W tych wyborach frekwencja ma być bardzo mała. To oznacza, że wybory stają się rzeczywistym sprawdzianem poparcia dla partii ideowych w Polsce. Partie władzy nie wyciągnęły całego arsenału środków mobilizujących, nie nakręcają przesadnie wzajemnej nienawiści. Nie ma po co - dla nich to starcie o wygodne życie i dużą pensje dla paru polityków. W walce o władze to starcie marginalne. Stąd też partie nie próbują aktywizowac elektoratu. Nie mają go też czym przekupić. A ponieważ ogromna część wyborców nie głosuje z powodu przekonań, ale albo daje się uwodzić propagandzie, albo głosuje kierowana impulsem, albo sympatią bądź antypatią dla danego polityka, ewentualnie głosuje na swoich krewnych i znajomych, to wybory te nabierają innego wymiaru - dzięki ich nieobecności.
W tych wyborach zaczynają się o dziwo liczyć idee. Partie ideowe, których czlonkowie i sympatycy głosują z przekonania, nagle zyskują i mają realną szansę na uzyskanie mandatów. Wynika to paradoksalnie z małego znaczenia politycznego tych wyborów. W walce o pietruszkę partie władzy nie angażują przesadnie swoich środków, bo i tak nie ma po co. Stąd wybory do europarlamentu będą o wiele bardziej "demokratyczne", mniej zaburzone odwoływaniem sie do emocji wyborców. Wyborcy "emocjonalni" na wybory nie idą, bo nie ma się czym emocjonować.
Wybory te mają zupełnie inne znacznie dla partie idei - nie ma znaczenia, czy w europarlamencie można na coś wpływać, czy nie - liczy się sama szansa przebicia z komunikatem do wyborców. Dlatego wybory te są o wiele ciekawsze dla obserwatora sceny politycznej, niż zwykłe wybory parlamentarne.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka