Panowie z TVN 24 - dosyć dawno już o Was nie pisałam. Jako że mnie znowu zainspirowaliście, powrócę do Was na chwilę. Tabloidyzacja Waszej stacji postępuje w błyskawicznym tempie. Stwierdzam to jako samozwańczy niezależny ekspert i Wasza baczna obserwatorka od lat.
A co mi tam - czyż nie mogę zostać niezależnym ekspertem-medioznawcą; specjalizacja: TVN 24? Wolno mi - jak każdemu. Wczoraj np. wypowiadał się w Waszej stacji niezależny ekspert Marszałek Niesiołowski - tym razem w roli eksperta-egiptoznawcy w szerokim znaczeniu tego słowa. Eksperci w tej dziedzinie mnożą się ostatnio jak króliki - aż serce rośnie!
Nie rewolucja w Egipcie jest jednak moją inspiracją. Do sięgnięcia po pióro (tak tradycyjnie, bo przecież nie po klawiaturę kompa:) ) skłonił mnie Wasz film, którego bohaterem jest Marszałek Ludwik Dorn. Dzieło to ujrzałam po raz pierwszy wczoraj w Szkle Kontaktowym. TVN 24 uznała je za warte szerszego rozpropagowania i utrwalenia w świadomości odbiorców. Dziś powraca więc ono jak bumerang, stanowiąc przerywnik pomiedzy relacjami z Egiptu. Rozumiem - tematyka egipska jest poważna, istnieje ryzyko chwilowego spadku oglądalności - a więc ów film jest jej znakomitym uzupełnieniem jako drugi temat dnia.
Dwie pieczenie przy jednym ogniu - oglądalność nie spadnie może tak szybko, a przy okazji ugruntuje się przekonanie o naganności zachowań i niemoralności prominentnego polityka, związanego z PIS. Kaczyński ani nikt z jego otoczenia nie powiedział niczego, nad czym moglibyście się pastwić? Na szczęście jest Dorn i można przypomnieć jego "pijaństwo" w Sejmie, wałkowane swego czasu tygodniami.
Filmik, a raczej krótki spektakl - to monodram. Akcja sama w sobie nie jest zbyt żywa; ot, Marszałek idzie korytarzami sejmowymi, schodzi po schodach, udaje się do szatni - i wychodzi. Ale od czegóż jest inscenizacja? Przyspieszone tempo, nadające komizm ruchom, umiejętne kadrowanie, żywy podkład muzyczny... Napięcie narasta. Odzywa się głos dziennikarza "Panie Marszałku, dlaczego nie poszedł Pan na Komisję Etyki Poselskiej?" Głos wymowny, dramatyczny, wibrujący bólem - do słuchacza dociera bardziej intonacja niż słowa; stąd dla pewności pojawiają się napisy. Marszałek nie reaguje, oziębła twarz bez wyrazu, milczenie. Dramatyczny głos powtarza z bólem "Panie Marszałku, dlaczego?..." Marszałek z nieprzeniknionym wyrazem twarzy opuszcza Sejm. Towarzyszy mu muzyka. Koniec. Napięcie opada.
Zgrabne warsztatowo dziełko sztuki propagandowej, do wykorzystania w kabarecie lub w brukowcu elektronicznym. Który to z Panów rzucał te bolesne, dramatyczne pytania? Twarzy nie pokazał, głos też był nierozpoznawalny. Szkoda - znakomity paparazzi!
Dziś, Panowie, dopadliście Marszałka Dorna. Na rzucone w twarz pytanie "Czy był Pan wtedy pijany?" Marszałek odpiął mikrofon, przerwał rozmowę i odszedł.
Sądzicie, że jesteście górą? Metody wciąż te same: czyhanie z ukrytą kamerą, zaskoczenie, tworzenie "faktów medialnych", nagonka, zaszczucie, ośmieszanie, dezawuacja pod dowolnym pretekstem; tylko wachlarz tricków technicznych wciąż bogatszy. Pewnie dlatego coraz częściej ukrywacie twarze.
Sprawdzacie się nie tylko w swej głównej roli - jako oręż w walce politycznej z określoną formacją. Przy okazji osiągacie cel uboczny - systematyczne obniżanie poziomu kultury i debaty, zaniżanie standardów, współkształtowanie nowego typu obyczajowości.
Kiedyś uczono całe pokolenia - co wypada, a czego nie; czego nie godzi się czynić człowiekowi uczciwemu i kulturalnemu. Nie wypada i nie godzi się wyśmiewać z wyglądu, krzywo zapiętej marynarki czy krawata; przeciwnie, należy dyskretnie, taktownie, nie raniąc cudzej godności, zwrócić uwagę. Czasem wypada i godzi sie udać, że pewnych rzeczy nie widzimy. Odwrócić wzrok i milczeć - jeśli bez istotnej przyczyny moglibyśmy niepotrzebną ingerencją skrzywdzić człowieka. Tak godzi się czynić (lub zaniechać działań) człowiekowi dobrze wychowanemu, który ma szacunek dla bliźniego swego. W tych staroświeckich, anachronicznych zasadach wyrastały pokolenia.
Brawo, Panowie z TVN 24! Zerwaliście te krępujące więzy etyki, skończyliście z tą hipokryzją dobrego wychowania. Czas z tymi ramotami do lamusa historii. Niech nowe pokolenia uczą się, że można i trzeba inaczej. Niech to wchłaniają na każdym kroku. Niech łamią kolejne tabu, szydzą z tradycji pokoleń, odrzucają zbędny bagaż kulturowy, jeśli są to hamulce na drodze do doraźnego celu!
Panie Marszałku! Lubię Pana - i to coraz bardziej. Tak trzymać! Nie interesuje mnie zupełnie, czy i co Pan wtedy wypił. Słowo "pijany" to celowe nadużycie. Jeśli w ogóle - to może podchmielony, zawiany, na rauszu... Ogladałam Pana wtedy w Sejmie, śledząc tę rozdmuchaną bańkę mydlaną, ten na siłę tworzony "skandal". Nie wiem i nie muszę wiedzieć, z jakiego powodu nie czuł się Pan najlepiej. To nie moja sprawa - a szkodliwość społeczna zerowa.
Ja odwróciłabym wzrok i milczała. Bywałam w życiu w takich sytuacjach - i tak się zachowywałam.
Jest Pan poważnym politykiem, ma Pan wiele do powiedzenia - i do zrobienia. Kontrowersyjnym, oczywiście. Nie wszyscy muszą się z Panem zgadzać, nie wszystkim musi się Pan podobać. Ja też nie odnoszę się do Pana wyborów i postaw politycznych - nie o tym jest ta notka. A i charakter ma Pan trudny. I za to Pana cenię - bo ma Pan charakter.
To Pan chciał, by limitować akredytacje dla dziennikarzy, sprawozdawców sejmowych; by całe hordy dziennikarzy nie czyhały i nie przemieszczały się po Sejmie. Uważałam i uważam to za absolutnie słuszne. W Bundestagu nie można zaobserwować takich widoków, jak u nas. Dziennikarze informacyjni, sprawozdawcy - tak. Miejsce paparazzich jest za bramą, za węgłem, na drzewie...
Oni Panu tamtego pomysłu nie zapomną. Pan to wie i ja to wiem.
Ale to Pan jest prominentnym, znaczącym politykiem. A oni info-pudelkami, zasłaniającymi się obłudnie magicznym zaklęciem wolności słowa.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka