barbie barbie
1549
BLOG

A najgęściej giną...

barbie barbie Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 131
     Powstania Warszawskiego nie sposób zrozumieć bez choćby pobieżnej analizy polityki lat międzywojennych – wszak „wojna to kontynuacja polityki innymi (militarnymi) środkami).

     Osobiście uważam, że politycy polscy sprawujący rządy w okresie II Rzeczypospolitej nie zdali podstawowego egzaminu. Prowadzenie polityki w warunkach koniunktury międzynarodowej jest w miarę proste – gorzej, gdy przyjdą trudniejsze czasy. Polska odzyskała niepodległość w wyniku wykorzystania sprzyjającej sytuacji międzynarodowej po upadku państw zaborczych oraz dalekowzroczności naszych „Ojców Założycieli”, którzy potrafili się (przynajmniej na chwilę) „wznieść ponad podziały”, których przecież także i w 1918 r. w Polsce nie brakowało.

     Józef Piłsudski, prawdziwy polski MĄŻ STANU rozumiał, że kontynuowanie „polityki dwóch wrogów” musi się w końcu skończyć katastrofą, bo ci wrogowie się mogą dogadać (czego dowiodła także wcześniejsza historia Polski). Zdawał sobie również sprawę, że przyszłość Polski jest zależna od sytuacji na wschodzie oraz, że próby „skolonizowania” tak zwanych „ziem wschodnich” muszą skończyć się oporem rdzennej ludności, a jedyną realną i trwałą koncepcją może być powrót do przedrozbiorowej federacyjnej „Rzeczypospolitej wielu Narodów”.
      Niestety stało się inaczej i w efekcie wyhodowaliśmy sobie nowych wrogów na wschodzie. Fakt, że „tutejsi” oraz Żydzi(!) na Kresach witali najpierw Sowietów, a później Niemców jako wyzwolicieli (w obu przypadkach zresztą srodze się zawiedli!) nie powinien nas dziwić. Niezależnie od tego, czy „podkoloryzowane” czy nie wspomnienia Żydów z Tykocina oddają stosunki polsko-żydowskie na tych terenach:

„...pierwszego dnia Jom Kipur 1939 r. czołgi sowieckie wkroczyły do miasteczka i swym potężnym hałasem uciszyły i zdusiły na dłuższy czas głos jadowitego antysemityzmu, który był pielęgnowany przez ostatnie kilka lat przed wybuchem wojny przez panujący tu reżim sanacyjny.
     Żydzi z Tykocina ze szczególną sympatią przyjęli i powitali Armię Czerwoną, poczuli się wolni, odetchnęli świeżym powietrzem i z wdzięcznością i uznaniem stawili się na służbę władzy sowieckiej, która przystąpiła do zaprowadzania porządku, opartego na zasadach miłości ludzi i narodów, równouprawnienia, wolności i równości.” (http://www.kirkuty.xip.pl/tykocinzeznania.htm)

     Do połowy 1941 r. sytuacja była w miarę jasna – jednak rozpoczęcie realizacji planu „Barbarossa” całkowicie ją zmieniło. Walczący w osamotnieniu Zachód (a właściwie już tylko Wielka Brytania) zyskał nadzieję na pokonanie Niemiec siłami „Krasnoarmiejców” broniących własnej ziemi i własnych domów. 22 czerwca 1941 zaczęła się „Wielka Wojna Ojczyźniana” a Anglia zawsze lubiła wygrywać wojny „cudzymi rękami” (jak powiedział Churchill „sprzymierzę się nawet z diabłem”). Polska (i jej rząd emigracyjny) stała się pewnym (choć z punktu widzenia geopolityki niewielkim) kłopotem. Pamięć o wojnie 1920 r. była jeszcze bardzo żywa. „Wkroczenie” Sowietów 17 września 1939 r. też nie sprzyjało akceptacji uznania nowych, dość oczywistych sojuszy. Brak ogłoszenia oficjalnego stanu wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim i Polską też nie ułatwiał dyplomacji oraz uznania Polaków aresztowanych na zajętych terenach za jeńców wojennych. Miało to by znaczenie jako argument w późniejszych, trudnych czasach pod odkryciu Zbrodni Katyńskiej.

    Wojnę dość łatwo zakończyć formalnym traktatem pokojowym – a stosunki Polsko – Sowieckie po 1941 r. pozostały niedookreślone i tak pozostało bardzo długo! Do dziś polscy politycy nie zrozumieli, jakie znaczenie dla Rosjan i Rosji miał udział ówczesnego Premiera Władimira Putina na Westerplatte 1 września 2009 – wszak po raz pierwszy Rosja oficjalnie i publicznie uznała, że „..tu w Gdańsku, gdzie usłyszeliśmy pierwsze strzały najbardziej krwawej, najstraszniejszej wojny w historii ludzkości.”. Jeśli ktokolwiek miał jakieś kontakty z Rosjanami wie, że propaganda od lat przekonywała ich, że wojna zaczęła się 22 czerwca 1941 „zdradzieckim atakiem faszystów”. 

     Z drugiej stronie aneksja Kresów II RP i udział ZSRS w faktycznym IV rozbiorze Polski też nie sprzyjał współpracy polsko – sowieckiej. Obie strony nawzajem sobie nie ufały – stąd więc rozkazy dla lokalnych dowódców AK, aby podkreślali, że podlegają wyłącznie rządowi emigracyjnemu oraz z drugiej (sowieckiej) strony żądania, aby oddziały AK na zajmowanych terenach wchodziły dobrowolnie w skład Armii Czerwonej – a w przypadku odmowy internowanie ze wszystkimi tego konsekwencjami. Podobnie postąpiłaby zresztą chyba każda armia – nie można sobie bowiem pozwolić na działalność w bezpośrednim sąsiedztwie frontu niezależnych sił zbrojnych podlegających innemu niekoniecznie przyjaznemu ośrodkowi politycznemu. Jak to się skończyło w Wilnie wszyscy dobrze już w lipcu 1944 r. wiedzieli. 
     Jak w tej sytuacji można było liczyć na „spontaniczną” pomoc Armii Czerwonej? Nic nie wiem o formalnych próbach koordynacji działań AK z dowództwem Armii Czerwonej. Działania takie miałyby sens, gdyby konkretne rozmowy i uzgodnienia prowadzono by odpowiednio wcześnie i na właściwym szczeblu. Gdyby próby nawiązania realnej współpracy wojskowej nie przyniosły rezultatu to cóż, trudno, ale przynajmniej dowódcy AK mieliby jasność.

    Dla sojuszników zachodnich Polska stawała kłopotliwym problemem - „sprawa polska” nie pozostawała bez wpływu na współpracę aliantów, którzy posuwali się nawet do ukrywania przed opinią publiczną niewygodnych uzgodnień z sojusznikami – w tym z ZSRS (Roosevelt). Głosy Polaków zamieszkałych w USA miały w 1944 r. określone znaczenie...

      W efekcie bohaterscy Żołnierze Powstania zostali sami. O ile Żydowscy Powstańcy w warszawskim gettcie walczyli o godną śmierć zdając sobie sprawę, że nie mogą liczyć na szybką realną pomoc oprócz ograniczonego (z konieczności) wsparcia polskiego podziemia – o tyle na początku sierpnia 1944 większość rozpoczynających walkę liczyło na zwycięstwo i szybką pomoc Armii Czerwonej (o propagandowych informacjach o możliwym desancie spadochronowym nawet nie warto wspominać). O wewnętrznym rozdarciu Powstańców najlepiej napisany miesiąc później znany i przejmujący wiersz Józefa Szczepańskiego. Wiersz ten odzwierciedla również ówczesny stosunek społeczeństwa polskiego do Rosjan opisywanych jako „zbydlęciały tłum”. Mam w domu wiele przedwojennych gazet (z lat 1920-1930), które w większości prześcigały się w propagandzie antybolszewickiej. Musiało to dać efekty i w połączeniu z negatywnym obrazem „polskiego pana” kreowanym wśród Rosjan na pewno nie ułatwiało to jakiejkolwiek współpracy.

     W efekcie skończyło się – jak się skończyło. Nie da się prowadzić wojny mając „częściowych (choć nielubianych) sojuszników”, których traktuje się właściwie jak nieprzyjaciół i z nieukrywaną pogardą. Celem polityki nie jest „wstrząśnięcie sumieniem Świata” (Okulicki) – bo światowa opinia publiczna nie ma sumienia, celem polityki (ani wojny) nie jest „aby na dnie z honorem lec”. Celem polityków zapewnienie i dowódców wojskowych jest zapewnienie jak najlepszych warunków swemu Narodowi. Powinni oni także pamiętać o wpływu ich działań na życie zwykłych ludzi jak w wierszu Marii Konopnickiej:

A na wojnie świszczą kule,
Lud się wali jako snopy,
A najdzielniej biją króle,
A najgęściej giną chłopy.

Te strofy okazały się prorocze – warto porównać losy „chłopaków z pałacyku Michla” czy obrońców Czerniakowa i „berligowców”, rozstrzeliwanych na pontonach, którzy przeprawiając się na pomoc Powstaniu potonęli w Wiśle z powojennymi losami przywódców PW – Tadeusza Komorowskiego, Antoniego Chruściela i innych. 
Dziś czcimy pomnikami dowódców (którzy spokojnie zakończyli swe życie na „Zachodzie”), a usiłujemy zapomnieć o tych, którzy zginęli we wrześniu idąc na pomoc Powstaniu. Straty „berlingowców” wyniosły w walkach o warszawskie przyczółki ponad 2800 żołnierzy (wraz z Powstańcami szacuje się te straty na 3700 żołnierzy). W bitwie pod Monte Cassino straciliśmy ok. 1500 żołnierzy. Bez komentarza...
barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka