Łukasz Warzecha uważa,. że obowiązek używania pasów samochodzie to wyraz irytującego paternalizmu państwa. Słuszenie prawi, ale nie do końca. Paternalizmem przyjęto nazywać opiekuńczość państwa wobec obywateli - w tym wypadku zdecydowanie zbyt daleko posuniętą. Znaczenie tego słowa jest jednak mylące. Paternalizm wszak wychodzi od słowa "pater" - rodzic. Tymczasem państwo nie postępuje tu wobec obywatela jak surowy ojciec, co to wymaga, ale czasem pozwala, żeby dziecko stuknęło się w palec młotkiem. Ot tak, by wiedziało, że to co mówią rodzice to nie jest pozbawione sensu czcza gadanina zgredów. Nasze państwo odwrotnie - postępuje jak nadopiekuńcza mamusia, która synusiowi do ręki młotka nie da, jak nie przyniesie ze szkoły dyplomu ukończenia kursu posługiwania się impulsatorem kinetycznym. Potem mamusia będzie przed wszystkimi znajomymi chwalić się, jaki to u niej synek uczony (wysoki poziom wykształcenia w społeczeństwie...).
Tato z radością obserwuje eksperymenty syna. Jego siniaki i zadrapania to powód do dumy. Jeśli przyniesie z pierwszego wypadu z kolegami na ryby pięciocentymetrową płotkę, a przy tym będzie cały mokry - to jest to powód do śmiechu, do paru cierpkich uwag, ale i do dumy. Opiekuńcza mamusia odwrotnie - okrzyczy za zniszczenie lub zmoczenie świerzo zakupionych, wyjściowych spodenek (wcześniej nie chciała słyszeć, że to wyjście "w teren" a nie do kościoła), a okupioną takim poświęceniem rybkę zauważy najwyżej po to, by ją zutylizować przy pomocy kota lub śmietnika. Siniaki dziecka to nie jest dla niej powód do dumy - raczej wstyd, że nie umie dobrze dziecka wychować, że nie potrafi dopilnować, że dziecko wygląda jak bite.
Ojciec, to ktoś kto pozwala na to i owo, ale za przekroczenie wyraźniego zakazu potrafi ukarać - jak chłopak wda się w niepotrzebną bójkę, albo zostanie przyłapany na kradzieży, to nie ma litości, pas idzie w ruch. Paternalistyczna, ojcowska polityka penitencjarna powinna polegać więc na karaniu, paternalistyczne państwo powinno mieć w arsenale środków wychowawczych karę śmierci. Ale nie, nasze państwo jest jak nadopiekuńcza mamusia - zamiast synka opiepszyć kiedy trzeba, to przytuli, powie, że to na pewno nie jego wina, ojca z pasem odgoni i jeszcze pójdzie do szkoły wykłucać się, że ocena nieodpowiednia ze sprawowania z pewnością się nie należy. Ojca z pasem zawezwie co najwyżej, gdy dziecko uprze się nie myć zębów, albo i wtedy nie.
Nasze państwo jest surowe i zdecydowane tylko wtedy, gdy obywatel podpadnie urzędowi skarbowemu. Wtedy faktycznie, nie ma przebacz, ale tu raczej zachowuje się nie jak ojciec rodziny, tylko jak ojciec chrzestny mafii. Czasem również nasze państwo zachowuje się jak ojciec pijak, który odbiera członkom rodziny ciężko zarobione pieniądze i idzie je przehulać z kolegami. Taki to u nas paternalizm.
Na salonie ostatnio głosy - najgłośniejszy Wojciecha Sadurskiego - domagający się zwiększenia podatków celem finansowania państwowych usług dla ludności. Czyli niejako wzrostu maternalizmu. Argument jest taki, co zwykle - nie ma dowodów, że obywatele lepiej wydadzą swoje pieniądze, że prywatne usługi będą lepsze, że wielu na usługi prywatne nie jest stać. Ciekawie z tym koresponduje wynik kontroli NIK w resorcie zdrowia: "NIK zarzuca Ministerstwu Zdrowia, że w ubiegłym roku wydało bez podstawy prawnej 300 mln złotych na dofinansowanie szpitali." "Środki finansowe przyznano szpitalom bez realnego planu naprawczego i kontroli nad ich wykorzystaniem". "Według NIK pomoc z jednej strony dostawały placówki, które nie miały szans na poprawienie swojej sytuacji finansowej, a z drugiej – takie, które mogłyby sobie poradzić bez wsparcia resortu." I co panowie liberałowie - socjaliści, dalej jesteście za zwiększeniem nakładów na służbę zdrowia? Może i jestem fanatykiem, członkiem sekty wyznawców Korwina - Mikke, ale chyba dla wszystkich powinno być jasne: dopóki Polska jest krajem chorym, krajem zdemoralizowanej, źle opłacanej, źle wykształconej a nade wszystko źle zorganizowanej biurokracji, dopóki aparat państwa nie radzi sobie z wdrażaniem własnych przepisów i realizowaniem własnych procedur, to jest do dolewanie wody do dziurawego wiadra - ile nie wlejemy i tak wszystko się wyleje. Zwykłe marnotrastwo. Nie wiem czy dotyczy to wszystkich krajów, ale na pewno Polski - obywatel znacznie lepiej wyda pieniądze, niż aparat urzędniczy.
I jeszcze to na dodatek: "do Janusza Kochanowskiego, rzecznika praw obywatelskich, w latach 2005 – 2008 wpłynęło 338 próśb od przedsiębiorców o interwencję związaną z działaniami organów państwowych, które doprowadziły do upadku firmy lub poważnie zagroziły ich istnieniu na rynku. – Interwencja została podjęta w 326 sprawach – mówi Kochanowski. – Tylko w 75 z nich zarzuty przedsiębiorców się nie potwierdziły".
Wnioski? Najpier odchudzenie biurokracji, reforma sądownictwa, uproszczenie prawa i dopiero wtedy mozna mówić w Polsce o realizowaniu czy rozwijaniu jakichś przedsięwzięć publicznych. Wcześniej to tylko strata pieniędzy.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka