Podczas konferencji prasowej dotyczącej zbliżających się spotkań towarzyskich reprezentacji naszego kraju w piłce nożnej, jeden z dziennikarzy "GW" z rewolucyjną gorliwością zapytał: "Czy dla piłkarzy i trenerów jakiekolwiek znaczenie mają deklaracje polityków, że będą bojkotować mundial w Rosji?". Mikrofon przejął kapitan, czyli R. Lewandowski i w prostych słowach odpowiedział: "Polityka i sport to są dwie zupełnie inne rzeczy". Czy miał rację? Nie do końca lecz nie w tym rzecz. O wiele bardziej istotną jest kwestia podejścia do sprawy przez środowiska polityczne. A mam nieodparte wrażenie, iż kolejny raz chcemy wyjść przed szereg. I to niczym pozbawione jakiegokolwiek polotu owieczki gotowe sprezentować wygłodniałym wilkom same siebie w ofierze. Nie żeby było mi obojętnym bandyckie działanie moskiewskich agentów na terytorium obcego państwa. Co to to nie! Wiem jednak, że roniące łzy i kosmicznie oburzone figury wzywające do bojkotu Mundialu w Rosji najpewniej - jak mówią w moim mieście - szukają głupich na kajak. Tacy Brytyjczycy, Niemcy czy Hiszpanie nie wyślą latem do Moskwy trzeciorzędnej delegacji. Ogłoszą to światu z zamiarem ukazania jacy są konsekwentni, twardzi i zasadniczy. W tym samym czasie dużo poważniejsze delegacje (bez udziału kamer!) będą ustalać z "rosyjskimi przyjaciółmi" warunki gigantycznych biznesów. Wystarczy wspomnieć, że np. w ubiegłym roku wartość inwestycji Holandii, Wielkiej Brytanii i Niemiec w Rosji to grubo ponad 40 miliardów USD. Wilk syty i wilk cały. Taki to świat.
Co zatem szkodzi aby potraktować rosyjską bandyterkę naprawdę poważnie? Porzucić buńczuczne oświadczenia, lamenty i nawoływania a skupić się na działaniach, które rzeczywiście mogą być bolesnymi dla kremlowskiego gangu? Można przecież prawniczymi metodami przywołać do porządku takiego W. Lisina, właściciela najdroższej (po Pałacu Buckingham) nieruchomości na Wyspach. Można zablokować podejrzane interesy byłemu putinowskiemu ministrowi W. Czernuchinowi i jednemu z bankierów Kremla A. Borodinowi.Można postawić do pionu członków Izby Lordów, którzy otwarcie współpracują z wielkimi rosyjskimi firmami (np. z Alfa Group). Można... Brakuje jednak woli. Łatwiej i taniej zakrzyknąć na nadwiślańskich sojuszników i wystawić ich na pierwszą linię frontu. Wszak Polacy zawsze byli chętni do starć "o waszą i naszą". A potem jedni piją szampanskoje a drudzy - ci łatwowierni - kurują się po wielkim łomocie i z rozpaczą szukają skradzionego portfela.
Więc rozsądku Panie i Panowie. Dużo więcej...
Inne tematy w dziale Sport
