Beret w akcji Beret w akcji
180
BLOG

Spowiedź Ojca Polaka - pół żartem pół serio

Beret w akcji Beret w akcji Polityka Obserwuj notkę 23

Miałem dobrą żonę. Zarabiała  na dom, piła tylko od święta, nigdy nie uderzyła ani mnie, ani dzieci. Kłótnia była rzadkością w naszym domu.  Zaakceptowała Jasia, mego syna z pierwszego małżeństwa. Interesowała się dziećmi i mną. Z  każdego wyjazdu służbowego dzwoniła codziennie; zawsze też przywoziła mi jakiś upominek z wojaży zagranicznych. Gdy tylko mogła, wpadała do domu na weekend.

Nie była też wymagająca - gdy zdarzało mi się spóźnić z obiadem, przyjmowała to wyrozumiale. Bez pretensji zjadała nawet posiłek odgrzewany. Potrafiła sama pozmywać, a nawet przyszyć guzik. Pomagała mi w wychowywaniu dzieci - z Zosią rozwiązywała zadania z matematyki, Kazia uczyła gry  w piłkę. Chodziła z dziećmi do kina i na lody. Tolerowała nawet wizyty mojej mamy, której szczerze nie znosiła.

Raz w miesiącu mogłem pójść z kumplem na piwo - nigdy się nie sprzeciwiała i nie wypominała mi tej słabości, jak czyniły to żony moich kolegów.

Pogodziła się z mą mało atrakcyjną powierzchownością - jestem niestety niski, łysawy, mam lekko rozbieżnego zeza i spory brzuch. A  przecież  wokół niej krąciło się tylu wysportowanych mięśniaków.

Dręczyła mnie zazdrość i kompleksy. Przeprowadzałem dziesiątki głodówek, kuracji odchudzających. Chodziłem na masaże, aerobic. Mimo że towarzyszyło mi poczucie winy, bo w tym czasie Zosia opuściła się z matematyki, a Kazio wpadł w złe towarzystwo. Marzyłem skrycie o operacyjnym odessaniu tłuszczu i korekcie zeza, ale wstydziłem się prosić żonę o pieniądze.

Żyłem w ciągłym strachu, że żona mnie porzuci. Przymykałem oczy na jej kolejne romanse - w końcu zawsze wracała do dzieci i do mnie.

Któregoś dnia jednak nie wróciła. Odeszła z facetem 195 cm, 20 lat młodszym ode mnie. Nie dziwię się nawet. Miała dość codziennej rutyny no i mnie. Znowu  poczuła się wolna imłoda. Ja nie umiałem przecież  dać jej tego, czego naprawdę potrzebowała.

Musiałem poszukać pracy. Dzieci rosły, potrzeby wraz  z  nimi. Była żona przysyłała wprawdzie regularnie 200 zł alimentów, lecz niestety mogłem za to zapłacić tylko rachunek za komórkę Kazia.

Szybko popadłem w długi. Z pracą nie było lekko. Cóż, miałem już prawie pięćdziesiątkę. Mój dyplom sprzed 25 lat nie był żadnym atutem. Starałem się wyglądać młodziej - robiłem lifting, zaczeskę, brzuch opasywałem pasem wyszczuplającym. Niestety  w CV  była i tak  data urodzenia.

Udawało mi się głownie pracować jako opiekun do dzieci. Dorabiałem po nocach, przepisując teksty na komputerze. Na szczęście biegle posługiwałem się komputerem dzięki żonie, której przed laty prowadziłem  księgowość.

Dzieci mnie obarczyły winą za rozwód. Kazio widział we mnie nieudacznika. Zosia świetnie już  rozumiała, że nie byłem wyśnionym ideałem matki.

Na  pomoc i zrozumienie ojca nie mogłem liczyć. Niestety nigdy nie był  dobrym  Ojcem Polakiem. Nie zawahał się przed poświęceniem rodziny  dla kariery. Chwilowo był w podróży po Europie z  długonogą Angeliką, koleżanką Zosi. Natomiast  nie zapominał o codziennych telefonach do mamy i z pewnością, jak  zwykle, przywiezie jej uroczy upominek.

Kazio i Zosia uwielbiają ojczyma. Kazio szybko znalazł z nim wspólny język - rajdy samochodowe, wyprawy na Hawaje i Maladiwy. Serce Zosi zdobył  wdziękiem, elokwencją i zamiłowaniem do dyskoteki. Po 2 latach dzieci wyprowadziły się do nowego domu matki i ojczyma.

Zostałem sam. Udało mi się znaleźć zatrudnienie jako dziadek klozetowy. Szalet w świetnym punkcie. Szybko przejąłem go w ajencję. Radzę sobie dobrze - wprowadziłem sprzedaż  kremów,  środków odświeżających, śmiesznych gadżetów. Dużo słucham radia, czytam, rozwiązuję krzyżówki.

Moja toaleta znana jest z wzorowej czystości, znalazła się na 4 miejscu w rankingu szaletów. Dostałem nawet nagrodę "Złota spłuczka".

Dziś wpadł Kazio. Widziałem zaskoczenie w jego oczach, wyraził uznanie dla mojej przedsiębiorczości. Zosia na razie omija mój szalet, zwłaszcza gdy jest w towarzystwie. Ale i ona będzie jeszcze ze mnie dumna.

Miałem udane życie. Wychowałem dzieci na porządnych ludzi. No i mogłem rozwinąć przedsiębiorczość. Nie udało mi się jedynie zatrzymać przy sobie kobiety. Zawiodłem jako mężczyzna. Ale nie można mieć przecież wszystkiego.

Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka