Bazyli1969 Bazyli1969
1316
BLOG

„Vivat Maj, 3 Maj!”, czyli co by było gdyby?

Bazyli1969 Bazyli1969 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 107

Rzeczą człowieka jest walczyć, a rzeczą nieba – dać zwycięstwo.
Homer
image

Gdy w dniu 3 maja 1791 r. w warszawskim Zamku Królewskim stosunkiem głosów 110 do 72 uchwalono Ustawę Rządową, zwaną dziś Konstytucją, poseł Ziemi Kaliskiej, Jan Suchorzewski, wyszedł na środek sali obrad wraz z małoletnim synem i oświadczył:  „Zabiję własne dziecię, aby nie dożyło niewoli, którą ten projekt krajowi gotuje”. Większość, tj. członkowie tzw. Stronnictwa Patriotycznego, pozostała niewzruszona i potwierdziła przyjęcie wiekopomnego dokumentu. Czas gonił, bo przeprowadzenie procedur musiało dokonać się przed powrotem na obrady reprezentantów partii prorosyjskiej. Była ona  liczna i wpływowa oraz straszliwie rozeźlona faktem, iż nieakceptowane przez nią prawo wejdzie w życie na skutek… spisku. W takich to dramatycznych okolicznościach pojawiała się druga na świecie i pierwsza w… Stop! Mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie kolega @Myth Buster, ale nie mogę się powstrzymać przed zakwestionowaniem pewnego popularnego poglądu. Otóż naszą i amerykańską konstytucję uprzedziły „narodziny” ustawy zasadniczej na Korsyce. Już bowiem w listopadzie 1755 r., z inspiracji Pasqualego Paoliego, zrewoltowana wobec genueńskich okupantów ludność tej śródziemnomorskiej wyspy otrzymała ustawę zasadniczą, którą śmiało można uznać za pierwszą nowoczesną konstytucję. To gwoli jasności i dla porządku.

Z lektury wspomnień opisujących ówczesne wydarzenia wiadomo, że Ustawa Rządowa została przyjęta ze sporym zadowoleniem, żeby nie powiedzieć z entuzjazmem, przez znaczną część elit, ale także przez przedstawicieli środowisk aspirujących do wejścia w szeregi narodu politycznego, czyli mieszczan. Niestety mniej liczne, lecz bardzo wpływowe grupy - z różnych względów - uznały zapisy Ustawy Rządowej za absolutnie nie akceptowalne. Wiedząc  jednak, że własnymi siłami nie będą w stanie obalić projektu, zgodnie z wieloletnią już wtedy tradycją poszukały wsparcia poza granicami Rzeczypospolitej. W efekcie późną wiosną 1792 r. z dwóch kierunków ruszyły ku Warszawie rosyjskie korpusy (ok. 70 tysięcy żołnierzy) wspierane przez… około 20 tysięcy zbrojnych zwolenników Konfederacji Targowickiej. Rzeczpospolita wystawiła siły o połowę słabsze, a do tego składające się w znacznej mierze z nieostrzelanego rekruta. Obiecujący cuda na kiju w razie konfliktu z Moskalami sojusznik pruski nie ruszył nawet palcem w bucie i z lubością oglądał zamieszanie za swoją wschodnią granicą. Po kilku, stosunkowo drobnych, sukcesach strona polska poniosła porażkę w bitwie pod Dubienką (lipiec 1792 r.), a na wieść o tym król Stanisław August Poniatowski przystąpił do targowiczan. Opór wygasł, a w rok później Sejm w Grodnie („ochraniany” przez wojska carycy Katarzyny II)  uznał wszelkie postanowienia „Sejmu Czteroletniego” za niebyłe. Dokonało się!

Tak to wyglądało. Spróbujmy jednak krótko zastanowić się ewentualnościami zwanymi przez ponurych rygorystów „gdybologią”. Co na przykład stałoby się z Rzeczpospolitą, gdyby udało się uratować i na dłuższy czas wdrożyć w życie zapisy Konstytucji 3 Maja? To moim zdaniem pyt6anie ciekawe i nie pozbawione waloru edukacyjnego. Zacznijmy od samego gęstego…

Zapisy zawarte w Konstytucji miały charakter rewolucyjny. I to nie tylko w relacji do obowiązujących do 1791 r. w granicach Rzeczypospolitej, ale również w skali europejskiej. I to nie tylko jej wschodniej połowy. Dla zobrazowania tego stwierdzenia przywołam kilka faktów:

1. Władza ustawodawcza, wykonawcza i sadownicza zostały wyraźnie oddzielone pod względem kompetencji i zadań.
2. Przyjęto zasadę dziedziczności tronu.
3. Wprowadzono prawne zabezpieczenia przed ewentualnymi działaniami destrukcyjnymi dzięki zniesieniu „liberum veto”, uwolnienie posłów od ściśle wiążących dotąd postanowień sejmików ziemskich, zniesienie prawa do konfederacji, pozbawienie biernego prawa wyborczego szlacheckiej gołoty.
3. Przyznano prawa polityczne mieszczanom. Ponadto umożliwiono im nabywanie majątków ziemskich, wstępowanie do służby państwowej i kariery w armii.
4. Uznano włościan za integralną część narodu polskiego (sic!), przyznano prawo do zawierania równoprawnych umów z właścicielami ziemskimi  i objęto ten stan opieką państwa.
5. Potwierdzono rangę rzymskiego katolicyzmu jako religii panującej, ale jednocześnie stwierdzono, „że zaś ta sama wiara święta przykazuje nam kochać bliźnich naszych, przeto wszystkim ludziom, jakiegokolwiek bądź wyznania, pokój w wierze i opiekę rządową winniśmy i dlatego wszelkich obrządków i religij wolność w krajach polskich, podług ustaw krajowych, warujemy.”
6. Zaplanowano stworzenie stałej armii i – uwaga! – uznano ją nie za „własność” panującego, lecz zbrojne ramię narodu.
7. Wprowadzono terminowe oraz systematyczne zgromadzenia sejmowe, których sesje nie były uzależnione od widzimisię panującego.
8. Uznano jedność i niepodzielność Rzeczypospolitej, a Korona i Litwa stały się jednym unitarnym organizmem państwowym.

Trzeba koniecznie dodać, iż nasza Konstytucja nie miała charakteru dzieła zamkniętego. Miała być uzupełniania w miarę powstawania nowych praw. Co ciekawe wiele z nich było już gotowych i należy przyjąć, że znalazłyby się w ustawie zasadniczej lub stałyby się prawami okołokonstytucyjnymi, gdyby los był dla nas nieco łaskawszy. Tak na przykład miano wprowadzić systematyczne spisy ludności, swoistą „Deklarację Praw Człowieka”, stałe i egzekwowane przez specjalne służby podatki, prawo o wymogach w zakresie zmian konstytucji, szczegółowe przepisy w zakresie wychowania i edukacji następców tronu, wielką reformę dotyczącą stosunku państwa do Żydów (na bazie opracowania M. Butrymowicza pt. „Sposób uformowania Żydów polskich w  pożytecznych krajowi obywatelów”), prawo o inwestycjach państwowych i rozwoju przemysłu obronnego, ustawę o edukacji powszechnej itd. itp.

Patrząc na omawiany projekt z dzisiejszej perspektywy nie jest ławo dostrzec śmiałości planów naszych antenatów. Warto jednakże pamiętać, że w takich krajach jak UK, Hiszpania, Niemcy, Dania, Austria czy Szwecja, ocenianych obecnie jako państwa ówcześnie wzorcowo zorganizowane i pełne obywatelskiej wolności, zapisy polskiej ustawy zasadniczej wzbudziły przestrach i niedowierzanie. Nie wspominam o Rosji czy Turcji, bo to zupełnie odrębne światy, ale wystarczy nadmienić, że w większości tych krajów aż po współczesność chłopi nie byli uznawania za członków narodu, mieszczanin mógł tylko pomarzyć o zasiadaniu na państwowych urzędach lub noszeniu oficerskich dystynkcji, a innowiercy byli prześladowani albo nawet karani śmiercią za przynależność do niedominującej konfesji aż po sam koniec XIX stulecia. Naprawdę nasza Ustawa Zasadnicza to było w pełnym tego słowa znaczeniu  „COŚ”!

