […] człowieka poświęcenia, rozpinającego się na krzyżu dla ludzkości czy czego tam. […] Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakiem jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą! Niech dzieci się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę. To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej czy tam co – to zwyczajne człowieczeństwo”.
Zwyczajne człowieczeństwo potrzebuje prawdy. Życie w kłamstwie odziera je z godności.
Wanda Zwinogrodzka/GPC
JESTEŚMY LUDŹMI IV RP
Budowniczowie III RP
HOŁD RUSKI
9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło.
Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны.
Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил
Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka