Nie ma lemingów, bo jak mówić o ich istnieniu, skoro od kilku dni coraz więcej celebrytów z chichotem mówi o sobie: jestem lemingiem! Tak jakby znaczyło to, że jest się geniuszem, królem stada, albo samcem alfa. To słowo istniało tak długo, jak oznaczało lekceważący stosunek do wszystkich polskich matołów beznamiętnie kupujących każdy kit, jaki im wciskał rząd albo Gugała (bo Lis już wycieka z każdego tekstu). Trzeba w końcu mówić o polskich matołach, bo są też francuskie matoły i niemieckie. Dopóki sens leminga był jednoznacznie negatywny, nikt jakoś nie poczuwał się z mainstreamu, by się nim tytułować. A teraz, czemu nie? Fajnie jest być lemingiem. Nie wiem, czy to efekt alfabetu Roberta Mazurka, tak samo jak nie wiem, kim był leming. Kojarzył mi się z bezrefleksyjnym typem ślepo wierzącym w idiotyczne rządy Tuska, których skutki już są porażające, a najgorsze dopiero przed nami. Takie typy żyją również i żerują poza elektoratem PO.
A jeśli chodzi o sam elektorat PO, to jest tam zdecydowanie najwięcej cwaniaków, karierowiczów i konformistów, którzy przy każdym układzie władzy będą starali się jak najlepiej ustawić w życiu. Oni doskonale wiedzą, że Tusk i Platforma robią generalnie dla siebie i dla swoich, ale też pozwalają innym żerować tam, gdzie władza nie ma swoich wielkich interesów. I środowisko prawników, i lekarzy doskonale wie, że Platforma rządzi tylko po to, by nie oddać sterów nikomu innemu, bo układy jakie wytworzyły się w Polsce w ciągu ostatnich pięciu lat, są nie do rozbicia. Układy w korporacjach prawniczych, w szpitalach, także w szkołach, o czym się nie mówi, bo co tam szkoły. Dlatego dla nich Tusk to był od początku swój chłop. Nie łaził za ludźmi, nie wtykał nosa wszędzie, tak jak Kaczyński. Oczywiście nie brakuje w elektoracie Platformy matołów, takich niby wykształconych w butach Pumy i Rolexem z Egiptu, z tytułami magistra i wyżej, sądzących na przykład, że gdyby PiS przejął władzę, to by ich wszystkich powystrzelał, albo co najmniej poturbował, a CBA byłoby nawet w kiosku Ruchu, tak jak dawni SB-cy byli nawet w większych sklepach spożywczych, żeby pilnować parówek i schabowego. Co jak wiemy było idiotyczne, bo parówek i schabowego nie było wcale.
Prawdziwe lemingi wyginęły, ale zaćma trwa w najlepsze. Jak to trafnie określiła moja znajoma, w sklepach już połowa ludzi, wszędzie cięcia etatów, włażą do kieszeni jak hieny a ciemny lud patrzy w Tuska i świata nie widzi. W Polsce przyjęło się, nie wiedzieć czemu, żeby nie krytykować ludzi, bo to nieładnie, nawet jak są głupi lub nierozgarnięci. W tych trzydziestu procentach wyborców, co nadal chcą głosować na Platformę są bowiem i tacy, którym już tąpnęło, którym Tusk już zabrał, a oni jak ćmy lecą do niego. Widocznie premier jest dla nich jak latarnia morska, jak żarówka LED. To jest już matołectwo. Jest też u części mojego narodu taka tendencja, że jak leją, to słychać takie ciche (implicite) jeszcze, jeszcze. To leją dalej po tyłkach. Ci z kolei, dalej siedzą spokojnie jak zając pod miedzą, a kapusty i tak już dawno nie ma.
Inne tematy w dziale Polityka