Verum! Przejdźmy teraz do innej zagadki. Zastanówmy się mianowicie: czy rozwiązania wpisane do polskiej konstytucji z maja 1791 r. miałyby jakiś pozytywny wpływ na stan państwa i narodu. Z całym przekonaniem można odpowiedzieć: tak! Przede wszystkim z tego powodu, że odsuwały od wpływu na decyzje polityczne całą masę rozedrganych, żądnych zysku, skłonnych do wyprzedawania swych wątpliwej jakości zdolności i dusz całych zastępów szlachciurów, oferujących swoje usługi każdemu kto skłonny był zapłacić. Za wsparcie, za tumult, za zdradę. Coś na kształt dzisiejszego drobiazgu politycznego, pozbawionego wszystkich przymiotów prócz szacunku dla pieniędzy. Ruch ten ograniczał znacząco możliwości magnatów w zakresie rozmontowywania państwa i wysługiwania się ościennym potęgom. A to w połączeniu z wprowadzeniem zasady dziedziczności tronu znakomicie ograniczało podatność Rzeczypospolitej na wpływy obcokrajowców. Podobnie wprzęgnięcie w rydwan państwowy całych mas mieszczan wzmacniało siły witalne społeczeństwa oraz jego ekonomikę i zdolności militarne. Zauważanie stanowiącej ok. 75-80% populacji warstwy chłopskiej także było godne podziwu, gdyż jawiło się jako pierwszy krok na drodze uobywatelnienia i związania z losami państwa Iwana spod Bracławia, Vytautasa z okolic Kiejdan i Macieja żyjącego pod Kielcami.

Już tylko te elementy mogłyby zainicjować wykształcenie się nowoczesnego narodu, w którym sprawy publiczne nie byłyby li tylko w kręgu zainteresowania wąskiej grupy szlachty (i duchowieństwa), ale zostałyby uznane za swoje także przez masy mieszczan i włościan. A wtedy wchodzenie w spór czy otwarty konflikt z Rzeczpospolitą byłoby wielkim oraz naprawdę niebezpiecznym wyzwaniem dla każdego sąsiada. Bo to właśnie poprzez „zainfekowanie” obywatelskością szerokich rzesz Francuzów i gremialne włączenie się ich w proces obrony rzeczy wspólnej spowodowały, iż potężne koalicje nie były w stanie pokonać rewolucyjnych sił Francji. Ba! Zarówno Anglia, jak i Prusy, Austria, Hiszpania itd., musiały uznać przewagę Paryża. Od 1791 r. Polska była na dobrej drodze, aby uzyskać ten sam efekt. Prócz tego miała odpowiedni potencjał, bo wciąż zamieszkiwało ją ponad 11 milionów mieszkańców, a dodatkowe 4 miliony (zabrane w I rozbiorze) z Galicji, Wielkopolski, Pomorza i północno-wschodnich kresów czekały jedynie na włączenie się w akcję uzdrowienia Rzeczypospolitej.

Bez zbędnych ceregieli zaryzykuję opinię, że gdyby naszym przodków dane było korzystać z dobrodziejstw Konstytucji 3 Maja przez 15 lub 20 lat Polska stałaby się jednym z najnowocześniejszych i najsilniejszych krajów Europy i świata. W razie utrzymania niepodległości do czasów napoleońskich mogłaby – przy współdziałaniu z Francuzami  - stać się najsilniejszym państwem Europy środkowo-wschodniej i rozdawać karty na tym obszarze. Przesadzam? Sądzę, że nie. Wszak tylko 15 lat wystarczyło Królestwu Polskiemu (1815-1830), aby stało się ono najbogatszą i najlepiej rozwiniętą prowincją Cesarstwa Rosyjskiego i jednym z przodujących pod każdy względem regionów Europy. Niestety szansę na realizację takiego scenariusza pogrzebała złowroga czujność naszych sąsiadów (zawsze nam wrogich) oraz – i to niezwykle ważne! – podziały wewnętrzne. Wydaje się, iż ten drugi feler był nawet bardziej doskwierający niż ten pierwszy. O ile bowiem wojna z przeciwnikiem zjednoczonym jest zwykle niewiadomą, o tyle konflikt z wrogiem rozdartym wewnętrznie podnosi szanse na sukces o cały rząd wielkości. Winniśmy o tym pamiętać.

Zatem, mimo wszystko: Vivat 3 Maj! I pamiętajmy co pogrzebało projekt uzdrowienia naszej Ojczyzny…


Link:
http://libr.sejm.gov.pl/tek01/txt/kpol/1791.html

---------------------------------

Obrazy wykorzystywane wyłącznie jako prawo cytatu w myśl art. 29. Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.


Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura