CZAS GRAĆ LARUM !!!
Sejm już sprawę zatwierdził – zapewne niedługo „klepnie” to Senat i będziemy mieli „Asystentów nauczycieli”. Co to za „nowe zwierzę”? Otóż „specjaliści” od nauczania postanowili „pomóc” nauczycielom. Asystent nauczyciela to ma być osoba posiadająca takie samo przygotowanie pedagogiczne i wykształcenie przedmiotowe jak nauczyciel (studia itp.). Dowcip polega na tym, że asystenci nauczycieli mają być zatrudniani przez samorządy w ramach powszechnego kodeksu pracy – czyli w określonych godzinach służbowych (np. od 8 do 16) – a nie w oparciu o Kartę Nauczyciela. I tu jest pies pogrzebany!
Rząd straszy niżem demograficznym – a więc w szkołach będzie mniej uczniów. Można by więc to wykorzystać do zmniejszenia liczebności klas (zwłaszcza początkowych) przy zachowaniu liczby doświadczonych nauczycieli. Ale to oznaczałoby większe wydatki „na ucznia”. A więc wprowadza się furtkę w postaci asystenta nauczyciela. Mechanizm będzie prościutki – zwalnia się nauczyciela z powodu zbyt małego pensum i proponuje mu się pracę na etacie „asystenta nauczyciela”, albo zatrudnia się w jego miejsce nową osobę – oczywiście na stanowisku asystenta. Asystent nauczyciela nie jest objęty kartą nauczyciela, a więc ma pracować w pełnym wymiarze godzin, nie posiada żadnej dodatkowej ochrony – ot, taka osoba do „kopania rowów” w procesie dydaktycznym. Wnioskodawcy świetnie zdają sobie sprawę, że może to prowadzić do zatrudniania „krewnych i znajomych królika” wprowadzają więc dwa pozorne „bezpieczniki”:
- wynagrodzenie asystenta nie może być większe niż nauczyciela,
- kwalifikacje asystenta muszą być takie same, ja nauczyciela.
Przepraszam, ale każdy, kto umie czytać domyśli się o co chodzi. Asystenci nauczyciela będą o wiele bardziej dyspozycyjni, ponieważ nie chroni ich karta nauczyciela, będą musieli pracować więcej za to samo wynagrodzenie – jednym słowem same korzyści. PR też niezły – przecież od dawna wmawia się społeczeństwu, że nauczyciel to darmozjad! Nie prowadzi lekcji przez 8 godzin dziennie, ma dłuższe wakacje itp. itd. - a przecież wszyscy mamy jednakowe żołądki. Poza tym – co właściwie taki nauczyciel umie – wszak uczyć, że 2+2=4, że pisze się "kura" a nie "kóra" itp. to (w przekonaniu wielu decydentów) potrafi każdy. Na razie mydli się oczy gawiedzi twierdzeniami, że mają to być pomocnicy „pełnych” nauczycieli – ale bujać to my, a nie nas!
Asystenci nauczycieli to wbrew bzdurzeniu MEN nie mają być żadne pomocnicze „osoby wspierające”. To ma być dyspozycyjna, niedroga, zdyscyplinowana i uległa kadra, której zadaniem będzie przejęcie „procesu dydaktycznego” z rąk nauczycieli, którymi trudniej sterować. Nikt już nie będzie sprzeciwiał się seksualizacji sześciolatków, redukcji przedmiotów (od historii po fizykę) itp. itd... Przy okazji się uda pewnie sporo zaoszczędzić. Czegoś takiego nie wymyśliła nawet „komuna”.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości