awersja awersja
614
BLOG

Czekając na Johna Frum’a

awersja awersja Gospodarka Obserwuj notkę 0

 

Na północny wschód od Australii są wyspy zwane Melanezją. Można pochopnie przypuszczać, że ludność mieszkająca gdzieś daleko na Pacyfiku mało może mieć wspólnego z nami, Polakami. A jednak uważniej przypatrując się Melanezyjczykom zauważymy, że są oni dla nas, Polaków, prekursorami nowej wiary...
 
W latach czterdziestych ubiegłego stulecia na wielu wyspach wchodzących w skład Melanezji pojawił się nowy kult. Dla większości świata był to czas pożogi wywołanej II Wojną Światową. Melanezja, ze względu na swoje położenie geograficzne, zaczęła doświadczać obecności białych ludzi ubranych w wojskowe uniformy. Ludzie ci budowali porty morskie i lotniska, do których zaczęły przybywać statki i samoloty pełne żywności i dóbr wszelakich. Piloci i marynarze stali się dla tubylców wysłannikami bogów wszelakich.
 
Po pewnym czasie w Melanezyjczykach zrodziło się podejrzenie, czy czasem owi wysłannicy bogów nie przywłaszczają sobie części dóbr zsyłanych z nieba i morza. Zaczęli zatem sami budować ze wszystkiego, co było pod ręką, choćby lotniska. Powstawały pasy startowe, wieże, a nawet samoloty z bambusa. Przez 24 godziny na dobę pełniono dyżury w oczekiwaniu na samolot wypełniony skrzyniami cargo. Kult cargo trwa tam do dnia dzisiejszego...
 
...ale od pewnego czasu Melanezja ma wielkiego konkurenta w wierze. Powstają porty morskie w miastach, które nie mają dostępu do morza, powstają lotniska, na których nie lądują żadne samoloty, ba! nawet kupowane są samoloty, które nie latają. Jednym zdaniem: kult cargo, ale w gigantycznie większej skali.
 
A rzecz się dzieje nigdzie, czyli w Polsce. Tubylcy wybudowali przepiękny port morski w Elblągu – mieście pozbawionym dostępu do morza. Zbierający się na nabrzeżach wodzowie i szamani na próżno czekają cargo. Do tego portu żadne statki nie wpływają. Nie załamują jednak rąk i szykują szpadle, aby dokopać się do jakiegoś morza.
 
Być może wszelkiej maści kacykowie byli zawiedzeni portem bez statków, bowiem postanowili wybudować wielkie lotnisko. Takie lotnisko z prawdziwego zdarzenia – z pasami startowymi, wieżą kontroli lotów, halą dla podróżnych, magazynami dla cargo. Zatrudniono setki pracowników, którzy 24 godziny na dobę pełnią dyżury w oczekiwaniu na samolot wypełniony podróżnymi lub skrzyniami cargo. Niestety, bogowie chyba nie są zadowoleni z lotniska, bowiem w Modlinie nic nie ląduje...
 
A ja wiem, co jest tego przyczyną. Bogowie patrząc z góry na Modlin nie widzą tam żadnych samolotów. Myślą sobie – a może coś jest nie tak z tym lotniskiem, i darów z niebios nie ślą. Wystarczy jednak, że ustawimy na lotnisku w Modlinie jakiegoś Dreamlinera, który podobnie do melanezyjskich samolotów z bambusa latać nie chce, zatem jako atrapa nadaje się świetnie. Bogowie spojrzą, ujrzą i... uwierzcie mi! – wtedy z pewnością zlecą się samoloty pełne bogatych kupców, pełne towarów luksusowych, pełne nowoczesnych technologii...
 
Uwierzcie mi, Rodacy! Bogactwo jest tuż-tuż. Uwierzcie mi, jakiem John Frum.
 
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka