Polska ma wyraźny kłopot z zakupami. Dotyczy to zarówno przetargów publicznych, jak i zakupów realizowanych przez przedsiębiorstwa i firmy. Przykłady można mnożyć:
Program budowy autostrad, słynny pas startowy w Modlinie, różne „afery”, które dotknęły nawet Policję – ostatnio głośno o kontrowersjach wokół kontraktu na „pendolino”. Wbrew propagandzie nie są to więc jednostkowe „wypadki przy pracy”, lecz raczej reguła. Przyczyny trzeba więc szukać w obowiązującym systemie.
Niektórzy za przyczynę uznają powszechnie stosowane kryterium najniższej ceny. Wbrew powszechnej opinii nie uważam, aby było ono przyczyną wszelkich nieszczęść, dziwią mnie jednak sytuacje, w których zamawiający na podstawie własnej (mam nadzieję rzetelnej) analizy przeznacza na zakup kwotę np. 150 mln zł, a wybiera w wyniku przetargu ofertę opiewającą na ok. 100 mln zł. I w dodatku osoby odpowiedzialne za realizację projektu uważają to za wielki sukces - „zaoszczędzono” przecież aż 50 mln zł! Coś tu jest nie w porządku – albo błąd popełnili kosztorysanci zamawiającego – albo cena wybranej oferty jest zbyt niska, co powinno rodzić podejrzenie o zastosowanie wpływających negatywnie na efekt końcowy oszczędności.
Ponieważ odpowiednie wydziały odpowiedzialne za zakupy chcą mieć „kłopot z głowy” (wybór oferty na podstawie kryterium „100% cena” trudno podważyć) w dokumencie SIWZ (Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia) zamawiający najczęściej stara się umieścić takie zapisy, aby mógł je spełnić tylko już wybrany wcześniej oferent. W rezultacie walka o przyznanie zamówienia przenosi się na etap wcześniejszy, w którym opracowywany jest dokument SIWZ. Jeśli uda się tak przygotować SIWZ, aby spełniał go jedynie z góry wybrany oferent samo postępowanie przetargowe staje się czystą formalnością. Weźmy po lupę zakup Pendolino:
W specyfikacji umieszczono wymaganie uzyskania homologacji na prędkość 250 km/h oraz współpracy z ERTMS-II. W efekcie złożono tylko jedną ofertę – i zapewne właśnie tego oczekiwał zamawiający. Wprowadzając wymaganie homologacji do 250 km/h uniemożliwiono tym samym złożenie ofert firmom, które posiadały w swej gamie produkcyjnej jedynie zespoły trakcyjne dostosowane do systemu ETCS-I i prędkości 200 km/h. Odcinek pilotażowy ETCS-II Legnica – Bielawa (Granica Państwa) miał być oddany w kwietniu 2014 r. ale jakoś nie znalazłem informacji o zakończeniu tych prac. „Rynek kolejowy” donosi jedynie o planach uruchomienia ERTMS II na linii Łódź – Skierniewice – Warszawa do końca 2015 roku...
Podobną „minę” wprowadziła do swych zamówień na pociągi „Flirt” (producent Stadler) Łódzka Kolej Aglomeracyjna – no i ma teraz ten sam kłopot jak PKP InterCity z Pendolino.
Praktyka rozstrzygania postępowań na długo przed ich ogłoszeniem jest powszechna. Wielu oferentów (praktycznie z dowolnej branży) po ogłoszeniu postępowania natychmiast zdaje sobie sprawę „pod kogo” jest ono ustawione i nie przedstawia swych ofert, bo wie, że wymagania SIWZ przygotowano w taki sposób, aby nie mieli żadnych szans pokonania wybranego z góry oferenta. Szkoda im po prostu czasu i pieniędzy. Oczywiście wiele firm stara się dowiadywać o planach zakupowych aby odpowiednio wcześnie (jeszcze przed opracowaniem SIWZ) rozpocząć lobbying. Jeśli nie przyniesie on rezultatu – po prostu rezygnują z udziału w postępowaniu. Prowadzi to czasem do kuriozalnych sytuacji, bo w wyniku lobbyingu wielu potencjalnych dostawców powstaje SIWZ-potworek, który zawiera równocześnie elementy wielu rozwiązań i w rezultacie jego wymagań nie może spełnić żaden oferent! Wiele wymagań jest wręcz kuriozalnych – np. w słynnym już SIWZ na wynajem samochodów dla ZUS. Tu mieliśmy do czynienia również z typową sytuacją – otóż wymagania przygotowano tak, aby wyeliminować pewną grupę dostawców – proszę zgadnąć, kto do tej grupy należał – to wcale nie takie trudne!.
Opisana powyżej praktyka otwiera znakomite pole dla korupcji. Przecież proces przetargu de-jure jeszcze się nie rozpoczął, więc nie będzie łatwo udowodnić przyjęcie jakiejkolwiek korzyści w celu uzyskania zamówienia. Nawet jeśli możliwe byłoby wyeliminowanie tych zjawisk wiązałoby się to z bardzo dużymi kosztami „osłony antykorupcyjnej”! Przecież nie ma jeszcze przetargu – a więc co miałyby CBA, CBŚ, ABW (czy inny organ) osłaniać? Całą instytucję? Ale stąd już mały kroczek do oskarżeń o nieuprawnioną prowokację – a praktyka wykazuje, że jest to bardzo dobra metoda obrony. Do niedawno możliwe było złożenie protestu przeciwko specyfikacji faworyzującej jednego dostawcę – ale pod pretekstem celowego przedłużania postępowań taką możliwość skutecznie wyeliminowano. To znaczy oczywiście można – ale pytanie za ile i co to da...
Zakupy w Polsce są w rezultacie realizowane w 2 etapach:
Pierwszym – dyskretnym, w którym następuje prawdziwy wybór oferenta (wojna handlowców-lobbystów w celu „właściwego przygotowania” SIWZ),
Drugim – oficjalnym i „przeźroczystym” w którym właściwie nie podejmuje się żadnych merytorycznych decyzji– wygrywa najtańsza (w przypadku Pendolino jedyna złożona) oferta, która formalnie spełnia wymagania specyfikacji.
Najczęściej wszystko idzie bez problemów – wygrywa z góry przewidziany oferent. Ale często także „zgrzyta” - jak to, to nikt z przygotowujących specyfikacje na „pendolina” czy „Flirta” nie wiedział, że w Polsce nie da się ich homologować na ERTMS-II i 250 km/h? Nie wierzę, aby w zarządach obu spółek kolejowych nie było fachowców – problem jednak w tym, że chyba nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Zapadła bowiem „decyzja biznesowa”, a inżynierom najprawdopodobniej polecono „dopracować szczegóły techniczne” w taki sposób, aby w wyniku „postępowania w warunkach swobodnej konkurencji” wygrał już wcześniej wybrany dostawca. Tak dzieje się we wszystkich branżach – od „komputerowej” po zakupy papieru do drukarek czy do toalet.
Opisana powyżej i powszechnie wykorzystywana praktyka to wynik całkowitego wyeliminowania z procesu wyboru oferty etapu porównania właściwości technicznych oferowanych produktów lub usług. Kto ma zadać firmie podejmującej się wykonania pasa startowego dla ciężkich odrzutowców pytanie o to, jaki skład mieszanki betonowej oraz jaką metodę jej układania zamierza zastosować? Panie i panowie z działu przetargów? A może radcy prawni?
Przecież oni się na tym kompletnie nie znają. Muszą jednak udowodnić swoją ważność (a często i sens istnienia) więc koncenrują się na tym, na czym się znają – wymuszeniu najniższej ceny jako kryterium, najdłuższego terminu płatności, wprowadzaniu wymogów referencyjnych (czy firma w ostatnich 3 latach wykonała 50 km pasów startowych), czy wszędzie są przecinki, spisy treści i podpisy osób uprawnionych itp.?
Oferta formalnie (na papierze) spełnia SIWZ- spełnia. Jest najtańsza – jest. Wykonawca godzi się na płatność za pół roku po „odbiorze inwestycji” bez dokładnej znajomości warunków tego odbioru – godzi się! A więc my jesteśmy w porządku – mamy na wszystko teczkę RWD (Ratuj Własną D...).
Przesadzam? Skądże – proszę sprawdzić skład KIO – czy są tam specjaliści – inżynierowie? Czy KIO powołuje biegłych inżynierów? Przeglądałem (przyznaję – dość pobieżnie) „Zeszyty orzecznicze KIO” - praktycznie wszystkie rozstrzygnięcia dotyczą różnych „kruczków prawnych”. W jednym z orzeczeń zaś przeczytałem - „SIWZ jest najważniejszym dokumentem w postępowaniu...”. A tymczasem to ten najważniejszy dokument powstaje w sposób wielokrotnie budzący poważne wątpliwości na długo przed rozpoczęciem całej procedury przetargowej.
Włożono ten ERTMS-II i 250 km/h do SIWZ – bo miała wygrać firma X – a nie firmy A, B lub C. Nic to, że w Polsce mamy dopiero wdrażany ETCS-I (Grodzisk Mazowiecki -Zawiercie na „gierkowskiej” CMK z lat 1970). ETCS-I pozwala na jazdę 200 km/h. Gdyby wprowadzono takie (realistyczne!) wymaganie do SIWZ pewnie byłoby więcej ofert niż jedna i „decyzja biznesowa” mogłaby zostać podważona.
Jeśli nie przerwie się tego procederu i w dalszym ciągu nie będzie się dokonywać prawdziwej oceny technicznej składanych ofert, a tylko „stawiać ptaszki” przy wymaganiach wcześniej przygotowanego w „odpowiedni sposób SIWZ” będzie tak jak jest – zakupione pociągi nie będą mogły jeździć, pasy startowe będą się łuszczyć, mosty pękać, systemy komputerowe działać kulawo... Za to wielu będzie żyło dostatniej!
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka