-
Zamach, jakiego dokonał 32 -letni Norweg Anders Behring Breivik był czymś, co musiało w końcu nastąpić. Jest to po prostu dyfuzja kulturowa miedzy Europą a światem Islamu. To trochę jak z Ameryką i Europą po Kolumbie. Europa sprzedała Indianom alkohol, ale sama przejęła od nich tytoń. Przybysze z Azji i Afryki biorą z Europy organizację pracy, instytucje polityczne, czy ogólnie technikę i kulturę (sposób ubierania się...). Nie ma w tym nic dziwnego, ze także Europejczycy coś wzięli od Muzułmanów. Wszak najbardziej znanym człowiekiem na świecie był Osama Bin Laden. Znanym i przez wielu po cichu podziwianym, bo przecież zupełnie obiektywnie patrząc, dokonał czegoś wielkiego i strasznego zarazem. Nic dziwnego więc, że znalazł europejskiego naśladowcę, który postanowił walczyć w podobny sposób w wojnie rasowej. W wojnie, która powoli rodzi się na granicy miedzy bogatymi dzielnicami europejskimi i dzielnicami socjalnymi zamieszkałymi przez imigrantów. Ktoś mógłby powiedzieć, ze terroryzm to w Europie nic nowego, że był RAF i tak dalej. Ja jednak mam wrażeniem, ze to nowa jakość. Jeszcze co do przenikania się kultur, założę się, że niedługo w krajach skandynawskich i innych, gdzie jest wielu imigrantów, także stosunek do kobiet Europejczycy przejmą od przybyszy, ku przerażaniu feministek.
-
Ideologia, jaka przyświecała zamachowcowi, to w największym stopniu rasizm. Skąd wiec ten "chrześcijański fundamentalizm", który jak się zdaje, jest samookreśleniem zamachowca? Z jednej strony chrześcijaństwo jest tu przywołane jako antyteza Islamu. Nic w tym dziwnego, Europejczycy w zetknięciu z silną kulturą religijną, szukają samookreślenia religijnego i znajdują je w religii przodków. W przypadku tego zamachowca mamy chyba do czynienia z dosyć powierzchowną religijnością, ale kto wie? Jest tu też inny czynnik. W każdym społeczeństwie jest grupa ludzi, którzy czują się jakoś nieprzystosowani, szukają czegoś, co da im poczucie odrębności od społeczeństwa. Przez wiele lat dla skrajnych indywidualistów czy zwolenników rewolucji, takimi ideologiami były wzbudzające strach u przeciętnych ludzi były różne marksizmy, socjaldemokracje. Wraz z skonsumowaniem przez kulturę masową satanizmu i neopogaństwa (norweska scena black-metalowa jest wszak jednym z fundamentów ruchu tak muzycznego, jak i ideologicznego), w tę stronę doszliśmy już do ściany. I co mają ci biedni, radykalni ludzie zrobić? Dostrzegli, że po oswojeniu skrajności lewicowych, tym co ludzi przestrasza stała się religijność, konserwatyzm, antydemokratyzm i tym podobne. Kiedyś ze zdziwieniem przeczytałem, że Lars von Trier przedstawiał się swego czasu jako katolik żeby powkurzać filistrów, bo w duńskim społeczeństwie katolicyzm jest synonimem wszystkiego co najgorsze, zła, zdrady, używania religii w celach politycznych i tak dalej. (A przecież jeśli film „Dogville” wyraża jego osobiste poglądy na świat, to IMHO jest on prawdziwym kulturowym satanistą.) Stąd wypada spodziewać się, że radykałowie będą teraz identyfikować się z konserwatyzmem i religijnością. Wg. Informacji w Rzepie, Andreas Breivik jest zwolennikiem masowego przejścia Norwegów na katolicyzm i jest wielce krytycznie ustosunkowany do narodowego kościoła norweskiego (http://www.rp.pl/artykul/692314-Zamachowiec-chcial-rozpoczac-antyislamska-rewolucje.html). Cel szczytny i słuszny, ale jak w starym dowcipie „Cyryl, jak Cyryl, ale te metody...” Na marginesie, ten stan jest szaną dla Kościoła, na rozwinięcie misji w Norwegii. Niestety, KK wciąż zachowuje się tak, jakby europejskie społeczeństwa były chrześcijańskie i do takiego stanu jest przystosowana jeg struktura.
-
Wg. norweskiego prawa, zamachowiec może wyjść na wolność po 21 latach, a wcześniej może się ubiegać o przedterminowe zwolnienie. Jeśli Norwegowie nie zobaczą drastycznego dysonansu pomiędzy winą i karą, to widocznie mają kompletną sieczkę w mózgach. Zamachowiec sieczki w mózgu zdecydowanie nie miał. Sądzę, że liczył się i z taką reakcją, że jego przypadek będzie przyczyną zaostrzenia kar w Norwegii. Zresztą nie wierzę, żeby wyszedł kiedykolwiek z więzienia. Ponoć w Skandynawii działa prężnie czarny rynek usług penitencjarnych. Rodziny ofiar pewnie się zatroszczą, żeby z więzienia nie wyszedł, mimo, że to zapewne lewicowe i postępowe rodziny. I zwykli Norwegowie na wieść o tym pewnie przyznają im rację. Tyle, że w ten sposób jeden z fundamentów obecnego ustroju Norwegii zostanie powszechnie zakwestionowany. W tym sensie Anders Breivik już wygrał.
-
Co takiego się dzieje w Norwegii, że wyhodowali sobie takiego desperata? Porównanie z naszym Ryszardem C. Nie bardzo się sprawdza. U nas jest np. Poranek w Radio TokFM po wysłuchaniu którego ja sam mam ochotę zabić jakiegoś kaczora. O czymś takim w Norwegii nie słychać. Widocznie mamy do czynienia z innym mechanizmem. A jakim? Informacja sprzed paru tygodni: podający się za detektywa pan Rutkowski pomógł w odbiciu dziecka uprowadzonego przez norweską służbę socjalną niskiego szczebla („bo było markotne w szkole”). Ile takich dzieci porywa się tak rocznie? Jak się z tym czują rodzice? Związku bezpośredniego między jednym a drugim nie ma. Ale pośredni związek istnieje. Ten publiczny kidnaping może mieć miejsce tylko w warunkach gigantycznego kapitału zaufania pomiędzy rządzącymi a społeczeństwem. Ten kapitał właśnie się wyczerpał i sygnał dał zamachowiec. Norwegowie głośno tego nie mówią, ale widzą, że ich życie jest kontrolowane, i jednocześnie pieniądze przez nich wypracowywane są przejadane przez imigrantów, którzy żyją z zasiłku i nie poczuwają się w związku z tym do żadnych obowiązków. To oczywiście rodzi frustrację, która się w piątek przelała.
-
Dlatego nie przypadkiem celem ataku nie byli imigranci, tylko rządząca partia i jej młody narybek. To ich zamachowiec obwinia o to, że we własnym kraju czuje się coraz gorzej. Do zamachu przygotowywał się ponoć 3 lata, więc zapewne dobrze wiedział do kogo będzie strzelał i dlaczego. Sądzę, że dziennikarze powinni sprawdzić dokładnie, co to właściwie za dzieci obozowały na tej wyspie? Myślę, że teza o „hitlerjugend”jest nietrafiona. Obstawiam raczej, że na tym obozie w swoim czasie byli rodzice tych dzieci, a może i dziadkowie i pradziadkowie. Przypuszczam, że to raczej dzieci elity norweskiej, dla której obóz ten jest jednym z etapów umocowania się w strukturach władzy. Ale mogę się mylić – pewnie dowiemy się niedługo, czy przypadkiem nie zginęły tam dzieci osób wysoko postawionych.
-
Bloger Social pisał swego czasu o Szwecji, że jeśli ktoś wyrwie się tam z powszechnego „frontu jedności narodowej”, tzn uzewnętrzni się nieakceptowanymi poglądami, to spotyka go bardzo silny towarzyski ostracyzm. Jest ignorowany, nikt z nim nie rozmawia. Z naszego, polskiego punktu widzenia, gdzie każdy na zagrodzie chce być równy wojewodzie, a sąsiad to nam może skoczyć, Skandynawia to obszar niebywałego nacisku zbiorowości na jednostkę. Być może ten „cichy i spokojny” Anders Behring Breivik był cichy i spokojny, bo był ignorowany? Cóż, facet dokonał wielkiej, złej rzeczy, a ja bardzo „po lewicowemu” szukam przyczyn poza nim. Ale nasze wybory są wszak uzależnione od warunków w jakich żyjemy. Weźmy takiego Nicponia – gość fotografuje się z giwerą, odgraża się, ale przecież do nikogo nie strzela. A tu nasz cichy i spokojny Norweg, w cichości i spokojności przemyślał sobie co trzeba, dojrzał do czynu i poszedł zabijać. Na tym tle Polska nie jest taka zła. Żeby jeszcze nie było Tok FM...