Oboma rękami podpisałbym się pod powołaniem międzynarodowej, prawdziwie niezależnej komisji, która zajęłaby się wyjaśnieniem przebiegu i przyczyn katastrofy smoleńskiej. Teoretycznie mogłaby to być szansa zakończenia politycznych wrzasków, oddzielenia faktów od uprzedzeń i legend niemających żadnego pokrycia w obiektywnej rzeczywistości - ale tylko niestety tylko teoretycznie.
Problem jednak w tym, że taka komisja zapewne nigdy nie zostanie powołana – i to z wielu powodów. Niektóre z nich są obiektywne, ale najpoważniejszy powód jest zupełnie inny – działalność takiej komisji nie jest w niczyim interesie. I nie pomogą buńczuczne deklaracje o „poszukiwaniu prawdziwej prawdy” - bo prawda (ale bezprzymiotnikowa) bywa naprawdę niebezpieczna.
Upłynęły bez mała trzy lata od tej tragicznej katastrofy. Zadanie tej hipotetycznej komisji byłoby więc prawie niewykonalne. W praktyce musiałaby się ona opierać na dotychczasowych ustaleniach – a więc głównie na raporcie MAKu i niewątpliwie wtórnym raporcie Millera. Przecież z nich korzysta również Zespół Parlamentarny. Można oczywiście jeszcze raz przesłuchać nagrania rozmów w kabinie, jeszcze raz przeanalizować dane z rejestratorów parametrów lotu i funkcjonowania podzespołów. Być może ma to sens – ale prawdopodobnie z tych danych nie uda się wyciągnąć dużo więcej. Dostępu do resztek wraku nie ma, z uzyskaniem protokołów przesłuchań też zapewne wystąpiłyby „obiektywne trudności” – a poza tym należy poważnie wątpić, czy wszystkie czynności związane z przenoszeniem, koniecznym cięciem fragmentów samolotu były należycie dokumentowane.
Oparcie się na zeznaniach świadków jest oczywiście możliwe, ale ewentualne nowe zeznania po trzech latach nie będą miały zbyt dużej wartości. Można tą analizę ciągnąć dalej – ale już z tego krótkiego z konieczności opisu można wyciągnąć wniosek, że komisja stanęłaby przez bardzo trudnym – a nawet wręcz niewykonalnym zadaniem. Czy więc uda się znaleźć rzeczywistych specjalistów o odpowiednim merytorycznym doświadczeniu i naprawdę niekwestionowanej pozycji (z wykluczeniem „krewnych i znajomych Królika”), którzy zaryzykują pracę w takiej komisji? Nie mogą to być przecież ludzie, którym zależy na promocji własnej osoby, lecz tacy, którzy takiej promocji już od dawna nie potrzebują – najlepiej byli członkowie (może nawet emerytowani) AAIB, BFU, BEA, NTSB lub innych podobnych organizacji. Liczyć na to, że takie organizacje oficjalnie brałyby udział w pracach takiej komisji to raczej marzenie ściętej głowy.
To jednak tylko jedna strona medalu – ważniejsze jest postawienie pytania – komu taka naprawdę niezależna komisja byłaby potrzebna?
Zacznijmy od „strony” rosyjskiej. Komisja MAK zakończyła formalnie i faktycznie swoje działania. Zapewne byłaby więc zainteresowana jedynie obroną tez zawartym w opracowanym przez siebie Raporcie. Ma on silne podstawy formalne i uznawany przez znaczącą część środowiska lotniczego – także w Polsce. Tworzenie kalamburów typu „forum lotnictwo.niet !” nie zmieni publikowanych tam wypowiedzi. Naprawdę trudno oczekiwać, aby Rosjanie zgodzili się na działalność takiej komisji lub na współpracę z nią. Tę szansę już zmarnowano – bezpośrednio po katastrofie zapowiedziano, że śledztwo przeprowadzi specjalna komisja pod bezpośrednim nadzorem panów Putina i Tuska. A ta idea jakoś dziwnie się „rozmyła”. Śledztwo przejęli Rosjanie ze swym „międzynarodowym ;)” komitetem, zaś rola strony polskiej została zminimalizowana. Badania nie były prowadzone wspólnie, a polscy przedstawiciele stali się praktycznie jedynie obserwatorami i de facto nie odegrali żadnej roli w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Po opublikowaniu raportu MAK klamka w zasadzie zapadła.
Każda niezależna próba ponownych badań będzie z oczywistych powodów torpedowana przez Rosjan – i to nawet nie z obawy wykrycia ewentualnych matactw i kłamstw, lecz dlatego, że będzie uznawana za podważanie autorytetu „międzynarodowego” komitetu oraz Rosji jako takiej.
Polska strona rządowa również nie będzie zainteresowana w powołaniu takiej niezależnej komisji. Komisja Millera, która przedstawiła swój „alternatywny” raport tak naprawdę prowadziła śledztwo we własnej sprawie. Wystarczy przejrzeć jej skład osobowy. W badaniach brały udział osoby, które są z racji swej funkcji odpowiedzialne za bezpieczeństwo w lotnictwie wojskowym! Osoby te powinny raczej zeznawać przez taką komisją, a nie wchodzić w jej skład. Budzi to uzasadnione wątpliwości co do obiektywności prac tej komisji. Nie dotyczy to jedynie osób wojskowych.
Sam raport „komisji Millera” ma bardzo dziwny status i właściwie nie bardzo rozumiem po co powstał. W tej sytuacji, gdy praktycznie przekazano w 100% badania przyczyn katastrofy stronie rosyjskiej zrozumiałe jest odniesienie się strony polskiej do raportu MAK – o tyle przedstawianie własnego raportu opracowanego w oparciu o co najmniej ograniczony i niepełny dostęp do danych źródłowych miało chyba bardziej cel propagandowy niż poznawczy.
Ryzyko „wystawienia się na krytykę” niezależnej komisji międzynarodowej jest zbyt duże – zaś deklaracje niektórych członków komisji o możliwości powołania niezależnej komisji oceniam jako puste.
No i na koniec – Zespół Parlamentarny. Ten ma najwięcej do stracenia, ponieważ uruchomił cały „przemysł smoleński” - z własnym zapleczem medialnym, programem imprez propagandowych („centralnych i terenowych”) podczas których przedstawianych jest wiele różnych, często sprzecznych ze sobą cząstkowych hipotez. Obiektywna ich recenzja, którą de-facto byłby wynik prac takiej prawdziwie niezależnej międzynarodowej komisji oznaczałaby koniec sensu istnienia tego zespołu i tym samym krach wielu związanych z nim przedsięwzięć. A więc znów – deklaracje o konieczności powołania takiej międzynarodowej komisji należy traktować jako zwykły blef.
Należy również zadać pytanie, czy ewentualny raport z prac takiej komisji zostałby w ogóle przyjęty, a jej członkowie nie zostaliby określeni jako „ruskie pachołki wynagradzani judaszowymi srebrnikami”.
Tak więc żadnej obiektywnej, niezależnej i międzynarodowej komisji raczej na pewno nie będzie!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości