Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg
518
BLOG

Biało - czerwoną w rosyjską prowokację

Grzegorz Gołębiewski - grzechg Grzegorz Gołębiewski - grzechg Polityka Obserwuj notkę 10

Dziś, to już pewnie ostatni moment, by w ogóle pisać o marszu Rosjan w Warszawie, za kilka godzin sportowa atmosfera i sam mecz Polska – Grecja wyciszą na kilkadziesiąt godzin polityczny spór o rosyjski przemarsz. A jest, mimo tylu tekstów i komentarzy, o czym pisać.  

 

Trzeba zacząć od Smoleńska i od polityki Rosji wobec Polski, ponieważ tego nie da się oddzielić od zapowiadanej prowokacji. Czy świadomej, czy nie jest to sprawa drugorzędna.Dla Kremla Polska jest wrogiem od ponad 400 – tu lat nic się tu nie zmieniło. Tak jest i dziś. Katastrofa Smoleńska ukazała, z jaką pogardą Moskwa traktuje śmierć polskiej elity państwowej. Mamy na wschodzie wroga, z którym trzeba rozmawiać, negocjować, czasami zawierać jakieś porozumienia, tak jak czynią to inne państwa, które traktują Rosjan jako przeciwnika.

 

Zgoda na stricte polityczny przemarsz rosyjskich kibiców, podczas sportowego święta, już sama w sobie jest prowokacją wobec Polski i Polaków. Siła propagandy rosyjskiej poza jej granicami może sprawić, że gdyby coś poszło nie tak, wymalują nam w zachodnich mediach obraz nacjonalistów i rusofobów. Przyznam, że dywagacje o tym, ilu będzie w tłumie kibiców, a ilu agentów FSB, mało mnie obchodzi. Z drugiej strony, odmowa marszu jest problematyczna, a Moskwa wykorzystuje tu z premedytacją nasze demokratyczne procedury, które u siebie łamie na co dzień, przy całkowitym braku zainteresowania Zachodu. Krótko mówiąc Kreml doskonale wie o tym, że jak do marszu nie dopuścimy, to on i tak będzie, a całe odium ewentualnych prowokacji spadnie na Polskę.

 

I co w tej sytuacji robi Donald Tusk? Nie jest człowiekiem naiwnym i łatwowiernym, raczej cynicznym i wyrachowanym. Jeśli więc zachęca polskich kibiców do wspólnego uczczenia upadku Związku Sowieckiego (Radzieckiego), to znaczy to tylko tyle, że nie miał i nie ma żadnej recepty, jak wybrnąć z rosyjskiej prowokacji. Doprawdy, wierzyć w to, że fani Rosjan, tak sobie spontanicznie wpadli na pomysł politycznej zadymy w Polsce, jest po prostu oznaką głupoty. Premier nie ma recepty, albo też takiej recepty mieć nie może, gdyż jest związany z Kremlem sprawą Smoleńska.

 

Do przyłączenia się zachęcają też niektórzy blogerzy i komentujący, powołując się na tajemniczych ekspertów. Nie wiedzę najmniejszego powodu, podkreślam, najmniejszego powodu, by polscy kibice przyłączali się do rosyjskiej prowokacji w Warszawie. Nawet gdyby mieli protestować przeciwko Putinowi, nie ma to najmniejszego sensu. To jest zagrywka polityczna, niezależnie od tego ilu rosyjskich kibiców chcę naprawdę uczcić swoje święto. Dziwi tu też trochę, że wszechobecna i wtrącająca się dosłownie we wszystko UEFA, milczy na ten temat. W końcu chodzi o manifestację polityczną, kontrowersyjną, podczas ich wielkiej, sportowej imprezy.

 

 

Nie ma dobrego wyjścia z opresji, w jaką została wkręcona Polska. Nie może też dziwić to, że władze Kremla robią w Warszawie co chcą. Skoro po Smoleńsku udało się znieczulić tak wielu Polaków, skoro na rządzie i prezydencie RP, nie robią żadnego wrażenia rosyjskie rakiety w Obwodzie Kaliningradzkim, to niby dlaczego zwykły marsz kibiców miałby być czymś dziwnym? Nie, to jest właśnie coś normalnego dla Kremla. Polska jest dla nich państwem, które już udało się upokorzyć i spacyfikować.

 

 

Można i trzeba pewnie oddzielać naród rosyjski od Kremla, kibiców znad Wołgi od ich agentów, ale zachęty do jakichś wspólnych pochodów, przejęcie inicjatywy, by nadać temu wydarzeniu antyputinowski charakter są niepoważne, więcej, wzmacniają jeszcze prowokacyjny charakter tego marszu. Jeśli rosyjscy kibice zechcą po meczu bratać się z polskimi kibicami, to znajdą do siebie drogę. To nie jest problem.

 

 

Nie ma rzeczywiście dobrego wyjścia z moskiewskiej prowokacji w Warszawie. Można byłoby odmówić wydania zgody ze względów bezpieczeństwa publicznego, ale pewnie i tak by poszli. Można byłoby dogadać się z Rosjanami, żeby swoje święto narodowe czcili w ogrodach ambasady FR w Warszawie. Pisałem już o tym. Co stoi na przeszkodzie? No, ale premier zachęca, podczas wielkiego światowego święta sportu do uprawiania z Rosjanami wielkiej polityki, odmawiając już od tygodni tego prawa własnemu narodowi. Bo jest święto, bo patrzą na nas, bo musimy leczyć swoje kompleksy. Naród posłuchał premiera i nie protestuje. Tu jedna uwaga: na razie swoje kompleksy wobec Europy leczą stacje TVN 24, TVP Info i cały rząd.             

 

Rosjanie złożyli już wniosek w warszawskim ratuszu, Putin i Miedwiediew będą kibicować dziś we Wrocławiu, a za cztery dni przekonamy się na własne oczy, do czego prowadzi   polityka kapitulacji uprawiana od kilku lat przez Polskę. To Tusk, Sikorski i Komorowski są bezpośrednio odpowiedzialni za to, że dochodzi do politycznego marszu Rosjan w Warszawie. Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, po co ten marsz w Warszawie, niech prześledzi rosyjskie portale, na których od kilku godzin dominują informacje o tym, że Polska, Polacy, polscy kibice szykują na 12 czerwca antyrosyjską prowokację, a o samym marszu pisze się również sporo w internetowych wydaniach poważnych tytułów na całym świecie.

 

Oczywiście, możemy zrobić pokojowo jedną, prostą rzecz. Jest nas, Polaków,  dużo więcej w Warszawie niż rosyjskich kibiców. Zamiast wchodzenia w rosyjskie buty, możemy ten marsz przykryć naszą biało – czerwoną, w milczeniu i bez agresji. Jeśli już wyjdą, przejdą przez stolicę Polski, to niech wyglądają jak niewielka rosyjska wysepka, otoczona biało –czerwonym oceanem flag. To możemy zrobić, bo ten rząd, ten prezydent, nic nie zrobili. Kilkadziesiąt tysięcy polskich flag na trasie ich przemarszu to symboliczna odpowiedź Polaków na dezercję polskiej polityki zagranicznej.    

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka