Mam wrażenie, że PKW i Sąd Najwyższy niechcący dali Nowej Prawicy i Januszowi Korwin-Mikke broń do ręki.
Po pierwsze: sprawa rejestracji okręgów odbiła się echem na wszystkich portalach.
Po drugie: KNP jest w sytuacji ewidentnie pokrzywdzonego. Bezssens prawa jest oczywisty.
Po trzecie: wychodzi na to, że prawo wyborcze, to swoisty paragraf 22. Niby można się odwołać, ale dopiero po wyborach - czyli kiedy jest już pozamiatane. A i wtedy, żeby unieważniono wybory trzeba wykazać, że nieprawidłowości miały znaczący wpływ na wynik wyborów. A jak to zrobić? Skoro partia nie miała czasu antenowego i nie startowała we wszystkich okręgach, to jej wynik oczywiście był słaby. Wykazanie w tej sytuacji, że nieprawidłowośc była znacząca jest fikcją. Najpewniej SN wyda ostatecznie wyrok, że KNP miała rację, ale że i tak by nic nie zwojowali, więc wybory są ważne. Słowem - odwołanie się od wyniku wyborów jest prawem martwym.
Po czwarte: PKW może uwalić dowolną partię przetrzymując jej dokumenty poza termin. Odwołać się można, oczywiście, po wyborach, patrz punkt 3.
Po czwarte: wielu ludzi uważa, że powyższa sytuacja została zaaranżowana, aby Tusk i jego przyjaciele mieli wyjście awaryjne w razie zwycięstwa PiS.
Wszystko to powoduje, że sprawa rejestracji list KNP stała się sprawą symboliczną. Może też spowodować, że osoby niezdecydowane, albo zniechęcone do wyborów, zagłosują na KNP z czystej przekory, żeby dowalić znienawidzonym "onym", którzy nie wahają się sterować nawet procesem wyborczym.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka