Gdybym nie wczytał się mocno w program, że IV Kongres Kobiet poświęcony jest tematyce obszarów wiejskich, to bym się tego nigdy nie dowiedział znikąd. Trudno dziś znaleźć czasami chwilę na spokojne zawiązanie butów, a co dopiero na zjazd kobiet oderwanych całkowicie od polskiej rzeczywistości. Jak dotąd dotarły do mnie z mediów dwa przekazy: skończyć z wizerunkiem Matki Polki i wprowadzić powszechne niczym nieskrępowane prawo kobiet do aborcji. Tylko gdzieś między wierszami pojawiały się tematy ważkie, anonsowane w tytułach paneli. Otóż twierdzę, że Kongres Kobiet w tym składzie to Zjazd Pań z Butików. Jest czymś kompletnie nienormalnym, uwłaczającym wręcz milionom polskich kobiet to, o czym głównie do sitek mikrofonów mówią największe damy polskiego biznesu i polityki.
Chciałbym bardzo na tej sali zobaczyć wystąpienie Pani Danuty spod Nowogardu (woj. zachodniopomorskie), matki szesnaściorga dzieci, która niemal sama wychowała i wychowuje, a jej prawdziwym skarbem są cztery kozy, które dają bezcenne dla niej mleko. Niech Panie w kostiumach lub w kreacjach za kwotę rocznego zasiłku dla trójki dzieci przyjrzą się naprawdę rzeczywistości, a nie butikowym lustrom, w których znakomicie odbija się jedynie świat stolicy, w którym na co dzień żyją. Niech pochylą się w końcu nad polskim prawem, które nadal blokuje w wielu przepisach rozwój zawodowy kobiet, by wspomnieć tu tylko o bezpłatnych urlopach macierzyńskich dla pań prowadzących własną działalność gospodarczą.
Niech Panie Henryka Bochniarz i Danuta Huebner przyjrzą się nie parytetom wyborczym, tylko sytuacji kobiet bitych i maltretowanych, wykorzystywanych seksualnie, latami skrywających swoje rodzinne dramaty, okaleczone życie własne i swoich dzieci. Tu, mogą sięgnąć do tak kręcącej jeszcze niedawno całą polską lewicę i feministki Hiszpanii. Kilka lat temu wprowadzono tam przepisy, które umożliwiły zakładanie „damskim bokserom” elektronicznych obroży, skutecznie odstraszających zwyrodnialców od zbliżania się do domów swoich małżonek czy partnerek. Przemoc wobec kobiet to jest realny i poważny problem społeczny, najczęściej zresztą występujący w małych miasteczkach i na obszarach wiejskich.
Dobrze by było też podczas takiego wielkiego kongresu, na tak wielkim forum, z udziałem tak wielu znamienitych osobistości zająć się problemem samotnych matek, często popadających w skrajną depresję z powodu braku środków do życia, nie radzących sobie nie dlatego, że są niezaradne, tylko dlatego, że zostały w pewnym momencie życia po prostu same. Panie z Kongresu świetnie poruszają się po salonach Warszawy, wygłaszają płomienne przemówienia o prawie do aborcji, nie mają jednak zielonego pojęcia, co tak naprawdę boli dziś głównie polskie kobiety. Nie te, z mydlanych seriali i warszawskich biurowców, z agencji reklamowych, tylko na przykład z Pobłocia Małego albo z Gąbina nieopodal Płocka.
No i jeszcze gdzieś umyka nam temat młodych kobiet, absolwentek wyższych uczelni, daremnie poszukujących pracy w Polsce i masowo emigrujących do pracy w Wielkiej Brytanii. Jak długo można czytać, wynikające z kompleksów, głodne kawałki o pojedynczych sukcesach Polek w londyńskim City. Wolałbym osobiście usłyszeć, jak Polka stojąca na czele polskiego koncernu przejmuje brytyjską rafinerię.
IV Kongres Kobiet w Warszawie odzwierciedla dokładnie duchowość Platformy Obywatelskiej i całej III RP: blichtr, hipokryzja, wyświechtane idee i ideowa pustka. Nic od siebie. Po prostu kobiece lustro Platformy.
Inne tematy w dziale Polityka