„...Można zawsze gdybać, ale ja zawsze robię swoje. ....Można było zmienić tych trzech w pierwszej połowie, ale co by było gdybyśmy wtedy przegrali?......Są drużyny, które praktycznie grają bez napastnika (od aut. to na zarzut, że Lewandowski nie miał wsparcia).....”
Wyrywam strzępy wypowiedzi Franciszka Smudy, który właśnie udziela wywiadu w TVP 1. Po co ten wywiad? Kto chce słuchać tych samych głupot? Dalej mówi: „...Rafał Wolski może jeszcze by nie udźwignął tego obciążenia...”. To odnośnie nie wystawienia młodego napastnika w ani jednym meczu. Cała ta rozmowa to jest jakaś paranoja. Może by nie wytrzymał, może by było, a nie było, a jak by było, to byśmy zwyciężyli. Żadnej odpowiedzi, która cokolwiek tłumaczy z naszych porażek na Euro 2012. W ogóle, jak to możliwe, że facet, który bierze pięć baniek, nie potrafi nawet przeprosić za kompromitację. Jedyne, co potrafi, to powiedzieć, że on „nie musi przepraszać, bo kibice zrozumieli, że drużyna chciała dać z siebie wszystko”. No po prostu rewelacja! Czy on był na treningach z PR –u w TVN 24? Nie przeprasza, bo przecież i tak mamy sukces. Przecież i tak wygraliśmy, bo u nas chłopaki kopali, i prysznic gorący był, i woda czysta i trawa zielona.
To oczywiste, że główne media musiały zjeść tę żabę i - przepraszam za słowo- pierdzielić non stop jak świat wyje o Polsce z zachwytu, choć murawy na stadionach były fatalne. No takie były dyspozycje, że żadna tam klęska, żadna kompromitacja, po prostu, jak mówi Franciszek Smuda, no grali i nie wyszło, ale w ogóle to są młodzi chłopcy, młoda drużyna, nabrała na EURO doświadczenia, no i życzy jej powodzenia. Człowiek, który z dość dobrze wyszkolonych zawodników, grających w dobrych zachodnich klubach zrobił w dwa tygodnie drużynę słoni, nie miał dziś, ponad tydzień po tej klęsce, nic, dosłownie nic do powiedzenia.
Jak Pana zapamiętają kibice ? - pyta na koniec rozmowy dziennikarz. „Ja mogę też powiedzieć, że starałem się wyselekcjonować, dać z siebie wszystko, no to co mieliśmy osiągnąć, nie osiągnęliśmy” – odpowiada Smuda. I cały czas, w kółko to samo. Nie ma sobie nic do zarzucenia, nic by nie zmienił, żadnego błędu. Dziennikarz niby tam się starał czegoś dociekać, ale tak, jakby miał przed sobą własnego prezesa, który w biurku trzyma już kwit o jego zwolnieniu, a nie osobę w pełni odpowiedzialną za fatalne przygotowanie drużyny do Euro 2012. Można byłoby współczuć Smudzie, gdyby choć raz zaryzykował, choć raz dokonał zmiany wtedy, gdy była potrzebna, gdyby wziął na siebie choć część odpowiedzialności za grę biało – czerwonych. Nic z tego. Oni się starali, ja robię swoje, ale nie wyszło. Nie ma sensu obrażać Smudy, bo to i tak do niego nie dotrze. A usłużni dziennikarze już tłumaczą, że nie mogło być inaczej, bo miejsce w rankingu FIFA, bo pech, bo nasza piłka jest słabiutka. Piłka w wykonaniu zawodników z polskiej kadry nie jest słabiutka, bo nie graliby w najlepszych klubach europejskich. Słabiutki był ich trener. Słowo „słabiutki” to wyraz mojego miłosierdzia dla Franciszka Smudy.
Inne tematy w dziale Polityka